czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 13

Niestety postanowiłam, że nie dam rady dłużej ciągnąć tego opowiadania. Obiecałam, że je skończę, więc to jest jeden z ostatnich rozdziałów. Studia i życie w akademiku nie zbyt pozwala na pisanie opowiadań. :( Niestety.
Ostrzegam scena +18
---------------------------------------------------------------
muzyka ]

Weszliśmy do mieszkania, w którym nikogo nie było. Powiesiłam kurtkę na wieszaku i poczułam jak Torres łapie mnie za biodra i odwraca w swoją stronę. Przycisnął do ściany i bez namysłu zaczął całować. Nie miałam pojęcia co w niego wstąpiło, ale udzieliło się to także i mi. Dotykał mojego rozpalonego ciała powodując natłok sprośnych myśli. Co ten człowiek miał w sobie takiego ? Podrzucił mnie delikatnie, a ja objęłam go nogami w pasie. Całował moją szyje, uszy, dekolt. Bawiłam się jego włosami, od czasu do czasu ciągnąc je odrobinę mocniej niż zazwyczaj. Jego wcześniejsze zamyślenie odeszło w niepamięć. W tej chwili liczyliśmy się tylko ja i on. Nic wokół nie istniało. Oprócz naszego rosnącego podniecenia. 
Powoli zaczynało brakować mi tchu, więc szybkim ruchem ściągnęłam koszulkę. Trzymając mnie nadal na rękach trafiliśmy do salonu. Rzucił mnie na sofę i nadal kontynuował te przyjemne tortury, którym nie sposób się oprzeć. Zaczął powoli poruszać biodrami w przód i w tył nie zważając na nic. Jego ruchy były gwałtowne, ale niesamowicie przyjemne. Adrenalina po skoku nadal we mnie drzemała i to było coś co potęgowało odczucia. Nasze z pozoru niewinne igraszki przemieniły się w dziki długi seks. Zatraciliśmy się w tym całkowicie. Po wszystkim opadliśmy wykończeni na łóżko. Nie potrafiłam opanować swojego przyśpieszonego oddechu. Wtuliłam się całą sobą w jego umięśnione ciało i nie wiedząc kiedy zasnęłam.

***

Wstałam rano i poczułam jakąś pustkę. Otworzyłam oczy, rozejrzałam się i przeżyłam szok. Leżałam sama w łóżku. Gdzie podział się mój książę z bajki ? Wyszłam z łóżka, zakładając papcie na gołe stopy i zeszłam na dół do kuchni. Lecz jego tam też nie było. Na blacie znalazłam jakąś kartkę z moim imieniem. Rozłożyłam ją i zaczęłam czytać.

"Kochana Blan,
Spałaś tak słodko, że nie miałem serca Cię budzić. Wiem, że powinienem to zrobić i się z Tobą pożegnać, ale to wszystko mnie przerosło. Nie miałem odwagi. Przez ten cały okres było nam ze sobą tak dobrze, nie mam serca tego kończyć, ale muszę wrócić do Londynu i rozwiązać kilka spraw. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Będę za Tobą tęsknić. Myśl o mnie.
Do zobaczenia znowu, kochanie. ;*
F. Torres"

Osunęłam się bezwładnie na zimną posadzkę w kuchni z listem w ręce. I co ja teraz mam zrobić ? Wyjechał, bez pożegnania z nadzieją, że ta durna karteczka załatwi całą sprawę. Czy on sobie jaja robi ? Wraca do Londynu ... A co jeśli wróci do Olalli co stwierdzi, że dzieci są dla niego ważniejsze ? Moje obawy zaczynały mnie przerastać, co zakończyło się długim nieopanowanym płaczem. Miałam już tego wszystkiego po dziurki w nosie. Co najgorsze ? Musiałam dzisiaj pojechać do pracy. Wierzyłam, że jeszcze może go tam spotkam i będziemy mogli porozmawiać.

***

Postanowiłam zacząć sprzątanie właśnie od jego pokoju. Tym razem zdecydowałam się zapukać. Nieśmiało zapukałam do drzwi, lecz nie usłyszałam żadnego odzewu. Weszłam używając moich roboczych kluczy i to co zobaczyłam wcale mnie nie zdziwiło. Pokój wyglądał jak chlew, ale nigdzie nie widziałam ani jednej części garderoby mojego ukochanego. Wyjechał. No nic, wzięłam głębszy oddech i wzięłam się do pracy. Zaczęłam od największego syfu, czyli od salonu. Powstrzymywanie się od płaczu było bardzo wyczerpujące. 
Po ogarnięciu salonu zabrałam się za łazienkę. Na pierwszy rzut oka nic w niej nie było. Lecz podczas dokładniejszego sprzątania coś rzuciło mi się w oczy. Za kaloryferem dojrzałam jakiś błyszczący przedmiot. Dzięki moim chudym dłoniom udało mi się to wyciągnąć. Usiadłam na zamkniętej toalecie i oczyściłam znaleziony przedmiot. Widząc co to jest otworzyłam szerzej oczy i nie potrafiłam uwierzyć. Trzymałam w rękach jego ślubną obrączkę. Szybko schowałam ją do kieszeni, prawie bez emocji i kontynuowałam sprzątanie.
Wracając do naszej przebieralni spotkałam moją ukochaną przełożoną.
- O Panna Blanca, Pani nadal tutaj pracuje ? - uśmiechała się z pogardą. Rany boskie jak ja jej nienawidziłam. Najchętniej starłabym jej ten chamski uśmieszek z twarzy, ale zawsze musiałam zachować zimną krew.
- Oczywiście, dlaczego ?
- Bo Pańskie przyjaciółeczki już wczoraj złożyły wypowiedzenie z pracy. Miałam cichą nadzieje, że Pani również to zrobi - uśmiech nie znikał jej z twarzy. Wstałam zbulwersowana i już miałam coś powiedzieć, ale wiedźma trzasnęła drzwiami i wyszła. 

***

Mijały tygodnie, miesiące, a ja nadal nie miałam żadnych informacji od Fernando. Jakby zapadł się pod ziemie. Jedyne co mogłam robić, to śledzić jego karierę na szklanym ekranie. Często rozmawiałam, ze swoimi przyjaciółkami, które mieszkały w Barcelonie ze swoimi wymarzonymi facetami. Cholernie im zazdrościłam, ale co miałam powiedzieć ? Żeby olały swoje szczęście i wróciły do mnie ? Nie ma mowy. Nie mogłam im tego zrobić. Powinnam się cieszyć, że przynajmniej ich marzenia się spełniają, a nie marudzić.
Pewnego pięknego słonecznego dnia, może jakieś 3-4 miesiące po tym jak wszystko się popsuło odebrałam telefon. Nawet nie spojrzałam na wyświetlacz, bo wiedziałam, że to nie dzwoni on. I miałam rację. W telefonie usłyszałam głos jednej z przyjaciółek. 
- Cześć Blan ! Jak się trzymasz ? - Monic jak zwykle tryskała szczęściem. Czego innego mogłam się spodziewać ? Tylko tym razem była dużo szczęśliwsza niż zawsze.
- Hej kochana ;* Strasznie mi tęskno za wami, czyli bez zmian. A co ty taka podekscytowana ? - zachichotałam. 
- Oh no ty zawsze wszystko wyczujesz ! Nawet nie dasz mi potrzymać Cię w niepewności. Chciałabym Cię zaprosić do Barcelony. Jest pewna sytuacja, którą trzeba uczcić. 
- Jaka to okazja ? Opowiadaj mi szybko ! - naciskałam ją, chociaż wiedziała, że jak się uprze to nic mi nie powie. 
- Przyjedziesz to się wszystkiego dowiesz. Bilet już masz kupiony, powinien jutro do Ciebie dotrzeć. Powoli się pakuj, w weekend do nas przyjeżdżasz ! Już nie możemy się doczekać, a teraz kończę. Porozmawiamy jak przyjedziesz. Będziemy na Ciebie czekać na lotnisku. Buziaczki ! - nawet nie zdążyłam jej odpowiedzieć, bo od razu się rozłączyła. No dzięki. Teraz będę się zastanawiać co takiego mamy uczcić. Przecież ona wie, jak bardzo mnie taka niepewność irytuje, a robi to specjalnie. 
No nic. No to zostało tylko się pakować i czekać na bilet. Barcelono nadchodzę !

2 komentarze:

  1. Biedna Blan.. Torres to tchórz skoro pożegnał sie przez kartke. Ale coś czuje, że bedą razem i wszystko będzis takie awwww ;D a i może troche perspektywy Monic? ;>
    Szkoda, że kończysz to opowiadanie ale wiem jak to jest..

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Blan :c Torres zachował się nie fair! Jak tak można,ech?! Mam nadzieję,że zrozumie swój błąd i będzie ok.
    Hm i jestem ciekawa co będą opijać :D
    Weny! :*

    OdpowiedzUsuń