środa, 25 grudnia 2013

Rozdział 14

* Monic *

Ubrana w przeciętne ubrania weszłam do restauracji w której byliśmy umówieni. Na szczęście już na mnie czekał. Nadal nie miałam pojęcia czy to wszystko wypali i czy Ruda się zgodzi. Kto nie ryzykuje ten nie żyje. Przysiadłam się do stolika i dokładnie się mu przyjrzałam. Nie wyglądał za ciekawie, ale w jego oczach widziałam nadzieję. 
- Witaj Monic. Dzwoniłaś do niej ? - ucałował mnie w policzek i zamówił mi herbatę
- Dzwoniłam. Właśnie powinna wsiadać do samolotu, dlatego nie rozumiem dlaczego jeszcze się nie szykujesz.
- Boję się.. Znasz moją sytuację, więc powinnaś rozumieć dlaczego.
- Daj spokój. To już czas ! Uciekaj, bo zaraz będę po nią jechać. Nie możne Cię jeszcze zobaczyć. 
- Dziękuję - chwycił mnie za rękę i mocniej ją ścisnął. Uśmiechnął się i płacąc za zamówienie, wybiegł z kawiarni. Ja jeszcze zostałam. Umówiłam się tutaj jeszcze z dziewczynami, które za chwilę powinny się tutaj pojawić. 
Sącząc powoli napój, zauważyłam Ewi i Mili za szybą. Uśmiechnęły się mnie szeroko dołączając do mnie. One również nie mogły się doczekać, tego co nastąpi, jak również spotkania z naszą przyjaciółką. Ona jako jedyna została w naszym rodzinnym mieście. Nam się życie ułożyło, jej nie do końca. 
Po krótkiej rozmowie nadszedł czas, by w końcu po nią jechać. 

* Blanca *

Nie potrafiłam się spakować. Nie miałam pojęcia co powinnam ze sobą zabrać i co dziewczyny planują. Spakowałam kilka eleganckich ciuchów, ale również jakieś ubrania sportowe. Niestety znowu nabrałam kilka toreb, z którymi nie potrafiłam się zabrać. Musiałam prosić taksówkarza by pomógł mi je znieść na dół do auta. 
Już na lotnisku zaczęłam się stresować tym spotkaniem. Tak dawno ich nie widziałam, że aż nie wiedziałam jak zareaguje. Już miałam ochotę rzucić im się w ramiona i całą noc spędzić na wspólnym plotkowaniu przy winku. Lecz teraz wszystko się zmieniło. One miały swoich adoratorów, którzy na pewno nie tak łatwo pozwoliliby bym na chwilę szaleństwa jak wcześniej. Choć i z tym będę musiała się zmierzyć. 
Wysiadłam z samolotu i jeszcze na schodach wzięłam głębszy oddech. Sztachnęłam się barcelońskim powietrzem, wzięłam walizki i wyszłam przed budynek lotniska. Nagle zauważyłam wysiadające z auta przyjaciółki. Po policzku spłynęła mi pierwsza łza. Wypuściłam bagaże z rąk i rzuciłam się biegiem w ich stronę. Przytuliłam je z całej siły po czym wszystkie zaczęłyśmy płakać. Tak bardzo za sobą tęskniłyśmy i dopiero teraz to do nas dotarło.
- Tak bardzo cieszę się, że was widzę - ucałowałam każdą w policzek i wróciłam się po walizki.
- Daj pomogę Ci - Mili wyrwała mi jedną z nich - Rany boskie ! Kobieto ty tam kamienie wozisz ?!
- Znacie mnie, nie wiedziałam co mam ze sobą zabrać.
- Na szczęście mamy blisko do samochodu - uśmiechnęła się Evita zabierając drugą.
- Wsiadajcie, ruszamy - krzyknęła Monic siedząca za kierownicą jakiegoś wielkiego choć sportowego samochodu.
- To Twoje ?
- Victora - uśmiechnęła się i wcisnęła pedał gazu.

***

Jechałyśmy strasznie długo. Już zaczęłam się martwić, że chcą mnie gdzieś wywieść. W pewnym momencie znalazłyśmy się w jakieś drogiej dzielnicy. Spodziewałam się, że niedługo będziemy na miejscu. I miałam rację. Zatrzymałyśmy się przed niesamowitą willą. Wysiadając z samochodu nie wiedziałam co powiedzieć. Po prostu stałam i wpatrywałam się w stojący przede mną dom.
- Podoba Ci się ? - spytała Monic, która znalazła się obok mnie.
- Jasne ! Czyj to dom ?
- Victora - powtórzyła znowu - Ale dziwnie czuję się w tym domu. Nie jestem sławna i nie przywykłam do takiego życia.
- Weź przestań, przyzwyczaisz się - przytuliłam ją, a ona zaprowadziła mnie do środka.
W salonie zobaczyłam Valdesa, Matę, Hernandeza i Busquetsa. Milagros i Evita już siedziały obok swoich partnerów, a chwilę później do swojego dołączyła Moni. Przywitałam się z każdym z nich, po czym zdziwiona podeszłam do Juana.
- Witaj ponownie - uśmiechnęłam się i niepewnie stanęłam przed nim. Zachował się fair gdy tego potrzebowałam, lecz teraz nie wiedziałam jak się powinnam zachować.
- Blan, nie wydurniaj się. Chodź tu do mnie - przytulił mnie i ucałował w policzek na powitanie. Zaczął mnie ściskać z całej siły, aż zaczęło brakować mi tchu.
- Juan... Nie.. Mogę... Oddychać...
Zorientował się dopiero gdy udało mi się to powiedzieć. Odstawił mnie na ziemię i zaśmiał się, zresztą jak wszyscy zebrani. Byłam cała czerwona i z trudem łapałam oddech.
- Dobra, skoro już ją puściłeś i pozwoliłeś oddychać, to pora się szykować - Evi złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąć do jednego z pokoi.
- Co ?! Pora się szykować ? Na co ?! - kompletnie nie rozumiałam o czym one do mnie mówią. Oczywiście, mówiły o jakiejś niespodziance, ale nie powiedziały do końca o co chodzi.
Niestety pytania które zadałam zostały bez odpowiedzi. Dziewczyny zaciągnęły mnie do pokoju i zaczęły czesać, malować i wybierać mi ubrania. Po tym co mi wybrały zrozumiałam, że będzie to jakaś większa i poważniejsza impreza. Czarna koronkowa sukienka i czarne szpilki pasowały do siebie idealnie. W ostatniej chwili dopasowały również kremową kopertówkę.
Evita również założyła małą czarną, Monic z racji swojego wzrostu wybrała długą lazurową suknię, a Milagros delikatną bladoróżową sukieneczkę.
Gdy wróciłyśmy do salonu, faceci już byli gotowi. Siedzieli ubrani w garnitury. Wyglądali nieziemsko ! Chociaż nadal nie wiedziałam co się dzisiaj wydarzy, to jednak zaczęłam się odrobinę bać. Zżerała mnie ciekawość jak i niepewność. Chciałam już tylko poznać prawdę.

***

Wszyscy razem wsiedliśmy do taksówek i rozpoczęliśmy długą drogę w nieznane. To znaczy tylko ja nie wiedziałam dokąd jedziemy, co strasznie mnie irytowało. Miałam wrażenie, że oni coś przeciwko mnie knują, ale przecież to byli moi przyjaciele. Z nimi nie mogło mi się nic stać. Ufałam im. 
Wjechaliśmy na podziemny parking w jakimś hotelu. Nie miałam pojęcia gdzie jestem. Wjechaliśmy windą na drugie piętro gdzie powoli kroczyliśmy w stronę jakiejś sali. Z dala widziałam dużą ilość znanych osób. Najwięcej było piłkarzy FC Barcelony i Chelsea FC.
- Co tu się dzieje ? - spytałam idącego obok mnie Maty.
- Ciiii.. Zaraz wszystkiego się dowiesz - obdarował mnie uśmiechem numer 5 i prowadził mnie dalej.
Dopiero po chwili przypomniałam sobie kto gra w Chelsea. Stanęłam jak wryta, a przyjaciele spojrzeli na mnie zaskoczeni. Pokręciłam przecząco głową i zawróciłam. W tym samym momencie poczułam jak ktoś łapie mnie za ramię. Zasłoniłam sobie oczy i czekałam co się dalej wydarzy. Czułam jak ktoś powoli mnie odwraca i próbuje ściągnąć moją dłoń z oczu.
- Zaprowadź ją na sale. Jeśli nie chce patrzeć, to będzie miała jeszcze większą niespodziankę - głos Monic dobiegł do moich uszu. Czyli oni planowali coś dla mnie. Tylko co ?! Nienawidzę niespodzianek !

czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 13

Niestety postanowiłam, że nie dam rady dłużej ciągnąć tego opowiadania. Obiecałam, że je skończę, więc to jest jeden z ostatnich rozdziałów. Studia i życie w akademiku nie zbyt pozwala na pisanie opowiadań. :( Niestety.
Ostrzegam scena +18
---------------------------------------------------------------
muzyka ]

Weszliśmy do mieszkania, w którym nikogo nie było. Powiesiłam kurtkę na wieszaku i poczułam jak Torres łapie mnie za biodra i odwraca w swoją stronę. Przycisnął do ściany i bez namysłu zaczął całować. Nie miałam pojęcia co w niego wstąpiło, ale udzieliło się to także i mi. Dotykał mojego rozpalonego ciała powodując natłok sprośnych myśli. Co ten człowiek miał w sobie takiego ? Podrzucił mnie delikatnie, a ja objęłam go nogami w pasie. Całował moją szyje, uszy, dekolt. Bawiłam się jego włosami, od czasu do czasu ciągnąc je odrobinę mocniej niż zazwyczaj. Jego wcześniejsze zamyślenie odeszło w niepamięć. W tej chwili liczyliśmy się tylko ja i on. Nic wokół nie istniało. Oprócz naszego rosnącego podniecenia. 
Powoli zaczynało brakować mi tchu, więc szybkim ruchem ściągnęłam koszulkę. Trzymając mnie nadal na rękach trafiliśmy do salonu. Rzucił mnie na sofę i nadal kontynuował te przyjemne tortury, którym nie sposób się oprzeć. Zaczął powoli poruszać biodrami w przód i w tył nie zważając na nic. Jego ruchy były gwałtowne, ale niesamowicie przyjemne. Adrenalina po skoku nadal we mnie drzemała i to było coś co potęgowało odczucia. Nasze z pozoru niewinne igraszki przemieniły się w dziki długi seks. Zatraciliśmy się w tym całkowicie. Po wszystkim opadliśmy wykończeni na łóżko. Nie potrafiłam opanować swojego przyśpieszonego oddechu. Wtuliłam się całą sobą w jego umięśnione ciało i nie wiedząc kiedy zasnęłam.

***

Wstałam rano i poczułam jakąś pustkę. Otworzyłam oczy, rozejrzałam się i przeżyłam szok. Leżałam sama w łóżku. Gdzie podział się mój książę z bajki ? Wyszłam z łóżka, zakładając papcie na gołe stopy i zeszłam na dół do kuchni. Lecz jego tam też nie było. Na blacie znalazłam jakąś kartkę z moim imieniem. Rozłożyłam ją i zaczęłam czytać.

"Kochana Blan,
Spałaś tak słodko, że nie miałem serca Cię budzić. Wiem, że powinienem to zrobić i się z Tobą pożegnać, ale to wszystko mnie przerosło. Nie miałem odwagi. Przez ten cały okres było nam ze sobą tak dobrze, nie mam serca tego kończyć, ale muszę wrócić do Londynu i rozwiązać kilka spraw. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Będę za Tobą tęsknić. Myśl o mnie.
Do zobaczenia znowu, kochanie. ;*
F. Torres"

Osunęłam się bezwładnie na zimną posadzkę w kuchni z listem w ręce. I co ja teraz mam zrobić ? Wyjechał, bez pożegnania z nadzieją, że ta durna karteczka załatwi całą sprawę. Czy on sobie jaja robi ? Wraca do Londynu ... A co jeśli wróci do Olalli co stwierdzi, że dzieci są dla niego ważniejsze ? Moje obawy zaczynały mnie przerastać, co zakończyło się długim nieopanowanym płaczem. Miałam już tego wszystkiego po dziurki w nosie. Co najgorsze ? Musiałam dzisiaj pojechać do pracy. Wierzyłam, że jeszcze może go tam spotkam i będziemy mogli porozmawiać.

***

Postanowiłam zacząć sprzątanie właśnie od jego pokoju. Tym razem zdecydowałam się zapukać. Nieśmiało zapukałam do drzwi, lecz nie usłyszałam żadnego odzewu. Weszłam używając moich roboczych kluczy i to co zobaczyłam wcale mnie nie zdziwiło. Pokój wyglądał jak chlew, ale nigdzie nie widziałam ani jednej części garderoby mojego ukochanego. Wyjechał. No nic, wzięłam głębszy oddech i wzięłam się do pracy. Zaczęłam od największego syfu, czyli od salonu. Powstrzymywanie się od płaczu było bardzo wyczerpujące. 
Po ogarnięciu salonu zabrałam się za łazienkę. Na pierwszy rzut oka nic w niej nie było. Lecz podczas dokładniejszego sprzątania coś rzuciło mi się w oczy. Za kaloryferem dojrzałam jakiś błyszczący przedmiot. Dzięki moim chudym dłoniom udało mi się to wyciągnąć. Usiadłam na zamkniętej toalecie i oczyściłam znaleziony przedmiot. Widząc co to jest otworzyłam szerzej oczy i nie potrafiłam uwierzyć. Trzymałam w rękach jego ślubną obrączkę. Szybko schowałam ją do kieszeni, prawie bez emocji i kontynuowałam sprzątanie.
Wracając do naszej przebieralni spotkałam moją ukochaną przełożoną.
- O Panna Blanca, Pani nadal tutaj pracuje ? - uśmiechała się z pogardą. Rany boskie jak ja jej nienawidziłam. Najchętniej starłabym jej ten chamski uśmieszek z twarzy, ale zawsze musiałam zachować zimną krew.
- Oczywiście, dlaczego ?
- Bo Pańskie przyjaciółeczki już wczoraj złożyły wypowiedzenie z pracy. Miałam cichą nadzieje, że Pani również to zrobi - uśmiech nie znikał jej z twarzy. Wstałam zbulwersowana i już miałam coś powiedzieć, ale wiedźma trzasnęła drzwiami i wyszła. 

***

Mijały tygodnie, miesiące, a ja nadal nie miałam żadnych informacji od Fernando. Jakby zapadł się pod ziemie. Jedyne co mogłam robić, to śledzić jego karierę na szklanym ekranie. Często rozmawiałam, ze swoimi przyjaciółkami, które mieszkały w Barcelonie ze swoimi wymarzonymi facetami. Cholernie im zazdrościłam, ale co miałam powiedzieć ? Żeby olały swoje szczęście i wróciły do mnie ? Nie ma mowy. Nie mogłam im tego zrobić. Powinnam się cieszyć, że przynajmniej ich marzenia się spełniają, a nie marudzić.
Pewnego pięknego słonecznego dnia, może jakieś 3-4 miesiące po tym jak wszystko się popsuło odebrałam telefon. Nawet nie spojrzałam na wyświetlacz, bo wiedziałam, że to nie dzwoni on. I miałam rację. W telefonie usłyszałam głos jednej z przyjaciółek. 
- Cześć Blan ! Jak się trzymasz ? - Monic jak zwykle tryskała szczęściem. Czego innego mogłam się spodziewać ? Tylko tym razem była dużo szczęśliwsza niż zawsze.
- Hej kochana ;* Strasznie mi tęskno za wami, czyli bez zmian. A co ty taka podekscytowana ? - zachichotałam. 
- Oh no ty zawsze wszystko wyczujesz ! Nawet nie dasz mi potrzymać Cię w niepewności. Chciałabym Cię zaprosić do Barcelony. Jest pewna sytuacja, którą trzeba uczcić. 
- Jaka to okazja ? Opowiadaj mi szybko ! - naciskałam ją, chociaż wiedziała, że jak się uprze to nic mi nie powie. 
- Przyjedziesz to się wszystkiego dowiesz. Bilet już masz kupiony, powinien jutro do Ciebie dotrzeć. Powoli się pakuj, w weekend do nas przyjeżdżasz ! Już nie możemy się doczekać, a teraz kończę. Porozmawiamy jak przyjedziesz. Będziemy na Ciebie czekać na lotnisku. Buziaczki ! - nawet nie zdążyłam jej odpowiedzieć, bo od razu się rozłączyła. No dzięki. Teraz będę się zastanawiać co takiego mamy uczcić. Przecież ona wie, jak bardzo mnie taka niepewność irytuje, a robi to specjalnie. 
No nic. No to zostało tylko się pakować i czekać na bilet. Barcelono nadchodzę !

piątek, 15 listopada 2013

Rozdział 12

Siedziałam w wynajętym przez Fernando samochodzie i rozglądałam się po okolicy. To on prowadził, a ja tylko zastanawiałam się gdzie my do cholery jedziemy. Jak zwykle nic mi nie powiedział, tylko spakował mi jakieś ubrania, kazał wsiąść do samochodu i ruszyliśmy przed siebie. Żałowałam, że nie mogę spotkać się z przyjaciółkami, ale chciałam do końca wykorzystać obecność Torresa na Ibizie. Miałam im tyle do opowiedzenia. Gdybym mogła spotkać się z nimi chociaż na chwilę.
Zamyśliłam się i nie zauważyłam nawet, że wjechaliśmy na niewielkie lotnisko. Spojrzałam zaciekawiona na mojego kochanka, lecz on tylko uśmiechnął się i nic nie powiedział. Przejeżdżając jeszcze kawałek w końcu zaparkowaliśmy obok jakiegoś budynku. Piegusek wysiadł z samochodu, obszedł go i pomógł mi wysiąść. Chwycił mnie za dłoń i poprowadził do środka. Weszłam i nie wierzyłam własnym oczom. Na ławce siedzieli Milagros z Xavim, Evita z Busim i Monic z Victorem. Dziewczyny widząc mnie wstały i rzuciłyśmy się sobie w objęcia.
- Tak za wami tęskniłam - nie miałam pojęcia kiedy popłakałam się jak głupia.
- My za Tobą też ! Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wiele się pozmieniało. - wszystkie trzy promieniały ze szczęścia.
- Dziewczyny, będziecie miały jeszcze sporo czasu by porozmawiać, a teraz musimy się szykować - poinformował nas najstarszy z nich.
- A co dla nas zaplanowaliście ? - spytałyśmy jednocześnie, co wywołało nagły napad śmiechu.
- Co wy takie ciekawskie ? Idziemy ! - podszedł do mnie Torres i klepnął mnie w tyłek. Podskoczyłam i zachichotałam jak małe dziecko.

***

- Torres ! Chyba śnisz, że ja to zrobię ! - krzyczałam na niego na całe gardło. Miałam nadzieję, że pęd powietrza nie utrudniał do końca naszej komunikacji. Trzymałam ukochanego za rękę i co chwilę odwracałam się do tyłu by spojrzeć na przerażone przyjaciółki. One tak samo jak ja nie były pewne czy mają to zrobić. Wszystkie ufałyśmy naszym facetom, ale czy powinnyśmy to zrobić ? Jak oni nas w ogóle przekonali do tego ?!
- Kochanie nie bój się. Zrób to dla siebie. Nigdy nie będziesz tego żałować, uwierz mi - odpowiedział i zaczął mnie całować. Nie spostrzegłam gdy wylecieliśmy z samolotu. Pocałunek sprawił, że cały strach minął. Trzymałam go za ręce i rozglądałam się wokół siebie. Widok chmur, a później bloków sponad trzech tysięcy metrów to było coś godnego uwagi. 
Gdy tylko udało mi się odwrócić widziałam jak wyskakują po kolei moje przyjaciółki wraz ze swoimi chłopakami. Krzyczały wniebogłosy, ale na ich twarzach udało się zobaczyć cień uśmiechu.
Poczułam lekkie szarpnięcie gdy w końcu otworzył się spadochron, ale nadal nie puściłam jego dłoni. To było romantyczne. Całą drogę spadaliśmy trzymając się za rękę, chociaż to nie należało do najłatwiejszych rzeczy. Kiedyś planowałam to zrobić, skoczyć ze spadochronem, ale zawsze panicznie się bałam. Będąc już w samolocie, myślałam że zemdleję. Otuchy przez cały czas dodawali nam piłkarze.
- To było super ! - krzyknęłam lądując na zielonej trawie lotniska. Uwolniona z uprzęży pobiegłam do Torresa i rzuciłam mu się na szyję. - Dziękuję Ci, że mogłam spróbować !
- Widzisz kochana, a tak bardzo nie chciałaś. Mówiłem, że nie będziesz żałować ! - ujął moją twarz w dłonie i zaczął mnie całować. W takiej przyjemnej atmosferze czekaliśmy na resztę naszych przyjaciół.
Chwilę po nas wylądowali Evi z Busquetsem. Dziewczyna siedziała sparaliżowana strachem i przez dłuższy czas wcale się nie podnosiła. Była cała zielona na twarzy. Podbiegłam do przyjaciółki i przytuliłam ją z całej siły.
- Tak bardzo się bałam - mówiła przez łzy, lecz nie była smutna. Ukradkiem można było dostrzec to jaka jest szczęśliwa, że już jest na stałym lądzie. Uwolniła się z mojego uścisku, wstała powoli i przyglądała się Busiemu. Nie do końca wiedziałam co zamierza zrobić.
- To było ... - była poważna. Jej mina wcale nie wskazywała na to co zdarzyło się później - To było.. cudowne ! - rzuciła się na niego i wyściskała go z całej siły. Busquets delikatnie się zachwiał. Nie był gotowy na to co się stało. Sama byłam w szoku, że tak nagle zmieniła zdanie na temat skoku.
Obydwoje odeszli na chwilę na bok, my podeszliśmy do lądujących Milagros z Xavim i Monic z Victorem. Dziewczyny były równie zadowolone co ja. To było niesamowite przeżycie, którego nigdy nie zapomnimy.

***

Wróciliśmy do bazy by poczekać na naszą zakochaną parkę, która nadal do nas nie wróciła. Musieli się gdzie wyśmienicie bawić. Za to my postanowiliśmy zjeść wspólnie obiad. Usiedliśmy razem przy wspólnym stole. Vic z Monic cały czas się obściskiwali, Mili z Xavim również. Tylko Torres siedział jakiś zamyślony. Wcale się nie odzywał. Czułam się idiotycznie. Przed chwilą skoczyliśmy razem z samolotu, a teraz nawet nie odezwał się do mnie słowem. Widząc szczęśliwych przyjaciół z jednej strony się cieszyłam, a z drugiej smuciłam wiedząc, że ja nigdy nie będę szczęśliwa. Właśnie w tej chwili zaczęłam w to wątpić. 
- Dziewczyny ! - usłyszałyśmy krzyk biegnącej w naszą stronę Evi. 
- Co się stało ? - odwróciłyśmy się w jej stronę. Co się takiego stało, że nie mogła do nas powoli podejść, tylko biegła jak oszalała ? 
- Fer, Xav i Vic idźcie do Busiego - wyszczerzyła zęby, robiąc dobrą minę do złej gry. Właśnie wywaliła najlepszych piłkarzy Hiszpanii i nic to dla niej nie znaczyło. Była tak podekscytowana, że niczym się nie przejmowała. 
Piłkarze posłusznie wstali i uśmiechając się pod nosem skierowali się do swojego przyjaciela. Już wiedzieli co się stało, ale czekali aż ta sama im powie. Stanęli z boku i czekali, aż wszystko się wyda.
- Muszę wam coś powiedzieć - Evita aż piszczała ze szczęścia.
- No to mów ! - zaśmiała się Milagros, która jak my już się niecierpliwiła. 
- Bo wczoraj ... 
- Nie przeciągaj, proszę Cię. Do sedna ! - tym razem to ja nie wytrzymałam.
- Dobra już dobra. Wczoraj Sergio spytał czy pojadę z nim do Barcelony i ..
- Zgodziłaś się ?! - uśmiech Milagros poszerzył się kilkakrotnie.
- Taaak ! Sergio zostaje jeden dzień dłużej i pomoże mi się spakować. - od razu przypomniałam sobie, że jutro wszyscy wracają do swoich domów. Xavi, Busquets i Valdes do Barcelony, a Torres do Londynu. Z jednej strony cieszyłam się, że przyjaciółce się udało, a z drugiej bałam się o własną przyszłość.
- To i ja muszę wam coś powiedzieć. Ja również zamieszkam w Barcelonie. Razem z Xavim. Nie wiem czy coś miedzy nami będzie na zawsze zawsze, ale chcemy spróbować.
- Tak się cieszę ! - wtuliłyśmy się w siebie i nie potrafiłyśmy uwierzyć w nasze szczęście. W ciągu tych kilku tygodni cały nasz świat odwrócił się o 180 stopni. Z pokojówek zostałyśmy dziewczynami bądź kochankami sławnych piłkarzy. 

czwartek, 24 października 2013

Rozdział 11

* Monic *

- Witaj ślicznotko - przebudził mnie słodki głos mojego ukochanego. Przetarłam oczy i zobaczyłam jego zaspaną twarz. 
- Cześć - uśmiechnęłam się uroczo.Poczułam zapach naleśników i to sprawiło, że się natychmiastowo podniosłam. 
- Widzę, ktoś jest bardzo głodny - zaśmiał się i podał mi tacę stojącą na szafce nocnej. 
- Jejuuu, naleśniki ! Na pewno są przepyszne ! - łapczywie złapałam jednego. Jeden kęs wystarczył, by poczuć ich cudowny smak. I jak tu go nie uwielbiać ? Nie dość, że utalentowany, przystojny i romantyczny to jeszcze potrafi gotować ! Był idealny. Byłam szczęściarą, mając go przy sobie. Takich ludzi jak on to tylko ze świecą szukać. 
- Smakują ? 
- Oczywiście - powiedziałam z pełną buzią, co wywołało u niego nieopanowany napad śmiechu. Z bólem odłożyłam śniadanie i uderzyłam go poduszką. Nie będzie się ze mnie śmiał ! One na prawdę były mega smakowite !
No i wywołałam bitwę na poduszki. Pierz latał po całym pokoju, a myśmy bawili się jak małe dzieci. Przy nim mogłam być w 100% sobą, a on to akceptował. Jak go nie poznałam, to uważałam, że jest bardzo poważny. Wystarczyło kilka chwil i całkowicie zmieniłam o nim zdanie. Moja miłość do niego wzrastała z każdym kolejnym wspólnie spędzonym dniem. 
Nie mam pojęcia jak to się stało, ale nagle wylądował nade mną. Byłam całkowicie bezbronna, a on uważnie mi się przyglądał. Gdyby nie pieprzony telefon Victora, to nie wiadomo do czego by doszło. Westchnął zrezygnowany i przyłożył telefon do ucha.
- Czego ? ... Właśnie teraz ? Nie może to chwile poczekać ? ... No dobra, zaraz będę. 
Nie miałam pojęcia z kim rozmawiał. Z rozmowy także za dużo się nie dowiedziałam. Wiedziałam jedynie, że musi mnie opuścić. Ktoś go potrzebuje. A może to właśnie ja go teraz potrzebuje ? Nikt nie pomyślał o mnie ? Potrzebowałam jego obecności, jego dotyku, pocałunków i nie tylko. Potrzebowałam go !
- Wybacz maleńka, ale muszę wyjść. Widzimy się wieczorem - powiedział i ucałował mnie w czoło. 
- Nie idź - szepnęłam z nadzieją, ale on już wstał i zaczął się ubierać.
- Na prawdę muszę. Już tęsknie - powiedział przed wyjściem. 

* Milagros *

Jego usta wędrowały po całym moim nagim ciele. Cała się trzęsłam z podniecenia. To miał być nasz pierwszy raz. Xavi przygotował wszystko tak jak należy. Nawet nie wiedziałam co powiedzieć, gdy zobaczyłam łóżko usłane różami oraz milion zapalonych świeczek prowadzących prosto do sypialni. Na prawdę niesamowity widok ! 
Wszystko zaczęło się w łazience. Najpierw wspólna kąpiel w ogromnej wannie pełnej piany. Nalał waniliowego płynu do kąpieli. Wiedział, który uwielbiam. Dokładnie myliśmy swoje nagie ciała, delikatnie się przy tym pieszcząc. Następnie otulił mnie w ręcznik i na rękach zaniósł do sypialni. Kroczył drogą wyznaczoną świeczkami. Już chciałam znaleźć się w łóżku razem z nim. Chciałam zasmakować jego ust, czuć zapach jego skóry i nie tylko. 
Powoli dotykał każdy fragment mojego ciała. Robił to z pasją. Nigdzie się nie śpieszył. Chciał bym dobrze zapamiętała tą noc. Nie byłam mu dłużna. Podczas gdy on opiekował się mną, ja drapałam go po plecach i bawiłam się jego włosami. Lubił to. W jego oczach widziałam ogniki pożądania. 
Przyciągnęłam go do siebie i niemal błagałam by TO zrobił. Posłuchał mnie. Poczułam go w sobie i niemal natychmiast odpłynęłam. Nie wyobrażałam sobie nigdy, że może być aż tak dobrze. Nie robiłam tego pierwszy raz, ale żaden poprzedni mu nie dosięgał do pięt. 
Czułam jakbym unosiła się ponad tym wszystkim. Od tego momentu wiedziałam, że to nie tylko zauroczenie. Wiedziałam też, że nie mogę go stracić. Byłam pewna, że to jest ten jedyny. Nie opuszczę go. Pojadę z nim do Barcelony. To już postanowione !

***

Obudził mnie chłód. Rozejrzałam się wokół, a jego już nie było. Uciekł ? To nie możliwe. Przecież było nam tak dobrze poprzedniej nocy. Nie mógł mi tego zrobić. Nie on. Spanikowana wstałam z łóżka, założyłam szlafrok i zaczęłam rozglądać się po mieszkaniu. Nigdzie nie było po nim śladu. Chociaż.. Co to jest ? Na komodzie coś było. Jakaś kartka.

"Mam nadzieje, że mi wybaczysz. Przykro mi, że nie mogłem wraz z Tobą obejrzeć wschodu słońca, ale musiałem natychmiast wyjść, a nie chciałem Cię budzić. Byłem umówiony na 11:00. Jeszcze raz przepraszam. Wierzę, że będziemy mogli to nadrobić. Widzimy się wieczorem !
Xav."

* Evita *

Siedzieliśmy wspólnie w restauracji zajadając się zaserwowanymi potrawami. Kto by pogardził śniadaniem w takim towarzystwie. Wstaliśmy bardzo wcześnie, ale nie prędko wyszliśmy z łóżka. Siedząc przy stole na przeciwko siebie, myśleliśmy tylko o tym co się stało. Nadal czułam jego dotyk na sobie. Musieliśmy dobrze wykorzystać te ostatnie dni jego wakacji. Wiedziałam, że prędzej czy później będzie musiał wrócić do swojego życia. Ja również. Próbowałam się z tym pogodzić, ale to nie było takie proste. Nie chciałam tego. 
- Jak Ci się spało ? Bo nawet nie zapytałem - uśmiechnął się chytrze. Pamiętał. Kusił mnie cały czas. 
- Nie spałam zbyt długo. Ktoś ciągle mi przeszkadzał - podchwyciłam jego grę i nadal ją ciągnęłam.
- Nie możliwe ! Kto to był ?
- Taki wysoki, brunet z brązowymi oczami. Przystojniak ! A jaki dobry w łóżku - ostatnie zdanie wypowiedziałam ciszej, zważając na pozostałych gości tej restauracji. 
- Nie znam, nie znam. Ale chyba powinienem zrobić się zazdrosny.
- Oj głuptasie ! - promienny uśmiech zagościł na mojej twarzy i złapałam go za dłoń. Smyrałam go kciukiem po dłoni, okazując mu swoje uczucia. Taki niewinny gest, a można nim przekazać tyle emocji. 
- Pojutrze wracam do Barcelony - powiedział z przygnębioną miną. Po co on w ogóle porusza ten temat ? Czy tak bardzo już mu się tam śpieszy ? Ogarnął mnie smutek, chociaż przed chwilą było jeszcze tak wesoło. Musiał to wszystko zniszczyć takim jednym głupim zdaniem ?
- Żadna nowość - odpowiedziałam ironicznie i puściłam jego rękę. Zajęłam się jedzeniem, by z nim już nie rozmawiać. Nie chciałam dalej ciągnąć tego tematu. 
- Evi, byłabyś ze mną szczera ? - zapytał nagle, po dłużej panującej ciszy. 
- Oczywiście 
- Co do mnie czujesz ? - zamurowało mnie. Co do niego czuję ? Za każdym razem gdy go widzę to mam motylki w brzuchu, spędzając z nim cały dzień mam zamiar skakać z radości. To ja nie wiem co on do mnie czuje. Znamy się dwa tygodnie, a on stał się całym moim światem. 
- Przecież wiesz ... - widząc jego minę, oczekiwał bardziej rozwiniętej odpowiedzi - Eres mi vida* 
Rozpromienił się, ale sam nic nie powiedział. Nie tego się spodziewałam. Miałam nadzieję, że on też coś powie, ale zajął się właśnie przyniesionym deserem. I znów zapadła grobowa cisza, której tak bardzo nienawidziłam.
Po śniadaniu postanowił odwieźć mnie do mojego domu, bo sam musiał gdzieś wyjść i nie chciał, żebym siedziała sama u niego w pokoju. Jechaliśmy słuchając muzyki lecącej w radiu. Żadne nie chciało się odezwać jako pierwsze. Czułam się urażona. Teraz już na pewno mnie zostawi. Nie widziałam już usłanej różami przyszłości z nim. Nie chciał mnie. 
Zaparkował przed domem i wysiadł pierwszy otworzyć mi drzwi. Spojrzałam na niego, jego twarz była czystą kartą z której nic nie dało się wyczytać. Odwróciłam się na pięcie, nie żegnając się z nim. Nagle poczułam jak łapie mnie za rękę i odwraca w swoją stronę.
- Zostań ze mną
- Nie chcesz tego ... - powstrzymywałam łzy.
- Chcę. Nie chce Cię stracić. Chcę, żebyś pojechała ze mną do Barcelony. Chcę Cię lepiej poznać, księżniczko. Zastanów się nad tym. Widzimy się wieczorem. - i odjechał. 

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 10

[ Muzyka ]

Siedziałam u siebie, rozmyślając o Dzieciaku. Miałam wielką ochotę wziąć go w ramiona, zasnąć wtulona w niego. Brakowało mi tych wspólnie spędzonych chwil w jego pokoju hotelowym. Wszystko było jak z bajki, oczywiście do momentu pojawienia się jego żony. Odkąd dowiedziałam się, że może mieć HIV nie potrafiłam nic zjeść, ani pić. Minęło tylko kilka godzin, ale dla mnie to była wieczność. Na prawdę bałam się, czy oboje nie mamy tego samego co ona. Jeśli dowiem się, że jestem chora to zatłukę ją własnymi rękoma. 
Po tym jak Juan odwiózł mnie do domu, to udało mi się jedynie przebrać w piżamę. Siedziałam owinięta ciepłym kocem z kubkiem gorącej herbaty w dłoniach i przeglądałam durnowate strony. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Jako że byłam sama w domu to zmuszona byłam iść je otworzyć. Spojrzałam przez wizjer i ujrzałam GO ! Stał tam taki zmarnowany, wkurzony. W pierwszej chwili obawiałam się mu otworzyć. Nie wiedziałam z jakiego powodu jest taki zły. Może Juan mu o wszystkim powiedział ? A może sam znalazł tą kartkę ?
- Mogę wejść ? - widząc mnie automatycznie się uspokoił. Już nie był taki spięty. Sama uśmiechnęłam się i wpuściłam go do środka. Chwyciłam za rękę i zaprowadziłam do swojego niewielkiego, ale klimatycznego pokoju.
- O widzę, że towarzyszę Ci nawet tutaj - zaśmiał się wchodząc do mojej sypialni. Na ścianach miałam powieszone plakaty sprzed kilku lat. Na jednych był ubrany w barwy Hiszpanii, na innych zaś był w barwach Chelsea. Mimo wszystko musiałam przyznać, że moimi ulubionymi były te z reprezentacji. Na każdym z nich był uśmiechnięty, a to było najważniejsze ! Uwielbiałam jego uśmiech. Tym bardziej, jeśli to dzięki mnie się uśmiechał. 
Usiadłam na łóżku i poklepałam miejsce obok mnie. Dołączył do mnie i od razu poczułam mój ulubiony zapach. Zapach jego perfum unoszący się w powietrzu. Nie czekając długo wzięłam go w ramiona i ucałowałam namiętnie miękkie usta. Zatraciliśmy się w naszym świecie, nie przejmując się niczym. Całkowicie zapomnieliśmy o wcześniejszych wydarzeniach. Chcieliśmy nacieszyć się sobą. Byłam pewna, że niedługo go stracę. Wiedziałam, że do niej wróci i mnie zostawi. 
Odsunął się ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Nie widziałam w nich nic. Nie miałam pojęcia co mnie teraz czeka. Czyżby na prawdę przyszedł się ze mną pożegnać i teraz myśli jak mi to powiedzieć ? Nie mówiłam nic, chciałam żeby to on zaczął.
- Blanca... - zaczął, ale nie dokończył myśl. Pocałował mnie, a ja przez to zapomniałam, że w ogóle coś chciał powiedzieć. 
- Mógłbym zostać z Tobą na noc ? - spojrzał na mnie słodkimi oczkami, a ja nie miałam serca mu odmówić. Nigdy nie potrafiłam się mu sprzeciwić. Niestety mógł zrobić ze mną co tylko chciał. Byłam jak marionetka w jego rękach. 

***

Leżałam w jego objęciach próbując zasnąć, lecz nie potrafiłam. Dlaczego ? Obawiałam się, że jak się obudzę, to już go nie będzie. Odejdzie i nigdy nie wróci. Miałam wrażenie, że prędzej czy później pogodzi się z żoną i nadal będą razem. Może w końcu powinnam powiedzieć co do niego czuję ? Może w końcu wyjawić swoje uczucia ? A co jeśli on przestraszy się i ucieknie ? Jeśli mu na mnie nie zależy ? Tylko jeśli tak by było, to co robiłby teraz w moim łóżku ? Musiałam się uspokoić i przestać o tym myśleć, ale jak ? Nienawidziłam tego stanu, gdy nic nie jest pewne. 
Ciszę przerwał dźwięk jego telefonu. Niechętnie i leniwie się podniósł. Po odczytaniu sms'a uśmiechnął się jak jeszcze nigdy wcześniej i podał mi telefon. Zmarszczyłam nos nie wiedząc o co mu chodzi, ale po przeczytaniu nadal nie byłam pewna swojej przyszłości z nim.

"Nie uwierzył w bajeczkę z chorobą, wręcz przeciwnie zostawił mnie ! 
Nie mogę w to uwierzyć. A myślałam, że ze mną zostanie teraz i na zawsze. 
Co ja mam teraz zrobić ?
Olalla"

Okłamała go. Jak tak można udawać, że jest się chorym ? Czy ona do końca zgłupiała ? Do czego zdolne są kobiety, by zatrzymać swojego ukochanego przy sobie.
- Przykro mi - powiedziałam odrobinę nieszczerze i spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Nie powinno, bo ja już do niej nie wrócę. Nie pozwolę jej wychowywać naszych dzieci. Zresztą powinnaś się cieszyć - cmoknął mój policzek.
- Niby dlaczego ? - Boże, czy ktoś wytłumaczy mi o co tutaj do cholery chodzi ? Chyba jestem za tępa na to wszystko.
- Jak to dlaczego ? Zdałem sobie sprawę, że ten rozdział w życiu mogę i powinienem zakończyć już jakiś czas temu. Pora by zacząć pisać nowy rozdział z Tobą w roli głównej - patrzył na mnie, czekając na jakąkolwiek reakcje. Dopiero teraz zrozumiałam. On chce być ze mną ! Czy ja śnię ? To nie może być prawda ? Sławny i nieziemsko przystojny Fernando Torres pragnie zacząć życie od nowa ze zwykłą pokojówką. 
Widząc promienny uśmiech na mojej twarzy wyściskał mnie z całej siły. Z całej tej radości poniosły nas emocje. Nie obchodziło nas to, że ktoś może nas podsłuchać. Nic już nie było ważne, bo Torres nie wróci do Olalli. Nigdy ! Przynajmniej taką miałam nadzieję.

Muzyka ]

Napastnik wbił się w moje wargi namiętnie i zawzięcie je całując. Energicznym ruchem pozwoliłam sobie ściągnąć jego koszulkę. Dlaczego jego ciało musiało być aż takie idealne ? Całowałam każdy centymetr jego boskiego ciała. Podgryzałam delikatnie płatki jego uszu, lizałam okrężnymi ruchami szyję jednocześnie bawiąc się jego włosami. Mimo, że nie robiliśmy tego pierwszy raz to poznawaliśmy się na nowo. Wokół wirowało napięcie seksualne, które pragnęliśmy rozładować. On równie szybko pozbył się mojej piżamy, którą zawiązał mi dłonie za plecami. Tego jeszcze nie próbowaliśmy, ale czemu by nie przetestować ?Siedziałam oparta o oparcie, a on powoli rozbierał się przede mną. Mały interesujący pokaz. A ja nic nie mogłam zrobić. Denerwujące, a zarazem cholernie podniecające uczucie. Podszedł do mnie bliżej i delikatnie dmuchał po mojej szyi. Odchyliłam głowę, ale od razu zganił mnie za to.
- Patrz na mnie - powiedział seksownym głosem i palcem błądził po moim nagim ciele. Pragnęłam go. Pragnęłam go tu i teraz ! A on zamiast cokolwiek robić to drażnił się ze mną. 
- Fernando, proszę... - wyszeptałam. 
On jedynie uśmiechnął się zadziornie i zaczął całować mój brzuch schodząc coraz niżej, i niżej. Z moich ust zaczęły wydobywać się pierwsze dźwięki rozkoszy, którą mnie obdarowywał. Będąc już prawie u celu ominął najważniejsze miejsce i zszedł na uda. Je również starannie wycałował. Jego również to bardzo podniecało. Było to widać w jego oczach, choć nie tylko. Gdy w końcu dotknął mojego najczulszego miejsca - krzyknęłam z rozkoszy.
- Ciii... - uciszał mnie. Powoli wsunął we mnie palec, kręcąc nim kółka. Tak bardzo pragnęłam go dotknąć. Pragnęłam by we mnie wszedł czymś innym. Palec nie dawał tyle rozkoszy co inna rzecz. Spojrzałam na niego błagalnie, ale on nie skończył jeszcze swoich przyjemnych tortur. 
Widząc moje rozpalone policzki i ogniki pożądania w oczach zrobił to o co go prosiłam. Nie przejmowałam się już jego prośbami bym nie krzyczała. Sprawił, że byłam niesamowicie podniecona. Czułam jak dreszcze rozkoszy rozchodzą się po moim bezbronnym ciele. Działało to na mnie jak lek przeciwbólowy na wszystkie problemy. Dawało mi to ukojenie. Dopiero teraz poczułam, że na prawdę go kocham. I że on kocha mnie ! Nie mogłam w to uwierzyć, ale jeszcze nigdy nie robiliśmy tego z takim zaangażowaniem. Uczucia były jak wyłożone na tacy. Oboje wiedzieliśmy, że to jest to. Tylko jak długo będzie to trwać ? 
- Fernando ! Kocham Cię ! - wykrzyczałam. Nie do końca przemyślałam ten ruch, ale w takich chwilach nie myśli się o tym co się mówi. 
- I ja ciebie - ucałował mnie kładąc się obok. Jego rozmarzone duże oczy mówiły to samo, a ja uwierzyłam mu. W tej chwili uwierzyłabym we wszystko co by do mnie powiedział.


niedziela, 22 września 2013

Rozdział 9

Muzyka ]

Ocknęłam się i poczułam jak ktoś klepie mnie po twarzy. Co się stało ? Gdzie ja byłam ? Ah tak.. Przeczytałam ten cholerny list i zemdlałam, ale kto do cholery bił mnie po twarzy ? Nie wiedział, że lepsza jest technika usta-usta ? A przynajmniej mniej bolesna. Otworzyłam oczy i usłyszałam nagły zryw wokół mnie. Nade mną stał Fernando, a obok niego Olalla. Wśród nich wyłapałam jeszcze Juana Matę oraz przyjaciółki z ich partnerami. Wielkie mi halo, zemdlałam.
- Blan, co się stało ? - spytał Juan. Torres się nie odzywał. Od razu zrobił miejsce przyjacielowi.
- Nic. Ja tylko.. Nie wiem dlaczego zemdlałam - kłamałam jak z nut. Wiedziałam, że muszę powiedzieć Nando o tych wynikach, ale na pewno nie teraz.
- Coś cię boli ? - wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Czułam perfumy Dzieciaka oraz inne kobiece. O mało co nie zwymiotowałam na samą myśl, że robił to z nią w tym łóżku.
- Nie, wszystko w porządku. - podniosłam się gwałtownie i syknęłam z promieniujące bólu. Zamknęłam oczy i opadłam z powrotem na poduszkę. Głowa bolała mnie jak diabli. Musiałam solidnie obić swoją główkę o te pieprzone łóżko. Mam nadzieję, że jedyne co mi się stało,  to nabiłam sobie ogromnego siniaka.
- Yhym, właśnie widzę - wtrącił Xavi - Victor leć po medyka. Musi ją zobaczyć.
Victor skinął i wybiegł z pokoju. Reszta nadal tłoczyła się wokół łóżka zanadto przeżywając to wszystko.
- Dajcie spokój. Ja tylko zemdlałam i lekko się uderzyłam. Przecież nic się nie dzieje. Chcę już wracać do domu
- Nawet o tym nie myśl. Jeśli Medyk się zgodzi, to możesz wracać do domu. Nawet Cię odwiozę. -westchnęłam i zrezygnowałam z dalszego marudzenia. Leżałam i wcale się nie ruszałam.
Chwilę później wrócił Valdes wraz z jakimś mężczyzną. Niski mężczyzna zaczął badać moją głowę. Na szczęście to nie było nic poważnego. Tak jak myślałam, nabiłam sobie guza, ale przez kilka następnych dni nie mogłam się przemęczać. Mata wziął mnie pod ramię i pomógł mi się pozbierać do wynajętego samochodu. Nawet pomógł mi do niego wsiąść. Gdy sam zajął miejsce kierowcy odwróciłam się w jego stronę. Dlaczego Dzieciak nie mógłby być taki opiekuńczy jak jego przyjaciel ?
- Juan, muszę Ci coś powiedzieć  - oparłam się o fotel siedząc bokiem i przyglądałam się zawodnikowi Chelsea.
- Tak ? Słucham Cię - spojrzał na mnie przez sekundę, a potem nadal patrzył na drogę.
- Bo ... nie wiem jak Ci to powiedzieć. Torres powinien się przebadać i ja chyba też powinnam.
- Co ? Dlaczego ? - nie rozumiał o czym mówię. Sama bym była zdziwiona na jego miejscu słysząc takie rzeczy. I to tak nagle.
- Ja zemdlałam bo .. nie powinnam tego robić, ale przeczytałam list, który wypadł z torebki Olalli. Ona jest chora - przerwałam. Nie wiedziałam jak może na to wszystko zareagować.
- To cię tak zszokowało ? - nadal był niewzruszony.
- Juan.. Ona ma HIV - zahamował tak ostro, że o mało nie uderzyłam głową o tapicerkę. Na szczęście nic za nami nie jechało.
- Musiałaś coś źle przeczytać.
- Wiem co widziałam. Ewidentnie było napisane, że wynik jest pozytywny. Proszę, ostrzeż Torresa - chwyciłam jego dłoń, błagając. Musiałam coś zrobić w tej sprawie, ale nie wiedziałam co.
- Jesteś tego pewna ?
- Jeśli mi nie wierzysz, to powiedź, że np. zostawiłam jakiś liścik dla Torresa w torebce Olalli. Wtedy sam się o tym dowie. Zrobisz to dla mnie ? Błagam. Nie mogę go stracić. Nawet jeśli nie będziemy razem, to niech dalej gra.
- Dobrze Blanco, postaram się - ucałował mnie w czoło i odwiózł do domu. Wiedziałam, że nie jest do końca przekonany do tego wszystkiego, ale musiał spróbować. Byłam prawie w 100% pewna, że wybierze tą drugą opcje. Bo co innego mógłby zrobić ? Powiedzieć mu "Siema stary. Blanca twierdzi, że twoja żona ma HIV i chce, żebyś się przebadał" ? To niedorzeczne. Pomyślałby, że jego kolega ze świrował. 

** Torres **

- Jak ona się czuje ? - spytałem przyjaciela od razu po jego powrocie. Na szczęście Olalla poszła się kąpać, więc mieliśmy chwilę swobody by porozmawiać. Chciałem, żeby powiedział mi, że wszystko jest z nią okej. By mnie uspokoił. Przez cały czas cholernie się o nią bałem, ale nie mogłem tego okazać. Co ona takiego zobaczyła bądź zrobiła, że zemdlała ?
- Dobrze. Odprowadziłem ją pod same drzwi, więc mamy pewność, że dotarła cała do domu. Mówiła coś o jakimś liście dla Ciebie w torebce Olalli. Może się bała, że ktoś ją przyłapie i się potknęła ? - spojrzałem na niego zdziwiony, ale podszedłem do szafki nocnej i zacząłem szperać po torebce. Boże, jak te kobiety potrafią tu cokolwiek znaleźć ? Istny chlew. W torebce nie było żadnego listu. O zaraz, spod łóżka coś wystaje. Otwarta koperta, a pod nią pogięty list. Dokładniej przyjrzałem się kopercie. Ewidentnie była ze szpitala. Co to za cholerny list ? To nie jest na pewno ten list od Blanci. Niestety ciekawość wygrała i rozłożyłem go.

"Test na obecność wirusa HIV Pani Olalli Domínguez Liste
Z przykrością informujemy, że wynik testu jest pozytywny"

- Juan, chodź tu szybko ! - zawołałem przyjaciela, który szybko do mnie dołączył. Pokazałem mu to i nie wierzyłem własnym oczom. Zresztą na jego twarzy również malowało się zdziwienie.
- Nic nie rozumiem - powiedział.
- Jakiś czas temu zrobiła sobie tatuaż. Sama wybierała salon, to teraz ma. Nie możliwe, żeby mnie zdradziła, więc to jedyne wytłumaczenie - złapałem się za głowę i usiadłem na łóżku. To nie miało sensu. Halo ! Przecież skoro ona ma HIVa to ja też mogę mieć. Tatuaż robiła na kilka tygodni przed moim wyjazdem. I od tego czasu do mojego wyjazdu kochaliśmy się kilka razy. A potem kochałem się ... Kurwa ! Blanca !
Wybuchłem. Nie obchodziło mnie już to co myśli Olalla i to czy dowie się o rudowłosej czy nie. Akurat wyszła z łazienki.
- Co to wszystko ma znaczyć ? - machałem jej papierem przed oczami.
- Uspokój się. Co to jest ? - była opanowana i nie wiedziała co mam na myśli.
- Może ty mi powiesz ? - podałem jej go i o dziwo nagle sobie przypomniała.
- Fer, ja nie wiedziałam. Zrobiłam ten test, ale nie wiedziałam, że mam HIV. Nie otwierałam jeszcze tego listu !
- Kochaliśmy się tyle razy bez zabezpieczeń ! Mogłaś mnie zarazić ! To Cię nie obchodzi ? - cały drżałem z nerwów. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak ważna jest dla mnie rudowłosa. Ja na prawdę coś do niej czułem i to było silniejsze niż uczucie do mojej żony.Gdy ona robiła krok w moją stronę, ja robiłem dwa w tył. Miedzy nami stanął Mata. Wiedziałem, że nie chciał sie wtrącać, ale chciał nas zatrzymać.
- Kochanie, pozwól mi się wytłumaczyć.
- Wyjedź. Wyjedź natychmiast ! - wkurzyłem się i zrzuciłem wazon z okna, który rozpadł się w drobny mak. Nie wytrzymałem. Jak tak można ? Owszem było mi jej żal, że ma HIV, ale jak mogła się nie zabezpieczyć ? Nawet jeśli tylko podejrzewała, że może być chora na to świństwo.
- Musze do niej pojechać. Teraz ! - wybiegłem z pokoju, zostawiając przyjaciela samego i złapałem pierwszą lepszą taksówkę. Nie chciałem prowadzić. To mogłoby się źle skończyć. Może to był czas wyjawić swoje uczucia ?
Chwile później już stałem pod jej mieszkaniem, czekając aż mi otworzy. Drzwi się uchyliły i zobaczyłem ją w satynowej koszuli nocnej. Wyglądała przepięknie. Wstyd się przyznać, ale mój przyjaciel ucieszył się na jej widok. Nie po to tu przyszedłem. Nie czas na to wszystko.
- Mogę wejść ? - spytałem. Wpuściła mnie i zaprowadziła do swojego pokoju. 

***

Nie odważyłem się wyznać jej uczuć, ale zgodziła się bym tą noc spędził razem z nią. Tak się ucieszyłem móc kolejny raz trzymać ją w ramionach. Była taka drobniutka. Czasami bałem się, żeby jej przypadkiem nie uszkodzić. Prawie zasypialiśmy, gdy nagle odezwał się mój telefon.

"Nie uwierzył w bajeczkę z chorobą, wręcz przeciwnie zostawił mnie ! 
Nie mogę w to uwierzyć. A myślałam, że ze mną zostanie teraz i na zawsze. 
Co ja mam teraz zrobić ?
Olalla"

Chyba pomyliła numery. Ale zaraz. Bajeczka z chorobą ? Czyli tak na prawdę nie miała HIV ? To cudownie ! Pokazałem rudej tą wiadomość i wyściskałem z całej siły. To była wspaniała wiadomość. Teraz już byłem pewny, że Olalla była tylko epizodem w moim życiu. Jak ona mogła mnie tak oszukać ? I to tylko, żeby mnie przy sobie zatrzymać. Nie pozwolę jej wychowywać naszych dzieci. Nie po tym jak mnie oszukała. Najważniejsze, że miałem moją małą kruszynkę obok. Tylko to się liczyło. 

wtorek, 17 września 2013

Rozdział 8

** Torres **

- Cześć kochanie ! - ktoś wszedł do mojego apartamentu i od wejścia darł się wniebogłosy. No może nie tak głośno, ale na kacu wszystko jest głośniejsze. Rano słyszałem jak trawa rośnie za oknem. Na początku pomyślałem, że może Blanca wróciła, ale przecież miała być u chorego Ojca. Leniwie otworzyłem oko i zobaczyłem ją. Z jednej strony ucieszyłem się, a z drugiej przeraziłem. Co ona tutaj robi ?! "To już po mnie" - pomyślałem.
- Cześć, cześć - mruknąłem cicho.
- Kaca masz ?
- Moralnego - wyrwało mi się, ale na szczęście nie usłyszała, więc kiwnąłem tylko głową. Zauważyłem, że ciągnęła za sobą walizkę. To na ile ona tu przyjechała ? I gdzie są dzieci ? Oby ich tutaj ze sobą nie zabrała. To nie jest miejsce dla nich.
- Może zjemy razem obiad ? - spytała. Wstałem z łóżka i założyłem bokserki i jakieś pierwsze lepsze spodnie dresowe.
- Możemy, ale tutaj w hotelu - dziewczyna uśmiechnęła się i rzuciła mi się na szyję ze szczęścia.
- Tęskniłam za Tobą kochanie - powiedziała i ucałowała mnie. 

** Blanca **

Poniedziałek. Najgorszy dzień tygodnia. Nie potrafiłam się zwlec z łóżka. Jednak czegoś albo lepiej mówiąc kogoś brakowało mi w nocy. Nie miałam się do kogo przytulić. Nikt nie ucałował mnie na dobranoc.
Wchodząc do szatni w pracy od razu naskoczyły na mnie przyjaciółki.
- Blan jak mogłaś być taka nieodpowiedzialna ?! Nie odzywałaś się przez dwa dni ! Gdzieś ty była ? - gorączkowały się Milagros i Evita.
- Siedziała u Torresa - wtrąciła się Monic.
- Jak to u Torresa ? Przez cały weekend ?
- Tak to. Zaprosił mnie, to zostałam - wzruszyłam beznamiętnie ramionami i zaczęłam się przebierać.
- Miałaś się w nim nie zakochiwać. Będziesz cierpieć, przecież wiesz, że on wróci do Olalli. - dobijała mnie Milagros, ale mówiła prawdę.
- Dziewczyny ja to wszystko wiem i nie kocham go.
- Nas nie oszukasz, ale rób co chcesz. 
- Lepiej powiedźcie co tam u was i waszych chłopaków - wiedziałam, że dziewczyny spotykają się z piłkarzami. Miałam najlepszego informatora na świecie. Torres wiedział wszystko co się działo w drużynie.
- Z Xavim wszystko idzie po mojej myśli. Boję się tylko rozstania. On będzie musiał wrócić do Barcelony, a ja zostaję tutaj. Nie wiem czy to przetrwa. Boję się, że to tylko wakacyjny romans. Będziemy się starać, żeby to nie przeminęło, chociaż będzie ciężko.
- Mam to samo z Busim. Przyzwyczailiśmy się do siebie. Dziewczyny nie umiem uwierzyć, że to wszystko jest prawdą. Jeszcze tydzień temu byłyśmy spokojnymi, może nie do końca szczęśliwymi, ale najlepszymi przyjaciółkami. A teraz co ? Prawie nie spędzamy ze sobą czasu. Okej, była impreza w piątek, ale nagle się rozdzieliłyśmy i każda poszła w swoją stronę.
- Mam nadzieję, że to wszystko wróci -dodałam - Moni, a jak u Ciebie i u Victora ? 
-Nie wiedziałam, że mogę być tak szczęśliwa. Victor w tym roku zmienia klub i chce znaleźć coś bliżej nas. Planujemy być razem. Mam nadzieję, że wszystko będzie po naszej myśli.
- Wybaczcie, muszę już lecieć. Boję się jak te pokoje wyglądają, po weekendzie - cieszyłam się szczęściem przyjaciółek, ale uświadomiłam sobie, że ja nigdy nie będę szczęśliwa z Fernando. Chciałam się nim nacieszyć póki mogłam. Byłam gotowa na rozczarowanie, ale czy aby na pewno ?

***

Pokój Dzieciaka zostawiłam jak zwykle na koniec. Taka już była nasza tradycja. Po pracy podreptałam do niego uśmiechnięta, nadal w stroju pokojówki. Po weekendzie jego apartament na pewno będzie wymagał porządnego sprzątania. Oby tylko nie wyglądał tak jak podczas naszego pierwszego spotkania.
Otworzyłam drzwi bez pukania i weszłam pewna siebie. Na podłodze zobaczyłam damskie ubrania, co bardzo mnie zaskoczyło. Czyżby znalazł sobie kolejną panienkę do przelecenia ? Zaciekawiona poszłam dalej i nagle zauważyłam całującą się parę, siedzącą przed telewizorem. Ciągnąc za sobą wózek, narobiłam hałasu i ewidentnie im przerwałam. Kobieta odwróciła się w moją stronę i od razu ją poznałam. Olalla. A ona skąd się tu wzięła? On po nią zadzwonił? Zaczął za nią tęsknić?
- A Pani co tutaj robi ?! I dlaczego weszła Pani bez pukania ?! - oburzyła się i zaczęła wrzeszczeć. Torres siedział nie mówiąc nic. Ah tak, no przecież. Gdyby coś powiedział, wszystko mogłoby wyjść na jaw.
- Bardzo Panią przepraszam, proszę mi wybaczyć. Niestety muszę tu posprzątać, to moja praca.
- Nie obchodzi mnie to. W Pani obowiązku jest też zachowywanie się kulturalnie, a wchodzenie do czyjegoś pokoju bez pukania, jest raczej niekulturalne. - Nando położył jej rękę na ramieniu i pierwszy raz się odezwał.
- Daj spokój Oli. Chodź idziemy na obiad i pozwólmy jej tu posprzątać - udobruchał ją tym, a wychodząc z pokoju nawet na mnie nie spojrzał. Czułam się podle. Oparłam się o szafę stojącą nieopodal i błagałam by tylko nie płakać. Nie wytrzymałam. Rozpłakałam się jak głupia.
Nie wiem ile tak płakałam, ale nagle ktoś wszedł do pokoju. Obejrzałam się w stronę drzwi, a tam stał Juan Mata.
- Fernando nie ma, wyszedł z Olallą - powiedziałam, otarłam łzy i chwyciłam odkurzacz.
- Wiem, przyszedłem do Ciebie - podszedł do mnie i przytulił mnie. Tak bezinteresownie. Stałam otępiała i nie mogłam się ruszyć.
- Jak to do mnie ?
- Dzieciak mi pisał, że potrzebujesz pocieszenia. Mimo wszystko on się o ciebie martwi. Uwierz mi - otarł kolejną łzę spływającą po moim policzku.
- Po co on ją tu zapraszał ? - ledwo wydusiłam z siebie to pytanie.
- On jej nie zapraszał. Przyjechała wczoraj wieczorem. Przecież nie mógł jej tak po prostu wyrzucić.
- Przepraszam, muszę wracać do pracy - mimo wszystko byłam wdzięczna Juanowi, że przyszedł do mnie i próbował mnie pocieszyć. Zawsze to był miły gest. Spojrzał na mnie jeszcze raz, uśmiechnął się i wyszedł. Nie mogłam zaniedbać pracy. Niestety musiałam posprzątać ten pokój.
Sprzątałam akurat sypialnię, kiedy przez przypadek strąciłam torebkę żony piłkarza. Cała zawartość torebki wysypała się na ziemię. Musiałam to jak najszybciej zebrać. Pośród rzeczy znalazłam kopertę ze szpitala. Nie wiem co mnie podkusiło, ale otworzyłam ją. Miałam nadzieję, że nie zobaczę tam zdjęcia kolejnego dziecka. Powoli i niepewnie wyciągnęłam papier z koperty i zaczęłam czytać.

"Z przykrością informujemy, że wynik testu jest pozytywny"

Że co?! Jak to wynik pozytywny ?! A co jeśli ?! Nie, nie mogę tak myśleć. To wszystko jest niemożliwe. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i uderzając głową o kant łóżka, upadłam na ziemię. Nie pamiętam już niczego. Najwidoczniej straciłam przytomność. Mocno przywaliłam o to łóżko. 

czwartek, 12 września 2013

Rozdział 7

** Monic **
Obudziłam się, tzn zostałam brutalnie obudzona o godzinie 1000. Ludzie jest sobota ! Czy ja nie mogę się nawet wyspać w te dwa wolne dni od pracy ? Codziennie wstaję z samego rana, chyba należy mi się odpoczynek, czy nie ?!
Wyplątałam się z objęć Valdesa, który też się na chwilę przebudził i sięgnęłam po wyjący telefon. Myślałam, że chwile podzwoni i przestanie, ale nic z tego.
- Tak, słucham ? - ziewnęłam.
- O przepraszam Cię, Monic. Czy jest z Tobą Blanca ? - Blanca ze mną ? Rany boskie nie widziałam jej od imprezy, czyli prawie od dwóch dni. Musiałam coś wymyślić na szybko, by uspokoić jej matkę, a potem zacząć jej szukać. Domyślałam się, gdzie może być.. Niestety.
- Tak, proszę Pani. Śpi w drugim pokoju. Zagadałyśmy się wczoraj i poszłyśmy późno spać. Wie Pani, jak ona reaguje, jak ktoś ją obudzi. Dlatego jak tylko wstanie to powiem, żeby zadzwoniła.
- Dziękuję Ci kochana. I jeszcze raz przepraszam - łyknęła kłamstwo jak rybka haczyk.
- Nic się nie stało. Do usłyszenia - rozłączyłam się i bez zastanowienia wybrałam numer do poszukiwanej. Niestety nie odbierała. Zadzwoniłam również do Milagros i Evity, ale one również nie widziały ostatnio naszej zguby. Lecz wszystkie byłyśmy zgodne co do jednej sprawy. Za jej nagłe zniknięcie odpowiedzialny był Fernando Torres.
- Victorkuuu .. - szturchnęłam go delikatnie, nie podziałało - Kochanie, obudź się - potrząsnęłam nim odrobinę i w końcu otworzył oczy.
- Co się stało ?
- Muszę iść szukać Blanki. Nikt jej nie widział od dwóch dni. Przed chwilą dzwoniła jej mama. Gdzie Dzieciak ma pokój ?
- Dzieciak ? - uniósł się na łokciu - a co z tym wszystkim Dzieciak ma wspólnego ?Aaaaah no tak ! To z nią wyszedł z baru. Myślisz, że ona tam nadal jest ?
- Nie wiem Vic, na prawdę nie wiem, ale muszę spróbować. Pójdziesz ze mną ?
- Jasne, tylko daj mi się ubrać - odkrył się i ponownie ujrzałam jego umięśnione ciało i nie tylko.
- Chyba możemy opóźnić nasze poszukiwania o godzinę. Chodź tu do mnie !
Może w tym momencie byłam cholerną egoistką, ale jego seksowne ciało doprowadzało mnie do ekstazy. Złapałam go za rękę, pociągnęłam do siebie i zaczęłam namiętnie całować. O dziwo miałam nadal siłę po nocnych igraszkach. To wszystko była jego wina. To on tak na mnie działał.
- Runda czwarta - zaśmiałam się i poczułam jego nabrzmiałe prącie na moim udzie.

***

Już ubrana czekałam na Valdesa, który jeszcze brał prysznic. Musieliśmy w końcu sprawdzić gdzie podziewa się Blanca. Nigdy nie sądziłam, że może być taka nieodpowiedzialna. Chociaż skoro jest z Dzieciakiem to wszystko możliwe. Jego pseudonim nie wziął się z nikąd.
- O cześć. Co wy tu robicie ? - drzwi otworzył nam w samych krótkich spodenkach, jakby właśnie wrócił z plaży. 
- Widziałeś Blankę ? - przecisnęłam się między nim a drzwiami, nie czekając na zaproszenie.
- No jest u mnie, ale właśnie .. - nie musiał kończyć, bo zobaczyłam przyjaciółkę otuloną kołdrą i z rozczochranymi włosami.
- Co ty tu robisz ?! Zdajesz sobie sprawę, że mama Cię szuka ?! Przez Ciebie zmuszona byłam ją okłamać.
- Monic uspokój się. Jestem dorosła. Nie muszę się nikomu tłumaczyć - uśmiech zszedł jej z twarzy i zrobiła się zdenerwowana.
- Yhym, taaa jasne. Dorosła. Właśnie zauważyłam. A zresztą rób co chcesz, tylko zadzwoń do mamy. Martwi się o Ciebie - obróciłam się na pięcie i już miałam przekroczyć próg tego pokoju, ale usłyszałam ją ponownie.
- Nagle przypomniało jej się o córeczce ? Zresztą to nie twoja sprawa, sama widzę znalazłaś sobie przyjaciela.
- Valdesa w to nie mieszaj - warknęłam i wyszłam.

** Blanca **

Wiedziałam, że nie powinnam wypowiadać tych wszystkich słów, ale co ją to obchodziło co ja robię ? To moja sprawa z kim sypiam. Nie powinna być taka wścibska. Rozumiem, chciała pomóc. Jestem tu cała i zdrowa, nic mi się nie stało, więc po co drążyć temat ?Wiedziałam też, że nie obrazi się na mnie. Często "kłóciłyśmy" się o błahostki, ale taki już nas urok. Zawsze prędzej czy później się godziłyśmy.
Szczerze to zaskoczył mnie widok Victora i Monic razem. Od razu domyśliłam się, że mogli razem spędzić tą noc. A może nie tylko tą ? Kto ich tam wie. Cieszyłam się z tego powodu i nie wierzyłam w to wszystko jednocześnie. Jak całe życie niewiele znaczących istotek potrafiło się zmienić w zaledwie kilka dni.
Tego samego dnia wieczorem zadzwoniłam do rodzicielki, żeby przestała się w końcu martwić i pozwoliła mi się cieszyć życiem. Powiedziałam jej również, że wrócę dopiero w niedzielę wieczorem. Są wakacje, mieszkamy na Ibizie, a ja czuję się jakbym była zamknięta w więzieniu. To może dlatego tak kręcił mnie ten związek z Torresem. On dawał mi jakąś namiastkę wolności. Dlatego tyle czasu chciałam spędzać przy nim. Mogliśmy się kochać całymi dniami, jeść wspólnie posiłki, opalać się na balkonie lub po prostu siedzieć na kanapie i oglądać durnowate seriale.

** Torres **

- Blan, wychodzę z Matą na jednego. Niedługo wrócę - ucałowałem ją w usta na pożegnanie i wyszedłem. Powoli gubiłem się w tym wszystkim. Musiałem porozmawiać z przyjacielem. Kto inny by mnie zrozumiał jak nie on ? Dobrze wiedział, że nigdy nie zdradziłem Olalli. Ten romans powoli mnie wykańczał, ale przyznać muszę, że uzależniłem się od przebywania z nią. No dobra może od seksu z nią.
- Juan, ratuj - powiedziałem od razu od wejścia.
- Nando ? A ty nie z Blancą ? - uśmiechnął się i podał mi piwo.
- Daj spokój. Nie masz czegoś mocniejszego ? Muszę się upić.
- Rany, stary co się stało ? - wyciągnął wódkę z barku i rozlał do kieliszków. Wypiliśmy jednego, żeby nam się lepiej rozmawiało i przeszedłem do sedna sprawy.
- Zaczynam się fatalnie z tym czuć. Inaczej, ja już nie wiem co czuję. Zaczynam się od niej uzależniać. Sam chciałem tylko seksu a teraz co ? Przecież w Londynie czeka na mnie Olalla i dwójka dzieci. Nie mogę ich zawieść. Oni są całym moim życiem.
- A mi się wydaje, że to tego całego twojego życia wdarł się ktoś trzeci. Ty już nie kochasz Olalli.
- Stary co ty pierdolisz ?! Kocham Olallę z całego serca ! - oburzyłem się. Jak on mógł powiedzieć coś takiego ?
- Jesteś tego taki pewien ? - jego głos był nadal bardzo spokojny i opanowany. Nie chciał mnie urazić, tylko coś mi uświadomić. Musiałem się na prawdę zastanowić co i do kogo czuję. Przecież nie mogłem się zakochać w Blance. Nie ! To nie możliwe.
- Polej - powiedziałem i podsunąłem koledze z drużyny swój kieliszek.
Nie mam pojęcia ile wódki poszło, ale nie byłem w stanie wrócić do pokoju, dlatego zostałem u Maty. To było najlepsze wyjście. Musiałem sobie przemyśleć też kilka spraw, ale po pijaku to nie był najlepszy moment.
Gdy wróciłem do pokoju, gdzieś koło 1225 rudowłosej już nie było. Odnalazłem małą samoprzylepną karteczkę na lodówce z wiadomością od niej.

"Tata wylądował w szpitalu. Przepraszam, ale muszę szybko tam jechać.
Do zobaczenia, Blan"

Wyciągnąłem butlę wody z lodówki i poszedłem do sypialni. Nie miałem siły na nic, a taki wolny dzień na pewno mi się przyda. Obiecałem sobie, że pomyślę o wszystkim, więc to był numer jeden do wykonania na dzisiaj. Wziąłem jeden wielki łyk wody i zasnąłem w oka mgnieniu. 

wtorek, 10 września 2013

Rozdział 6

____________________________________________________
dopiska : tak tak, już widzę. Dodałam do Milagros zdjęcie Monic. Wybaczcie. Ale już nie będę zmieniać. Więc patrzcie tylko na sukienkę :)))
____________________________________________________

[Podkład muzyczny]

- Fer, ale ja już muszę wychodzić, na prawdę. Holenderka i tak już będzie wkurzona - zwróciłam się do niego, zakładając stanik i zerkając na niego ukradkiem. Te słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Tak na prawdę to nigdy nie chciałam stąd wychodzić. Ubierałam się bardzo mozolnie, by tylko móc spędzić z nim kilka sekund dłużej.
- Ale nigdzie nie musisz iść - drażnił się ze mną. Dmuchał delikatnie wzdłuż mojego kręgosłupa, co powodowało, że jeszcze bardziej zapragnęłam zostać w jego łóżku kilka godzin dłużej. Oboje byliśmy gotowi na kolejną rundę naszych miłosnych zapasów.
- Też chciałabym zostać, ale nie mogę. Zrozum. Przyjdę jak tylko skończę pracę.
- Dzisiaj nie pracujesz - powiedział całkowicie poważny.
- Dlaczego? Bo ty tak mówisz? - zachichotałam i zapięłam właśnie guziki stroju.
- Ile razy mam powtarzać, że dzisiaj nie pracujesz? - jednym ruchem wszystkie guziki poleciały w cztery strony świata - Nie musisz mi dziękować.
Nie zdążyłam go już o nic zapytać. No dobra, nie byłam nawet w stanie. Jego usta szybko odnalazły moje i już miały lepsze zajęcie niż gadanie.
- Kręcisz mnie pokojóweczko - szepnął i powoli pozbawiał mnie garderoby. Całował moją szyję, lekko ją skubiąc. Uwielbiałam to. Miałam wcześniej chłopaka, ale on nie potrafił zrobić tego tak jak on. Nawet nie wiecie jaką przyjemność sprawiało mi samo podziwianie jego muskularnego ciała. Był idealny w każdym miejscu.
No to zaczęliśmy rundę 2, a może już 3. Nie ważne, którą. Każda jest tak samo emocjonująca i podniecająca. Podczas każdej z nich nie ma ani sekundy, żebym się nudziła. Był prawdziwym demonem, ale to mnie kręci. Powoli uzależniałam się od niego. O dziwo, wcale mi to nie przeszkadzało.
- Zgadzam się. To tylko seks.

** Torres **


Gdy wypowiedziała te słowa, oszalałem. W końcu! Udało się! Teraz mogę być pewny, że się we mnie nie zakocha. Zresztą, będę tutaj jeszcze tylko kilka dni. Niedługo wszystko wróci do normy. Wrócę do Olalli, Nory i Leosia. Pewnie już za mną tęsknią. Przeraziła mnie myśl, że dopiero pierwszy raz od przyjazdu, o nich pomyślałem. Co ze mnie za mąż i ojciec? To Blanca wywróciła całe moje życie do góry nogami. Nie żałuję, bo dzięki niej uczucia takie jak namiętność powróciły. Najbardziej podniecające w tym wszystkim było to, że w każdej chwili nasz romans mógł wyjść na jaw. Może to dziwne, ale podnieca mnie adrenalina krążąca wraz z krwią.

Gdy tylko zobaczyłem Blan w moim pokoju w stroju pokojówki, wiedziałem, że coś z tego będzie. Wtedy, tamtego dnia, wszyscy wyszli z hotelu, a ja zostałem. Zostałem i czekałem, aż znowu ją zobaczę. Może nazwiecie mnie świnią, że robię takie rzeczy mojej żonie, ale nie potrafię się jej oprzeć. To jest silniejsze ode mnie. Mam nadzieję, że jak wrócę do Londynu, to wszystko się ustatkuje. 

** Milagros **

- Cześć dziewczyny - uśmiechnięta, wspominając wczorajszy wieczór podeszłam do stolika, przy którym siedziały już Monic i Evita. Niestety nigdzie nie widziałam Blan. Możliwe, że jeszcze nie zeszła na przerwę.
- Cześć Mili. Widziałaś gdzieś Blankę?
- Nie. Od wczoraj jej nie widziałam. Zresztą mało pamiętam co się wczoraj wydarzyło -serio. Miałam kompletną pustkę w głowie. Co ostatnie pamiętam ? To, że siedziałam Xaviemu na kolanach. Aah, nie! Wiem jeszcze, że cały wieczór spędziliśmy razem. Tylko nie wiem co dokładnie robiliśmy. To już nie było ważne. Najważniejsze było to, że jakoś dotarłam do własnego pokoju.
- Nie ma jej rzeczy w szatni. Myślisz, że tak popiła i nie dała rady przyjść do pracy? - zaśmiała się Monic. Evita nagle zaczęła bawić się telefonem udając, że jest czymś zajęta. Ona musiała coś wiedzieć!
- Evi? Czy ty przypadkiem czegoś nie wiesz?
- Dziewczyny, ja nie wiem czy powinnam. To jej sprawy ... - zakłopotana ledwo wypowiadała słowa.
- Jeśli coś wiesz, to powiedz nam. Proszę - chyba i Monic zauważyła, że coś jest nie tak. Tylko co?
- No dobra, ale jeśli któraś wygada, cokolwiek to nie ręczę za siebie i za Torresa.
- Co z tym wszystkim Dzieciak ma wspólnego?
- Dajcie mi powiedzieć to się dowiecie.
- No mów, mów. Prosimy - powiedziałyśmy z Monic równocześnie i zamknęłyśmy usta na niewidzialne kłódki. Po czym teatralnym gestem wyrzuciłyśmy je za siebie.
 - Dzień przed imprezą nakryłam ich razem w naszej łazience - wytrzeszczyłyśmy oczy z zaskoczenia, ale nic nie powiedziałyśmy, licząc na ciąg dalszy - No i ... Na imprezie, nie odstępował jej na krok. O dziwo wyglądali na szczęśliwych, ale ja nie rozumiem dlaczego po tym co jej zrobił, ona dalej do niego lgnie. Chociaż, to nie nam oceniać.
- I dlaczego nam wcześniej tego nie powiedziałaś ? - jako pierwsza odezwała się Monic. Ja nadal nie potrafiłam otrząsnąć się z szoku. Co prawda, to nie moja sprawa co i z kim Blan robi, ale jesteśmy jej przyjaciółkami. Nam może powiedzieć. Przecież nie polecimy do gazet i nie nagadamy na naszą przyjaciółkę. To chore.
- Nie mogłam. Zrozumcie. Teraz też nie powinnam wam tego mówić. Wybaczcie, muszę już iść - powiedziałam smutna i wyszła, zostawiając nas same z tym wszystkim.
- Co o tym wszystkim myślisz Mili ?
- Pamiętasz, ona od zawsze za nim szalała. I te prezenty co od niego dostała. Powinnyśmy domyślić się już wcześniej, że ona tam nie tylko sprząta - nagle przerwał nam dźwięk przychodzącego sms'a - To mój.

"Wybacz, że dopiero teraz pisze, ale właśnie wstałem. Dziękuję za cudowny wieczór,
mam nadzieję, że będzie okazja go powtórzyć. Jeśli znajdziesz chwilę, to zapraszam do siebie.
Xavi, pokój 120"

- Wiesz co, ja też już muszę iść. Przepraszam - ucałowałam ja w policzek i pobiegłam jak najszybciej do windy, lecz zdałam sobie sprawę, że zrobię z siebie desperatkę. Nie mogę tak po prostu od razu po jego smsie, pobiec do niego jak piesek. Wróciłam się do sprzątania i postanowiłam po pracy do niego podejść. To samo mu napisałam.

***

Przebrana i wyperfumowana weszłam do jego pokoju. Widząc mnie w drzwiach uśmiechnął się promiennie. Chyba nie tylko ja ucieszyłam się, że go widzę. Xavi wyglądał na odrobinę skacowanego, ale i tak był cholernie przystojny. W środku przeżyłam nie małe zaskoczenie. Zobaczyłam roześmianą parkę, EvitęBusiegoChyba wykorzystywali moment, w którym gospodarz poszedł otworzyć mi drzwi. Zarumieniłam się i spojrzałam na Hernandeza. Dopiero teraz zauważyłam, że wygląda olśniewająco. Włosy miał jak zawsze, lekko postawione na żel.
Odchrząknęłam i dopiero wtedy para zauważyła, że nie są sami. Oblali się rumieńcem i serdecznie się do mnie uśmiechnęli.
- To co, gotowi ? - spytał Busquets.
- Na co ? - spojrzałyśmy z Evitą po sobie. Chyba oby dwie nie miałyśmy pojęcia o planach "naszych partnerów".
- No przecież wychodzimy na kolacje ? Xavi, nic im nie powiedziałeś ?
- Stary, jestem na kacu. Za wiele ode mnie wymagasz. No to... Mówię wam, zapraszamy was na kolację - szybko zrobił uśmiech numer pięć, który mówił sam za siebie.
- No ja mogę iść. Nigdzie mi się nie śpieszy - powiedziałam i zdezorientowana podrapałam się po głowie. Serio nie miałam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Dopiero gdy zdezorientowanie zniknęło, uświadomiłam sobie co właśnie powiedział. Idę na podwójną randkę z Xavim, Busim i Evitą ! Na randkę z Xavim ! Moje wewnętrzne ja podskoczyło z radości i wykonało kilka piruetów.



sobota, 7 września 2013

Rozdział 5

Kilka słów wstępu:
Chyba powinnam zrobić tego bloga jako +18 xD Chyba, że wam się nie podobają te sytuacje łóżkowe, to mogę to zmienić :D
Miłego czytania ! ;*
_____________________________________________________________

                - Blanca, musisz dzisiaj z nami wyjść ! No nie daj się prosić ! - podczas przerwy obiadowej Milagros nie dawała mi spokoju. Chociaż z drugiej strony, może powinnam z nimi gdzie wyjść, do jakiegoś baru czy dyskoteki. Ostatnimi czasy nigdzie nie wychodziłam. Wychodziłam do pracy, pracowałam i wracałam do domu - tak właśnie wyglądał mój zwyczajowy dzień przez ostatnie kilka tygodni. A przecież w końcu mamy wakacje ! Trzeba korzystać.
- No dobra, ale gdzie chcecie iść ? - spytałam dokańczając swój posiłek i odkładając talerz na bok. Miałam jeszcze niecałe pół godziny dla siebie.
- Dzisiaj w Pacha jest Piana Party. Wskakujemy w stroje kąpielowe i lecimy ! - Mili chyba bardzo chciała spróbować czegoś nowego. Ibiza jest znana z imprez, a ja nigdy ich nie lubiłam. Tak wiem, jestem dziwna. Chyba należę do tych odludków.
- Piana Party ? Idziemy ! - do naszej rozmowy dołączyła Monic. Spojrzałam na Evi i czekałam na jej reakcję. W końcu tylko ona wiedziała co się wydarzyło dzisiaj rano w naszej przebieralni. Myślałam, że zaprotestuje, ale ona poparła ten pomysł.
- Blan, będzie dobrze. Zapomnisz - szepnęła i pokrzepiająco poklepała mnie po plecach.
- No dobra, co mi szkodzi - powiedziałam zrezygnowana, chociaż wcale nie uśmiechał mi się ten pomysł.
- Jeeeej ! - krzyknęła Mili zrywając na nogi pół kuchni - Przepraszam - dodała odrobinę zawstydzona.
- Spotykamy się u mnie o 21, bo ode mnie mamy najbliżej. A teraz lecę, mam dzisiaj więcej pracy niż zawsze. Pa ! - Monic uśmiechnęła się i wstała od stołu, zostawiając nas same.
- To do zobaczenia ! - za nią od razu podążyła Milagros posyłając nam buziaki.
Spojrzałam na Evi, która ewidentnie chciała mi coś powiedzieć, ale nie wiedziała jak zacząć. Coś musiało się stać. Może widziała się już z Torresem ? Jeśli tak to co jej powiedział. Nagle w mojej głowie pojawiło się mnóstwo pytań, którymi chciałam zadręczać przyjaciółkę.
- Rozmawiałaś z nim ? - zaczęłam niepewnie.
- Tak - yhym, okazała się bardzo rozmowna.
- I co mu powiedziałaś ?
- Uświadomiłam mu kilka spraw. Blan, on nie zasługuje na Ciebie - znów poklepała mnie po plecach i zostawiła samą z jej ostatnim zdaniem pałętającym się po mojej głowie."On nie zasługuje na Ciebie". Co on jej takiego musiał powiedzieć ? Zamówiłam sobie jeszcze herbatę i siedziałam przytłoczona tym wszystkim.

***

                Wysiadając z taksówki cieszyłam się, że nie założyłam stroju kąpielowego. Wstydzę się swojego ciała i zakrywam je gdy tylko mogę. Poszukiwania odpowiedniego ubrania trwały wieczność.  Powoli traciłam ochotę na cokolwiek. Aleee.. Udało się ! Po 20 minutach znalazłam zestaw idealny, a do tego dobrałam moje ulubione niebieskie szpilki. Włosy spięłam w najbardziej wygodnego koka, jakiego potrafiłam zrobić. Nawet nie malowałam się za bardzo, ponieważ nie miałam na to czasu i ochoty.
                Już miałam otwierać drzwi, lecz ktoś mnie w tym ubiegł. To były dziewczyny. Wszystkie planowały ubrać stroje kąpielowe, a co się okazało ? Każda miała na sobie sukienkę (chyba). Milagros, Monic i Evi były niesamowicie wystrojone.
- To co ? Idziemy ? - spytała właścicielka domu, zastanawiając się czy go zamknąć.
- Tak - odpowiedziałyśmy chórem.
               Z domu do klubu miałyśmy zaledwie 5 minut. Nawet nie zdążyły nas rozboleć nogi. Byłoby na prawdę źlę, gdyby tak się stało. Ochroniarz wpuścił nas bez kolejki i naszym oczom ukazała się ogromna sala, prawie do pełna wypełniona już ludźmi. Zajęłyśmy wcześniej zarezerwowaną lożę i zostawiając najważniejsze rzeczy w szatni, ruszyłyśmy na parkiet.
                Tańczyłyśmy do zróżnicowanej muzyki. Zaczęło się od David Guetta & Sia - She wolf, następnie DJ zapodał Infected Bros - All my love i od razu zaczęłyśmy wyginać się w rytm muzyki. Pomimo tego, że nie przepadałam za takimi imprezami, to faceci wkoło poprawili mi nastrój. Ich zmysłowe spojrzenia powodowały, że nabierałam pewności siebie.
                Bawiłyśmy się w najlepsze, gdy nagle wystrzeliły race z konfetti, a zaraz po tym na parkiecie pojawiły się ogromne ilości piany. Przez wywołany huk o mało co się nie wywróciłam. Niestety szpilki nie pomagały mi utrzymać równowagi. Lecąc do tyłu poczułam jak ktoś nagle mnie łapie i pomaga wrócić do pionu.
- Dziękuję - powiedziałam nieco głośniej niż zazwyczaj, po czym niezdarnie się odwróciłam - To znowu ty ?
- Nie cieszysz się na mój widok ? - spytał arogancko, a może tylko mi się tak wydawało. Nie byłam pewna czy chcę go teraz widzieć. O ile dobrze pamiętałam, to chciałam od niego odpocząć. Tylko jeden dzień, czy to tak wiele. 
- Miałem nadzieję, że znowu to powtórzymy - dokończył po chwili.
- I co, znowu mnie zostawisz ? - prychnęłam, odwróciłam się i kontynuowałam taniec. On nie dał za wygraną. Położył dłonie na moich biodrach i zaczął kręcić nimi w rytm muzyki. Nagle przestało mu zależeć, na prywatności ? Przecież tutaj każdy nas widział i mógł o tym donieść prasie.
- Przy Tobie nie potrafię się opanować - powiedział mi do ucha swoim aksamitnym głosem. Znowu poczułam to niesamowite uczucie, którego doświadczyłam podczas naszego pierwszego spotkania. Fernando po prostu tak na mnie działał i jak widać, ja na niego też.
- Chodź się czegoś napić - powiedział i niezauważalnie dotknął mojej piersi. Dlaczego on to znowu robi ? A ja oczywiście się na wszystko zgadzałam i nadal to robię. Za bardzo na mnie działa !
                Zgodziłam się i ruszyliśmy nieśpiesznym krokiem w stronę loży, przy której siedzieli chyba wszyscy reprezentanci Hiszpanii, a także moje przyjaciółki. Dziewczyny były pochłonięte rozmową, tak że chwilę zajęło im zorientowanie się o mojej obecności. Monic i Milagros uśmiechnęły się promiennie i wróciły do rozmowy z Valdesem i Xavim . Evita spojrzała na mnie rozczarowana, a ja tylko wzruszyłam bezradnie ramionami. Spodziewałam się, że będzie zawiedziona moją postawą, ale ja na prawdę oszalałam na punkcie napastnika. Nie obchodziło mnie już nic. Nie miało dla mnie znaczenia to czy ma żonę i dzieci. Pragnęłam tylko szczęścia.
- Czego się napijesz ? - objął mnie ramieniem i ucałował w policzek.
- Drinka. Może Tequila Sunrise ?
- Dwa razy Tequila Sunrise - powiedział do kelnerki, gdy tylko do nas podeszła. Od tego się zaczęło. Kelnerka co chwile przynosiła kolejne drinki. Wlewaliśmy w siebie alkohol jak opętani. Evita przestała się przejmować mną i Torresem, i zajęła się rozmową z Sergio Busquetsem. Nawet kilka razy zauważyłam jak ze sobą flirtowali. Co do Monic i Milagros to bawiły się w najlepsze. Valdes wywijał z Moni na parkiecie jak szalony, a Mili siedziała na kolanach Xaviego. Była bardzo rozpromieniona.

***

                Przebudziłam się i poczułam przeraźliwy ból. Złapałam się za głowę, a chwile później przykryłam się kołdrą. Leżąc poczułam słodki zapach naleśników i jakiś perfum, które na pewno nie należały ani do mnie ani do przyjaciółek. Gdzie ja w ogóle się znalazłam ? Ostatnie co pamiętam to to, że tańczyłam na stole z drinkiem w dłoni. O matko ! Czy ja na prawdę to zrobiłam ? Co za wstyd !
                W głowie zaczęło mi dudnić, a podłoga zaskrzypiała. Kroki robiły się coraz głośniejsze, aż w końcu ktoś usiadł obok mnie. Zapach także zrobił się intensywniejszy. Delikatnie i powoli odsunęłam kołdrę z oczu.
- Witaj księżniczko - ucałował mnie w czoło i położył tacę z jedzeniem obok.
- Co ja tu robię ? - spytałam odrobinę się podnosząc. Ból głowy nie ustępował.
- Nic nie pamiętasz ? Sama chciałaś tu przyjechać - uśmiechnął się i na jego piegowatej twarzy pojawiły się te urocze dołeczki, którymi kilka lat temu zdobył moje serce.
- Czy ... - o mało co nie spaliłam się ze wstydu - czy myśmy to robili .. ?
- Na prawdę nic nie pamiętasz ? Tylko mi nie mów, że nie lubisz seksu - wierzchem swojej dłoni dotknął mojego policzka. Cholera, coraz bardziej się w nim zakochiwałam !
- Lubię - powiedziałam nadal zawstydzona. Co to były w ogóle za pytania ? I co on znowu robi ? Jego ręka zawędrowała pod kołdrę i badał każdy centymetr mojego ciała.
- To w czym problem ? - znów podszczypywał moje wrażliwe sutki, a drugą ręką schodził jeszcze niżej. Zadrżałam z podniecenia i już nawet kac nie dawał mi się we znaki. 

sobota, 31 sierpnia 2013

Rozdział 4

Czytasz na własną odpowiedzialność :D Opowiadanie nie dla dzieci :) 
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba.
______________________________________________

                - Pani Blanca Dali Miro ? - o 650 obudził mnie telefon. W słuchawce odezwał się męski głos. Zaspana nawet nie spojrzałam na numer.
- Tak, słucham ?
- Nazywam się  Juan Casa Montez. Jestem już pod domem - niezbyt rozumiałam o czym on do mnie mówi.
- Przepraszam, ale jak to jest Pan pod domem ?
- Mam zabrać Panią do pracy. Pan Fernando Torres mnie o to poprosił.
Usłyszawszy imię i nazwisko piłkarza, przypomniałam sobie o wczorajszym liście oraz o tym, że ktoś miał mnie zabierać do pracy.
- Aa, już rozumiem. Proszę mi dać 10 minut - rozłączyłam się i ekspresowo zaczęłam się ubierać i malować. Stwierdziłam, że wykąpać się mogę w pracy. Przecież i tak będę tam dużo za wcześnie. Jak mogłam zapomnieć o tym liście ?! Co on tam dokładnie napisał ? To, że mam podwózkę do pracy - to już wiemy. Ah tak ! Miał od razu iść do szatni. To chyba oczywiste, że tak zrobię ? Bo niby gdzie miałabym się szlajać ? Dzisiaj postanowiłam założyć na siebie coś weselszego, ponieważ pogoda za oknem była odrobinę przygnębiająca. W ostatniej chwili zrezygnowałam z małej dzikiej torebki, bo nic mi się do niej nie mieściło.
- Wychodzę ! - krzyknęłam wybiegając z mieszkania, bo w kuchni słychać było krzątającą się mamę.
Przed domem stał czarny Rolls-Royce. Pierwszy raz widziałam taki samochód na żywo. Owszem czasami widziałam go w gazetach moich byłych, ale nigdy nie miałam okazji się nim przejechać.
- Witam Panno Dali. Zapraszam do środka - otworzył mi tyle drzwi, a ja trochę nieudolnie usiadłam na wygodnej kanapie.

***


                Droga do pracy nie dłużyła mi się wcale. Pierwszy raz chciałam jechać jak najdłużej. Zza szyby tego idealnego samochodu wszystko wydawało się piękniejsze. Nawet ta szara, przygnębiająca pogoda przestała mi przeszkadzać. W tle leciała piosenka, która ostatnio zawładnęła moim sercem, więc oparłam głowę i wsłuchiwałam się w tekst piosenki.
-My heart is racing as you're moving closer. You take me higher with every breath I take. Would it be wrong to stay? (Moje serce pędzi wraz z tym, jak się zbliżasz. Wznosisz mnie z każdym oddechem. Czy byłoby błędem zostać ?) - nuciłam pod nosem cały czas myśląc o wczorajszym dniu w pracy. Chyba nigdy go nie zapomnę. A tym bardziej nie zapomnę jak ON na mnie patrzył. Kurewsko (inaczej nie można tego nazwać) mnie podniecał. W niektórych momentach myślałam, że robi to specjalnie. Może to wszystko przez to, że próbowałam się zabawić pod prysznicem ?
Pod hotelem byliśmy w niecałe 10 minut. Nie wiem jakim cudem udało mu się tak szybko tu dojechać, ale podziwiałam go za to.
- Dziękuję bardzo - powiedziałam ostatni raz spoglądając na kierowcę, po czym zatrzasnęłam drzwi za sobą. Na szczęście nigdzie nie widziałam Jose, bo od razu zadałby mi 5 tysięcy pytań. Przywitałam się z dziewczyną na portierni i dalej szłam przed siebie.
                W naszej przebieralni wszystko wyglądało normalnie. Prawdę mówiąc to nawet nie wiedziałam na co mam czekać. Tak więc trzeba było odbębnić poranny prysznic. Gdy byłam już w łazience, nie zamknęłam się na klucz. Nigdy tego nie robiłam. Nie wstydziłam się dziewczyn, a nikt inny nie miał tutaj wstępu. Na telefonie włączyłam sobie radio "Los 40" i odkręciłam kurek z gorącą wodą. Akurat puścili Don Omara - Zumba i nie zważając na nic zaczęłam kręcić pośladkami w rytm muzyki. Uwielbiałam tego typu muzykę do nudnych codziennych czynności, a dzisiaj miałam wspaniały humor.
                Nagle na po plecach przebiegł mnie dreszcz i poczułam chłodniejszy powiew wiatru, co było dość nietypowe. Nie przypominałam sobie żebym otwierała okno. W tym samym momencie poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Łaknęły mojego ciała. Bałam się odwrócić, więc stałam nieruchomo. Duże, męskie dłonie dotykały najpierw mojego brzucha po czym zawędrowały bardziej na północ. Delikatnie ugniatały niewielkie piersi i drażniły twarde sutki. Spojrzałam w dół i zauważyłam znajome tatuaże.
- Co ty robisz ? - wypowiadałam słowa wplecione w dźwięki rozkoszy.
- Ciii.. Daj się ponieść chwili - szeptał mi do ucha lekko je podgryzając. Musiałam przyznać, że wiedział co robić. No fakt. Jakoś zrobił dwójkę dzieci. Matko ! O czym ja myślę ?! I dlaczego mu na to wszystko pozwalam. Już dawno powinnam go wyrzucić z tej łazienki, a nie pozwalać mu mnie obmacywać. Jednak coś nie pozwalało mi tego zrobić. Miałam pewną blokadę. Cieszyłam się jego dotykiem. Do końca oszalałam gdy zaczął całować moją szyję. Nie wytrzymałam i odwróciłam się w jego stronę. Był nagi. Po jego idealnym ciele leniwie spływały krople wody. Przy jego 186cm byłam jak krasnoludek mierzący ledwie 160cm. Spojrzał na mnie z góry po czym złapał w pasie i podrzucił. Szybko oplotłam go w pasie nogami i nie ukrywałam zdziwienia czując jak coś twardego smyra moje udo.
- Mamy niecałe 20 minut, jesteś gotowa na szybki numerek ? - Że co proszę ?! Jaki szybki numerek ? Tutaj w łazience dla pracowników ? A co jeśli ktoś nas nakryje ? Te i inne obawy zniknęły, gdy jednym szybkim ruchem we mnie wszedł.
- Trzymaj się maleńka - wyszeptał i zaczął mną powoli podrzucać w górę i w dół cały czas patrząc na moje piersi.
                Nie miałam bladego pojęcia ile czasu spędziliśmy w jednej pozycji, ale obawiałam się, że już mu za ciężko. Oparłam się o ścianę i kontynuowaliśmy zabawę. Byłam szczęśliwa nadal słysząc muzykę, ponieważ nie potrafiłam się powstrzymać od wydawania z siebie dźwięków.
- Blan ? - usłyszeliśmy między moimi jękami, a zmianą utworu. Przerażona spojrzałam w stronę z której dochodził głos i zauważyłam przyjaciółkę. Evita stała w progu i wyglądała na mocno zszokowaną. Szybko wycofała się, a ja z pytającą miną popatrzyłam na piłkarza.
- Joder - przeklął , ubrał się i wyszedł nie mówiąc nic więcej. Nie wiedziałam co mam o tym wszystkim myśleć. Sama powinnam ubrać się i pójść porozmawiać z przyjaciółką, ale nie miałam siły. Zostawił mnie samą w tej sytuacji. Powinien coś powiedzieć, ale niby co ?
                Będąc nadal pod prysznicem zaczęłam szlochać. Nie chciałam wychodzić i mierzyć się z tym co Ev ma mi do powiedzenia. Ta rozmowa na pewno nie byłaby miła. Pewnie usłyszałabym, że jestem zwykłą dziwką i nie powinnam rozbijać jego małżeństwa. Tylko co ja mam na to poradzić ? To nie ja go uwiodłam i zawlokłam do tego prysznica. Tym bardziej nie kazałam mu uprawiać ze mną seksu.
- Blan, co się stało skarbie ? Czemu płaczesz ? - dziewczyna wróciła do łazienki, a w rękach trzymała mój ręcznik. Zakręciła wodę, owinęła mnie miękkim materiałem i pomogła wyjść.
- On mnie zostawił. Tak po prostu. Jestem głupia skoro wyobrażałam sobie, że może być inaczej, że możemy być razem - wypłakiwałam się jej w ramię.
- Uspokój się głuptasie - ucałowała mnie w czoło - Zamienimy się dzisiaj piętrami. Porozmawiam sobie z nim, dobrze ?
- Yhym - zgodziłam się. Nie chciałam go więcej spotkać, ale czy aby na pewno ? Tak ! Nie teraz, nie dzisiaj i nie jutro. Dlaczego ja w ogóle go od siebie nie odtrąciłam ?
- Kocham Cię Blan. A teraz się ubieraj. Zaraz przyjdzie Holenderka. Nikomu nic nie powiem - przytuliła mnie i zostawiła samą w pomieszczeniu, pozwalając na chwilę intymności. 

** Evita **

                To co zobaczyłam było dla mnie wielkim szokiem. Blanca i Fernando Torres w naszej toalecie ? Pod prysznicem uprawiający seks ? Jak to możliwe ? Nie mówiła, że coś ich łączy. A tym bardziej jakaś relacja intymna. Zostawiłam ich samych pozwalając im skończyć czy zrobić co tam chcieli. Zdążyłam założyć swój roboczy strój i pojawił sie wkurzony Torres.
- Nic nie widziałaś ! Zrozumiano ?! - mówił podniesionym głosem. Widać, że bardzo się bał by to się nie wydało. W Anglii czekała na niego żona i dwójka dzieci, nic dziwnego, że się bał !
- Proszę - dodał błagalnie. Całkowicie zmienił mu się ton. Widocznie nie chciał na mnie nakrzyczeć.
- Oczywiście proszę Pana - wypowiedziałam te słowa, a sekundę później już go nie było. Teraz musiałam sprawdzić co z rudą. Nie mogłam i ja zostawić jej samej z tym wszystkim. Lecz to co zobaczyłam mnie przerosło. Dziewczyna siedziała skulona pod prysznicem. Oczy miała całe czerwone od płaczu. Ona go kochała, kochała od zawsze, ale teraz tak na prawdę coś do niego poczuła.
                Po rozmowie obiecałam jej, że dzisiaj ja zajmę się jej piętrami. Musiałam porozmawiać z piłkarzem. Jego pseudonim idealnie pasował do jego zachowania. Dzieciak. Dzieciak w stu procentach. Zapomniałam zapytać w którym pokoju jest, ale wiedziałam, że prędzej czy później i tak go znajdę.

***

                - Można ? - weszłam do pokoju 148 i zauważyłam osobę którą szukałam. Siedział właśnie na sofie i popijał Jacka Danielsa. Widać było po nim, że trochę za dużo wypił, a było dopiero południe. Może ma moralniaka ? Żałuje, że zdradził żonę i wykorzystał niewinną, i zakochaną w nim dziewczynę ?
- Proszę, proszę - wybełkotał, po czym spojrzał na mnie - Ja Ciebie znam.. To ty nas dzisiaj widziałaś, tak ? - Matko i córko, był tak pijany, że ledwo mnie poznał ?
- Tak, przepraszam.
- Gdzie Blanca ? To ona zawsze u mnie sprząta - wyglądał na przejętego, albo mi się wydawało.
- Dzisiaj ja to zrobię - dałam mu wymijającą odpowiedź, ale on nie nalegał. Odwrócił wzrok w stronę telewizora i wpatrywał się jak w zaczarowany obrazek.
- Dlaczego Pan to zrobił ? - spytałam wprost.
- Co jej zrobiłem ? - nawet się nie odwrócił, tylko dalej kontynuował zaczętą czynność.
- Wykorzystał ją Pan - dopiero po tych słowach, ponownie odwrócił się w moją stronę.
- Nie wykorzystałem jej. Ona tego chciała. Przyjacielski seks i te sprawy - zaśmiał się.
- A powiedział jej to Pan ? Nie sądzę - powiedziałam i zajęłam się swoimi sprawami.