Zadzwoniłam po taksówkę i wyszłam przed hotel. Nadal nie
potrafiłam przyswoić do siebie tych wszystkich wspomnień. To było zbyt wiele. I
te słowa "To co się stało między
nami, ma zostać między nami. Do jutra" były jak obietnica czegoś
więcej. Tylko czego ? Przecież on ma żonę ! Jestem dziwna. Mam na wyciągnięcie
ręki mojego idola, najprzystojniejszego mężczyznę na świecie, a przejmuję się
tym, że ma żonę. Chyba jestem zbyt uczciwa.
- Blan, a ty jeszcze tutaj ? - zaczepił mnie Jose, który pracował
12 godzin dziennie. Chociaż on, bardzo lubił tą pracę. Nie przychodził tutaj bo
musiał, tylko bo chciał.
- O, cześć Jose. Musiałam zostać po godzinach - zaczął
odczepiać mój rower, a ja musiałam na szybko wymyślić wytłumaczenie dlaczego
nie mogę nim jechać - Nie, nie ruszaj go. Jadę taksówką, zmęczona jestem. Do
zobaczenia jutro ! - uśmiechnęłam się uratowana przez taksówkę. Nie chciałam
się mu zbytnio tłumaczyć, bo niby co miałabym mu powiedzieć ? Nawet dziewczynom
nie mogę nic powiedzieć.
- Na Carrer Sant Jordi 18 - rzuciłam do kierowcy i oparłam
głowę o zagłówek. Za dużo wrażeń jak na jeden raz. Chciałam już pójść do łóżka,
pomimo wczesnej godziny (dochodziła 2000), ale nie chciałam
tłumaczyć się matce, dlaczego tak późno wracam do domu. Na szczęście mogłam
powiedzieć to samo kłamstwo co powiedziałam Jose.
Dopiero
pod domem, jak miałam zapłacić kierowcy, zorientowałam się ile Torres dał mi
pieniędzy. W ręce nadal trzymałam banknot 200 euro. Czy on myślał, że ja
mieszkam za granicą, czy jak ? Zapłaciłam 20 euro i resztę schowałam do
portfela. Do domu weszłam najciszej jak mogłam i od razu pobiegłam do siebie. Włączyłam komputer i zaczęłam poszukiwania
przyjaciółek na Skype. Na szczęście wszystkie były już dostępne. Nacisnęłam
zielony przycisk i już dało się słyszeć standardowy sygnał nawiązywania
rozmowy.
- Cześć Blan ! Co tak długo ? Gdzieś ty była ?! -
pierwsza odebrała Monic, która od razu zaczęła stroić miny przez kamerkę.
- Przepraszam, zaraz wam wszystko wytłumaczę. Gdzie Evi i
Mili ?
- Jestem ! - tylko wypowiedziałam ich imiona, a one
pojawiły się znikąd wypowiadając równo to jedno słowo.
- Blanca, zaczęłyśmy się martwić ! - kontynuowała jedna z
nich.
- Nie ma o co - na samo wspomnienie dzisiejszego dnia,
uśmiechnęłam się pod nosem.
- Co ty taka szczęśliwa ? Widziałaś się z Torresem ?! -
jak one dobrze mnie znały.
- Yhy - byłam już rozkojarzona. Myślami znajdowałam się
nadal w jego pokoju hotelowym, tylko że akcja toczyła się dalej.
- Halo, ziemia do Rudej ! - chichotała Mliagros.
- No przecież jestem z wami. Tylko trochę się zamyśliłam.
- Zauważyłyśmy - ryknęły śmiechem jak na zawołanie - No
to mów co się działo !
Przez
chwilę zastanawiałam się ile mogę im powiedzieć. Zdecydowałam, że mogę
powiedzieć prawie wszystko. Musiałam tylko ominąć te najbardziej pikantne
szczegóły. Zrobić z tego zwykłe spotkanie. Może to było tylko takie spotkanie ?
Może tak na prawdę źle zrozumiałam jego słowa i gesty ? I w tym momencie
przypomniałam sobie o pakunku spoczywającym w torebce.
- Poczekajcie - krzyknęłam i niespełna moment później
siedziałam już z reklamówką Chelsea na kolanach.
- Co tam masz ? - pierwsza zauważyła to Evi.
- No właśnie muszę sprawdzić.
- Hmm.. Siatka z logiem Chelsea ... Blanca to od niego ?
- No dajcie mi chwilę - zaczęłam się denerwować.
Odwróciłam kamerkę, przez co usłyszałam krzyki sprzeciwu. Uśmiechnęłam się
tylko i wyjęłam całą zawartość. W środku znalazłam dwie koszulki z nazwiskiem
Torres na plecach. Jedna była wyjazdową jego klubu, a druga z reprezentacji Hiszpanii. Wydawałam z siebie pisk radości, ale uspokoiłam się widząc
wylatującą białą kopertę zaadresowaną własnoręcznie.
- Blan, jesteś tam jeszcze ?
- Jestem, jestem. Czekajcie chwilę, proszę. Dajcie mi 10 minut, muszę pójść do łazienki -
skłamałam i wzięłam się za czytanie.
"Witaj Blanco,
Czytając ten list
pewnie siedzisz już w swoim przytulnym pokoju. Mam nadzieję, że o mnie myślisz.
Powinnaś. Mam dla Ciebie propozycję, lecz nie zdradzę Ci jej teraz. Nie mam
pewności, kto może to przeczytać.
Jutro rano, o
godzinie 700 czekać będzie na
Ciebie taksówka. Nie dziękuj, nie musisz. Po przyjeździe do pracy idź od razu
do szatni. Więcej nie powiem.
Śpij dobrze, Rudzielcu"
Nie
mogąc uwierzyć, musiałam kilka razy powtórzyć czynność. Nawet uszczypnęłam się
w rękę ! Szybko ściągnęłam własną koszulkę i założyłam tą sprezentowaną.
Wróciłam do dziewczyn, a te widząc mnie rozdziawiły gęby.
- O co wam chodzi ? - zapytałam niewinnie.
- Czy ty właśnie siedzisz w jego koszulce ?
- A co, nie podoba wam się ? - zachichotałam - Ja już
uciekam. Jestem zmęczona dzisiejszą pracą. Ci specjalni goście mnie wykończyli.
- Jesteś okrutna ! - krzyknęły i każda pokazała mi język.
Pomachałam im i wyłączyłam komputer.
*** Monic ***
Tak
strasznie jej zazdrościłam. Dlaczego ona miała takie szczęście spotkać swojego
idola, a ja nie ? Wystarczyłoby mi tylko zobaczyć go przez sekundę. Jeszcze
musiała nas dobijać, chodząc cała w skowronkach. Całe szczęście, że tak szybko
uciekła z obiadu, bo robiłam się coraz bardziej przygnębiona.
Zabrałam swój wózek i przywołałam
windę. Stałam z opuszczoną głową i paznokciami uderzałam w drewno, wybijając
jakąś dziwną melodyjkę. *Dzyń* dźwięk oświadczył otworzenie się windy . Weszłam
do środka i czekałam aż się zamknie.
- Proszę poczekać ! - ktoś krzyknął z korytarza, więc
ruszyłam wózkiem w przód i wstrzymałam proces. Dosłownie sekundę później dołączył
do mnie zmachany mężczyzna, ale nie podnosiłam nawet głowy by sprawdzić kim on
jest.
- Dziękuję bardzo.
Uniosłam wzrok dopiero gdy odezwał się kolejny raz i zaczęłam rozpoznawać głos. Przed moimi oczami stał ON. GRECKI BÓG. Przed chwilą sama jeszcze klęłam, że nie mogę go zobaczyć, a teraz co ? Właśnie stałam z nim w klaustrofobicznym pomieszczeniu. Biedak nie mógł się za bardzo ruszyć. Uśmiechnęłam się przepraszająco, a on odwzajemnił uśmiech. Lecz jego był o wiele bardziej przyjemniejszy. Widząc ten uśmiech w wywiadach w telewizji, mało co nie rozpływałam się ze słodkości. W TV działał cuda, a co dopiero będąc z nim twarzą w twarz.
- Może Pani pomóc ? - zapytał, gdy w końcu stanęliśmy na
ostatnim piętrze.
- Nie trzeba, to moja praca - odpowiedziałam grzecznie i
próbowałam wypchnąć wózek na korytarz. Jak na złość kółka się zaklinowały, po
czym nagle gwałtownie ruszył do przodu i wylądowałam na buzi.
- Auuuu ! - zawyłam z bólu. Miałam ochotę wypchnąć ten
grat przez okno balkonowe w najbliższym pokoju i powiedzieć, że to był przypadek.
- Nic się Pani nie stało ? Proszę pokazać - Victor Valdes
pomógł mi wstać i zaczął przyglądać się mojej twarzy.
- Bardzo to źle wygląda ? - sama się jeszcze sobie
dziwiłam, że nie wypowiedziałam ani jednego brzydkiego słowa. No tak, etykieta
pracy wymagała tego ode mnie. Musiałam zachowywać się jak anioł.
- Niech Pani chwilę ... albo nie, proszę za mną - złapał
mnie za łokieć i poprowadził do jednego z apartamentów.
Usiadłam na wygodnej skórzanej kanapie i czekałam na
bramkarza, który zniknął w łazience. Bałam się zajrzeć w lustro,nie chciałam zobaczyć odbitej kratki na twarzy. Bramkarz delikatnie ją czymś przetarł, po
czym nalał mi szklankę wody.
- Przepraszam, ale muszę wracać do pracy - wstałam,
starając się zignorować lekkie zawroty głosy.
- Mógłbym coś dla Pani zrobić ? - wyszczerzył ząbki w
szczerym uśmiechu.
- Może autograf ? - od razu się ożywiłam, gdy Victor
chwycił notes i po sekundzie wręczył mi swój autograf - Dziękuję.
- Nie ma za co. Polecam się na przyszłość - zaśmiał się,
a ja opuściłam jego sypialnię w o wiele lepszym humorze i większą ilością
energii do pracy.
________________________________________________
Zapchaj dziura :D ale musiałam dodać tą notkę, by pochwalić się moim cudownym, nowym szablonem *___* Normalnie kocham go !
Rozdział napisany dla dwóch kochanych osóbek ! :) Obsesion - bo domagała się więcej momentów z nią i chciała Valdes (Ramosa nie oddam :P !) i Ewi "Chcę kolejny ! Pisz, pisz !" - więc napisałam :) Nie jest to czego oczekiwałaś, ale nie mogłam takiej akcji od razu odwalić. Poczekaj cierpliwie :)
Kocham was ;***
Ohh, dziękuje za dedykację skarbie ;*
OdpowiedzUsuńMonic spotkała Valdesa! ;o Zazdroszczę jej :D
Byle nie ostatni raz ;pp
Pisz kolejny, bo się kurde wciągnęłam :D
I co ten Piegus wykombinował? ;o
Torres... Ja się zaczynam bać. On zdradzi Ollayę.. Zdradzi ją.
OdpowiedzUsuńA jak ją zdradzi to... To będzie źle. Wykorzysta tylko Blancę i na tym się skończy wredny Fernando. Dobra nie umiem tak o nim mówić hahaha XD
No chyba, że porzuci Ollayę i dwójkę dzieci i będzie z Blancą... To w sumie też nie dobrze. Biedne dzieci :C
Pisz następny bo musze wiedzieć czy ją zdradził czy nie!!
Merche skończ pierdzielić!
OdpowiedzUsuńMonic - Valdes
Blan - Torres
Zapowiada się zajebiście xD
Czekam czekam i czekam na next
A szablon masz super!
Buziaki!
Załamałam się! :( Gdzie ta moja długo wyczekiwana akcja?! Jak nie pojawi się w następnym rozdziale, to będzie z Tobą bardzo źle, pamiętaj,że wiem gdzie pracujesz! :D Hahahaha :D
OdpowiedzUsuńA tak już serio,serio, to kurcze zazdroszczę Blan,zazdroszczę Monic! Ech, fajnie tak spotkać swojego idola i dostać od niego autograf, czy jak Ruda dostać koszulki, ja bym umarła ze szczęścia! <3
I dziękuję za dedykację, tak miło mi się zrobiło. *_______*
I zaś domagam się rozdziału, więc pisz, pisz szybkooooooooo! <3
Oooo ,ale się rozpisałam w tamtym komentarzu, dobrze,że tutaj nie ma limitu znaków haha,a zapomniałam o jednym cudowny szablon. <3
OdpowiedzUsuńFajny rozdział! Fernando w tym opowiadaniu jest na serio słodki, choć zdradza żonę. Widać, że chce poznać bardziej Blance. Ciekawe, czy to na dobre jej wyjdzie. Kolejna z czterech przyjaciółek ma ogromne szczęście. Tym razem jest to Monic. Może ona i Victor też się zaprzyjaźnią. Czekam na kolejny i na Xaviego!
OdpowiedzUsuń