poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 3

                Zadzwoniłam po taksówkę i wyszłam przed hotel. Nadal nie potrafiłam przyswoić do siebie tych wszystkich wspomnień. To było zbyt wiele. I te słowa "To co się stało między nami, ma zostać między nami. Do jutra" były jak obietnica czegoś więcej. Tylko czego ? Przecież on ma żonę ! Jestem dziwna. Mam na wyciągnięcie ręki mojego idola, najprzystojniejszego mężczyznę na świecie, a przejmuję się tym, że ma żonę. Chyba jestem zbyt uczciwa.
- Blan, a ty jeszcze tutaj ? - zaczepił mnie Jose, który pracował 12 godzin dziennie. Chociaż on, bardzo lubił tą pracę. Nie przychodził tutaj bo musiał, tylko bo chciał.
- O, cześć Jose. Musiałam zostać po godzinach - zaczął odczepiać mój rower, a ja musiałam na szybko wymyślić wytłumaczenie dlaczego nie mogę nim jechać - Nie, nie ruszaj go. Jadę taksówką, zmęczona jestem. Do zobaczenia jutro ! - uśmiechnęłam się uratowana przez taksówkę. Nie chciałam się mu zbytnio tłumaczyć, bo niby co miałabym mu powiedzieć ? Nawet dziewczynom nie mogę nic powiedzieć.
- Na Carrer Sant Jordi 18 - rzuciłam do kierowcy i oparłam głowę o zagłówek. Za dużo wrażeń jak na jeden raz. Chciałam już pójść do łóżka, pomimo wczesnej godziny (dochodziła 2000), ale nie chciałam tłumaczyć się matce, dlaczego tak późno wracam do domu. Na szczęście mogłam powiedzieć to samo kłamstwo co powiedziałam Jose.
                Dopiero pod domem, jak miałam zapłacić kierowcy, zorientowałam się ile Torres dał mi pieniędzy. W ręce nadal trzymałam banknot 200 euro. Czy on myślał, że ja mieszkam za granicą, czy jak ? Zapłaciłam 20 euro i resztę schowałam do portfela. Do domu weszłam najciszej jak mogłam i od razu pobiegłam do siebie.  Włączyłam komputer i zaczęłam poszukiwania przyjaciółek na Skype. Na szczęście wszystkie były już dostępne. Nacisnęłam zielony przycisk i już dało się słyszeć standardowy sygnał nawiązywania rozmowy.
- Cześć Blan ! Co tak długo ? Gdzieś ty była ?! - pierwsza odebrała Monic, która od razu zaczęła stroić miny przez kamerkę.
- Przepraszam, zaraz wam wszystko wytłumaczę. Gdzie Evi i Mili ?
- Jestem ! - tylko wypowiedziałam ich imiona, a one pojawiły się znikąd wypowiadając równo to jedno słowo.
- Blanca, zaczęłyśmy się martwić ! - kontynuowała jedna z nich.
- Nie ma o co - na samo wspomnienie dzisiejszego dnia, uśmiechnęłam się pod nosem.
- Co ty taka szczęśliwa ? Widziałaś się z Torresem ?! - jak one dobrze mnie znały.
- Yhy - byłam już rozkojarzona. Myślami znajdowałam się nadal w jego pokoju hotelowym, tylko że akcja toczyła się dalej.
- Halo, ziemia do Rudej ! - chichotała Mliagros.
- No przecież jestem z wami. Tylko trochę się zamyśliłam.
- Zauważyłyśmy - ryknęły śmiechem jak na zawołanie - No to mów co się działo !
                Przez chwilę zastanawiałam się ile mogę im powiedzieć. Zdecydowałam, że mogę powiedzieć prawie wszystko. Musiałam tylko ominąć te najbardziej pikantne szczegóły. Zrobić z tego zwykłe spotkanie. Może to było tylko takie spotkanie ? Może tak na prawdę źle zrozumiałam jego słowa i gesty ? I w tym momencie przypomniałam sobie o pakunku spoczywającym w torebce.
- Poczekajcie - krzyknęłam i niespełna moment później siedziałam już z reklamówką Chelsea na kolanach.
- Co tam masz ? - pierwsza zauważyła to Evi.
- No właśnie muszę sprawdzić.
- Hmm.. Siatka z logiem Chelsea ... Blanca to od niego ?
- No dajcie mi chwilę - zaczęłam się denerwować. Odwróciłam kamerkę, przez co usłyszałam krzyki sprzeciwu. Uśmiechnęłam się tylko i wyjęłam całą zawartość. W środku znalazłam dwie koszulki z nazwiskiem Torres na plecach. Jedna była wyjazdową jego klubu, a druga z reprezentacji Hiszpanii. Wydawałam z siebie pisk radości, ale uspokoiłam się widząc wylatującą białą kopertę zaadresowaną własnoręcznie.
- Blan, jesteś tam jeszcze ?

- Jestem, jestem. Czekajcie chwilę, proszę.  Dajcie mi 10 minut, muszę pójść do łazienki - skłamałam i wzięłam się za czytanie.

"Witaj Blanco,
Czytając ten list pewnie siedzisz już w swoim przytulnym pokoju. Mam nadzieję, że o mnie myślisz. Powinnaś. Mam dla Ciebie propozycję, lecz nie zdradzę Ci jej teraz. Nie mam pewności, kto może to przeczytać.
Jutro rano, o godzinie 700  czekać będzie na Ciebie taksówka. Nie dziękuj, nie musisz. Po przyjeździe do pracy idź od razu do szatni. Więcej nie powiem.
Śpij dobrze, Rudzielcu"

                Nie mogąc uwierzyć, musiałam kilka razy powtórzyć czynność. Nawet uszczypnęłam się w rękę ! Szybko ściągnęłam własną koszulkę i założyłam tą sprezentowaną. Wróciłam do dziewczyn, a te widząc mnie rozdziawiły gęby.
- O co wam chodzi ? - zapytałam niewinnie.
- Czy ty właśnie siedzisz w jego koszulce ?
- A co, nie podoba wam się ? - zachichotałam - Ja już uciekam. Jestem zmęczona dzisiejszą pracą. Ci specjalni goście mnie wykończyli.
- Jesteś okrutna ! - krzyknęły i każda pokazała mi język. Pomachałam im i wyłączyłam komputer.

*** Monic ***

                Tak strasznie jej zazdrościłam. Dlaczego ona miała takie szczęście spotkać swojego idola, a ja nie ? Wystarczyłoby mi tylko zobaczyć go przez sekundę. Jeszcze musiała nas dobijać, chodząc cała w skowronkach. Całe szczęście, że tak szybko uciekła z obiadu, bo robiłam się coraz bardziej przygnębiona.
                Zabrałam swój wózek i przywołałam windę. Stałam z opuszczoną głową i paznokciami uderzałam w drewno, wybijając jakąś dziwną melodyjkę. *Dzyń* dźwięk oświadczył otworzenie się windy . Weszłam do środka i czekałam aż się zamknie.
- Proszę poczekać ! - ktoś krzyknął z korytarza, więc ruszyłam wózkiem w przód i wstrzymałam proces. Dosłownie sekundę później dołączył do mnie zmachany mężczyzna, ale nie podnosiłam nawet głowy by sprawdzić kim on jest. 
- Dziękuję bardzo.
                Uniosłam wzrok dopiero gdy odezwał się kolejny raz i zaczęłam rozpoznawać głos. Przed moimi oczami stał ON. GRECKI BÓG. Przed chwilą sama jeszcze klęłam, że nie mogę go zobaczyć, a teraz co ? Właśnie stałam z nim w klaustrofobicznym pomieszczeniu. Biedak nie mógł się za bardzo ruszyć. Uśmiechnęłam się przepraszająco, a on odwzajemnił uśmiech. Lecz jego był o wiele bardziej przyjemniejszy. Widząc ten uśmiech w wywiadach w telewizji, mało co nie rozpływałam się ze słodkości. W TV działał cuda, a co dopiero będąc z nim twarzą w twarz.
- Może Pani pomóc ? - zapytał, gdy w końcu stanęliśmy na ostatnim piętrze.
- Nie trzeba, to moja praca - odpowiedziałam grzecznie i próbowałam wypchnąć wózek na korytarz. Jak na złość kółka się zaklinowały, po czym nagle gwałtownie ruszył do przodu i wylądowałam na buzi.
- Auuuu ! - zawyłam z bólu. Miałam ochotę wypchnąć ten grat przez okno balkonowe w najbliższym pokoju i powiedzieć, że to był przypadek.
- Nic się Pani nie stało ? Proszę pokazać - Victor Valdes pomógł mi wstać i zaczął przyglądać się mojej twarzy.
- Bardzo to źle wygląda ? - sama się jeszcze sobie dziwiłam, że nie wypowiedziałam ani jednego brzydkiego słowa. No tak, etykieta pracy wymagała tego ode mnie. Musiałam zachowywać się jak anioł.
- Niech Pani chwilę ... albo nie, proszę za mną - złapał mnie za łokieć i poprowadził do jednego z apartamentów.
                Usiadłam na wygodnej skórzanej kanapie i czekałam na bramkarza, który zniknął w łazience. Bałam się zajrzeć w lustro,nie chciałam zobaczyć odbitej kratki na twarzy. Bramkarz delikatnie ją czymś przetarł, po czym nalał mi szklankę wody.
- Przepraszam, ale muszę wracać do pracy - wstałam, starając się zignorować lekkie zawroty głosy.
- Mógłbym coś dla Pani zrobić ? - wyszczerzył ząbki w szczerym uśmiechu.
- Może autograf ? - od razu się ożywiłam, gdy Victor chwycił notes i po sekundzie wręczył mi swój autograf - Dziękuję.
- Nie ma za co. Polecam się na przyszłość - zaśmiał się, a ja opuściłam jego sypialnię w o wiele lepszym humorze i większą ilością energii do pracy. 


________________________________________________

Zapchaj dziura :D ale musiałam dodać tą notkę, by pochwalić się moim cudownym, nowym szablonem *___* Normalnie kocham go ! 
Rozdział napisany dla dwóch kochanych osóbek ! :) Obsesion - bo domagała się więcej momentów z nią i chciała Valdes (Ramosa nie oddam :P !) i Ewi "Chcę kolejny ! Pisz, pisz !" - więc napisałam :) Nie jest to czego oczekiwałaś, ale nie mogłam takiej akcji od razu odwalić. Poczekaj cierpliwie :) 
Kocham was ;***

6 komentarzy:

  1. Ohh, dziękuje za dedykację skarbie ;*
    Monic spotkała Valdesa! ;o Zazdroszczę jej :D
    Byle nie ostatni raz ;pp
    Pisz kolejny, bo się kurde wciągnęłam :D
    I co ten Piegus wykombinował? ;o

    OdpowiedzUsuń
  2. Torres... Ja się zaczynam bać. On zdradzi Ollayę.. Zdradzi ją.
    A jak ją zdradzi to... To będzie źle. Wykorzysta tylko Blancę i na tym się skończy wredny Fernando. Dobra nie umiem tak o nim mówić hahaha XD
    No chyba, że porzuci Ollayę i dwójkę dzieci i będzie z Blancą... To w sumie też nie dobrze. Biedne dzieci :C
    Pisz następny bo musze wiedzieć czy ją zdradził czy nie!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Merche skończ pierdzielić!
    Monic - Valdes
    Blan - Torres
    Zapowiada się zajebiście xD
    Czekam czekam i czekam na next
    A szablon masz super!
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Załamałam się! :( Gdzie ta moja długo wyczekiwana akcja?! Jak nie pojawi się w następnym rozdziale, to będzie z Tobą bardzo źle, pamiętaj,że wiem gdzie pracujesz! :D Hahahaha :D
    A tak już serio,serio, to kurcze zazdroszczę Blan,zazdroszczę Monic! Ech, fajnie tak spotkać swojego idola i dostać od niego autograf, czy jak Ruda dostać koszulki, ja bym umarła ze szczęścia! <3
    I dziękuję za dedykację, tak miło mi się zrobiło. *_______*
    I zaś domagam się rozdziału, więc pisz, pisz szybkooooooooo! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo ,ale się rozpisałam w tamtym komentarzu, dobrze,że tutaj nie ma limitu znaków haha,a zapomniałam o jednym cudowny szablon. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny rozdział! Fernando w tym opowiadaniu jest na serio słodki, choć zdradza żonę. Widać, że chce poznać bardziej Blance. Ciekawe, czy to na dobre jej wyjdzie. Kolejna z czterech przyjaciółek ma ogromne szczęście. Tym razem jest to Monic. Może ona i Victor też się zaprzyjaźnią. Czekam na kolejny i na Xaviego!

    OdpowiedzUsuń