wtorek, 17 września 2013

Rozdział 8

** Torres **

- Cześć kochanie ! - ktoś wszedł do mojego apartamentu i od wejścia darł się wniebogłosy. No może nie tak głośno, ale na kacu wszystko jest głośniejsze. Rano słyszałem jak trawa rośnie za oknem. Na początku pomyślałem, że może Blanca wróciła, ale przecież miała być u chorego Ojca. Leniwie otworzyłem oko i zobaczyłem ją. Z jednej strony ucieszyłem się, a z drugiej przeraziłem. Co ona tutaj robi ?! "To już po mnie" - pomyślałem.
- Cześć, cześć - mruknąłem cicho.
- Kaca masz ?
- Moralnego - wyrwało mi się, ale na szczęście nie usłyszała, więc kiwnąłem tylko głową. Zauważyłem, że ciągnęła za sobą walizkę. To na ile ona tu przyjechała ? I gdzie są dzieci ? Oby ich tutaj ze sobą nie zabrała. To nie jest miejsce dla nich.
- Może zjemy razem obiad ? - spytała. Wstałem z łóżka i założyłem bokserki i jakieś pierwsze lepsze spodnie dresowe.
- Możemy, ale tutaj w hotelu - dziewczyna uśmiechnęła się i rzuciła mi się na szyję ze szczęścia.
- Tęskniłam za Tobą kochanie - powiedziała i ucałowała mnie. 

** Blanca **

Poniedziałek. Najgorszy dzień tygodnia. Nie potrafiłam się zwlec z łóżka. Jednak czegoś albo lepiej mówiąc kogoś brakowało mi w nocy. Nie miałam się do kogo przytulić. Nikt nie ucałował mnie na dobranoc.
Wchodząc do szatni w pracy od razu naskoczyły na mnie przyjaciółki.
- Blan jak mogłaś być taka nieodpowiedzialna ?! Nie odzywałaś się przez dwa dni ! Gdzieś ty była ? - gorączkowały się Milagros i Evita.
- Siedziała u Torresa - wtrąciła się Monic.
- Jak to u Torresa ? Przez cały weekend ?
- Tak to. Zaprosił mnie, to zostałam - wzruszyłam beznamiętnie ramionami i zaczęłam się przebierać.
- Miałaś się w nim nie zakochiwać. Będziesz cierpieć, przecież wiesz, że on wróci do Olalli. - dobijała mnie Milagros, ale mówiła prawdę.
- Dziewczyny ja to wszystko wiem i nie kocham go.
- Nas nie oszukasz, ale rób co chcesz. 
- Lepiej powiedźcie co tam u was i waszych chłopaków - wiedziałam, że dziewczyny spotykają się z piłkarzami. Miałam najlepszego informatora na świecie. Torres wiedział wszystko co się działo w drużynie.
- Z Xavim wszystko idzie po mojej myśli. Boję się tylko rozstania. On będzie musiał wrócić do Barcelony, a ja zostaję tutaj. Nie wiem czy to przetrwa. Boję się, że to tylko wakacyjny romans. Będziemy się starać, żeby to nie przeminęło, chociaż będzie ciężko.
- Mam to samo z Busim. Przyzwyczailiśmy się do siebie. Dziewczyny nie umiem uwierzyć, że to wszystko jest prawdą. Jeszcze tydzień temu byłyśmy spokojnymi, może nie do końca szczęśliwymi, ale najlepszymi przyjaciółkami. A teraz co ? Prawie nie spędzamy ze sobą czasu. Okej, była impreza w piątek, ale nagle się rozdzieliłyśmy i każda poszła w swoją stronę.
- Mam nadzieję, że to wszystko wróci -dodałam - Moni, a jak u Ciebie i u Victora ? 
-Nie wiedziałam, że mogę być tak szczęśliwa. Victor w tym roku zmienia klub i chce znaleźć coś bliżej nas. Planujemy być razem. Mam nadzieję, że wszystko będzie po naszej myśli.
- Wybaczcie, muszę już lecieć. Boję się jak te pokoje wyglądają, po weekendzie - cieszyłam się szczęściem przyjaciółek, ale uświadomiłam sobie, że ja nigdy nie będę szczęśliwa z Fernando. Chciałam się nim nacieszyć póki mogłam. Byłam gotowa na rozczarowanie, ale czy aby na pewno ?

***

Pokój Dzieciaka zostawiłam jak zwykle na koniec. Taka już była nasza tradycja. Po pracy podreptałam do niego uśmiechnięta, nadal w stroju pokojówki. Po weekendzie jego apartament na pewno będzie wymagał porządnego sprzątania. Oby tylko nie wyglądał tak jak podczas naszego pierwszego spotkania.
Otworzyłam drzwi bez pukania i weszłam pewna siebie. Na podłodze zobaczyłam damskie ubrania, co bardzo mnie zaskoczyło. Czyżby znalazł sobie kolejną panienkę do przelecenia ? Zaciekawiona poszłam dalej i nagle zauważyłam całującą się parę, siedzącą przed telewizorem. Ciągnąc za sobą wózek, narobiłam hałasu i ewidentnie im przerwałam. Kobieta odwróciła się w moją stronę i od razu ją poznałam. Olalla. A ona skąd się tu wzięła? On po nią zadzwonił? Zaczął za nią tęsknić?
- A Pani co tutaj robi ?! I dlaczego weszła Pani bez pukania ?! - oburzyła się i zaczęła wrzeszczeć. Torres siedział nie mówiąc nic. Ah tak, no przecież. Gdyby coś powiedział, wszystko mogłoby wyjść na jaw.
- Bardzo Panią przepraszam, proszę mi wybaczyć. Niestety muszę tu posprzątać, to moja praca.
- Nie obchodzi mnie to. W Pani obowiązku jest też zachowywanie się kulturalnie, a wchodzenie do czyjegoś pokoju bez pukania, jest raczej niekulturalne. - Nando położył jej rękę na ramieniu i pierwszy raz się odezwał.
- Daj spokój Oli. Chodź idziemy na obiad i pozwólmy jej tu posprzątać - udobruchał ją tym, a wychodząc z pokoju nawet na mnie nie spojrzał. Czułam się podle. Oparłam się o szafę stojącą nieopodal i błagałam by tylko nie płakać. Nie wytrzymałam. Rozpłakałam się jak głupia.
Nie wiem ile tak płakałam, ale nagle ktoś wszedł do pokoju. Obejrzałam się w stronę drzwi, a tam stał Juan Mata.
- Fernando nie ma, wyszedł z Olallą - powiedziałam, otarłam łzy i chwyciłam odkurzacz.
- Wiem, przyszedłem do Ciebie - podszedł do mnie i przytulił mnie. Tak bezinteresownie. Stałam otępiała i nie mogłam się ruszyć.
- Jak to do mnie ?
- Dzieciak mi pisał, że potrzebujesz pocieszenia. Mimo wszystko on się o ciebie martwi. Uwierz mi - otarł kolejną łzę spływającą po moim policzku.
- Po co on ją tu zapraszał ? - ledwo wydusiłam z siebie to pytanie.
- On jej nie zapraszał. Przyjechała wczoraj wieczorem. Przecież nie mógł jej tak po prostu wyrzucić.
- Przepraszam, muszę wracać do pracy - mimo wszystko byłam wdzięczna Juanowi, że przyszedł do mnie i próbował mnie pocieszyć. Zawsze to był miły gest. Spojrzał na mnie jeszcze raz, uśmiechnął się i wyszedł. Nie mogłam zaniedbać pracy. Niestety musiałam posprzątać ten pokój.
Sprzątałam akurat sypialnię, kiedy przez przypadek strąciłam torebkę żony piłkarza. Cała zawartość torebki wysypała się na ziemię. Musiałam to jak najszybciej zebrać. Pośród rzeczy znalazłam kopertę ze szpitala. Nie wiem co mnie podkusiło, ale otworzyłam ją. Miałam nadzieję, że nie zobaczę tam zdjęcia kolejnego dziecka. Powoli i niepewnie wyciągnęłam papier z koperty i zaczęłam czytać.

"Z przykrością informujemy, że wynik testu jest pozytywny"

Że co?! Jak to wynik pozytywny ?! A co jeśli ?! Nie, nie mogę tak myśleć. To wszystko jest niemożliwe. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i uderzając głową o kant łóżka, upadłam na ziemię. Nie pamiętam już niczego. Najwidoczniej straciłam przytomność. Mocno przywaliłam o to łóżko. 

7 komentarzy:

  1. O kurka to się porobiło....
    Reszta dziewczyn jest szczęściliwa a ona jej biednej Olalla się pojawiła no i bańka mydlana pękła...
    Buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko się popsuło, po co ona tu przyjechała,masakra ale jestem ciekawa co będzie dalej / paula

    OdpowiedzUsuń
  3. Hoho,no to biedna Blanca! Ale z drugiej strony wiedziała,że on jest żonaty... Ale i tak mi jej szkoda,jeszcze ten wynik testu,ja bym umarła!
    Po drugie Mata jaki kochany,no i Torresowi zalezy na rudej,na bank!
    Pisz szybko,bo chcę wiedzieć co tam dalej! *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wynik testu Rudej? ;oo czy Ollayi? ciesze sie, ze dziewczynom sie uklada ;) co do Blan to wiedziala, ze Torres ma zone. Przystala na taki uklad. No ale i tak mi jej szkoda.. Mam nadzieje, ze nie uderzyla sie za mocno..

    OdpowiedzUsuń
  5. I tu się zadziało xD .
    Ktoś tu jest chory.....tylko KTO ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej, ale Blanca jest biedna :( szkoda że jej się nie układa, ale fajnie że pozostałym dziewczynom jest super :D Ale ten wynik testu... Hmm czekam na następny! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeeej :/ Biedna Blanca... Szkoda mi jej bo teraz musi cierpieć przez tego Torresa no szlag... :C
    Może coś z Matą zaiskrzy o.O ^^

    OdpowiedzUsuń