niedziela, 22 września 2013

Rozdział 9

Muzyka ]

Ocknęłam się i poczułam jak ktoś klepie mnie po twarzy. Co się stało ? Gdzie ja byłam ? Ah tak.. Przeczytałam ten cholerny list i zemdlałam, ale kto do cholery bił mnie po twarzy ? Nie wiedział, że lepsza jest technika usta-usta ? A przynajmniej mniej bolesna. Otworzyłam oczy i usłyszałam nagły zryw wokół mnie. Nade mną stał Fernando, a obok niego Olalla. Wśród nich wyłapałam jeszcze Juana Matę oraz przyjaciółki z ich partnerami. Wielkie mi halo, zemdlałam.
- Blan, co się stało ? - spytał Juan. Torres się nie odzywał. Od razu zrobił miejsce przyjacielowi.
- Nic. Ja tylko.. Nie wiem dlaczego zemdlałam - kłamałam jak z nut. Wiedziałam, że muszę powiedzieć Nando o tych wynikach, ale na pewno nie teraz.
- Coś cię boli ? - wziął mnie na ręce i położył na łóżku. Czułam perfumy Dzieciaka oraz inne kobiece. O mało co nie zwymiotowałam na samą myśl, że robił to z nią w tym łóżku.
- Nie, wszystko w porządku. - podniosłam się gwałtownie i syknęłam z promieniujące bólu. Zamknęłam oczy i opadłam z powrotem na poduszkę. Głowa bolała mnie jak diabli. Musiałam solidnie obić swoją główkę o te pieprzone łóżko. Mam nadzieję, że jedyne co mi się stało,  to nabiłam sobie ogromnego siniaka.
- Yhym, właśnie widzę - wtrącił Xavi - Victor leć po medyka. Musi ją zobaczyć.
Victor skinął i wybiegł z pokoju. Reszta nadal tłoczyła się wokół łóżka zanadto przeżywając to wszystko.
- Dajcie spokój. Ja tylko zemdlałam i lekko się uderzyłam. Przecież nic się nie dzieje. Chcę już wracać do domu
- Nawet o tym nie myśl. Jeśli Medyk się zgodzi, to możesz wracać do domu. Nawet Cię odwiozę. -westchnęłam i zrezygnowałam z dalszego marudzenia. Leżałam i wcale się nie ruszałam.
Chwilę później wrócił Valdes wraz z jakimś mężczyzną. Niski mężczyzna zaczął badać moją głowę. Na szczęście to nie było nic poważnego. Tak jak myślałam, nabiłam sobie guza, ale przez kilka następnych dni nie mogłam się przemęczać. Mata wziął mnie pod ramię i pomógł mi się pozbierać do wynajętego samochodu. Nawet pomógł mi do niego wsiąść. Gdy sam zajął miejsce kierowcy odwróciłam się w jego stronę. Dlaczego Dzieciak nie mógłby być taki opiekuńczy jak jego przyjaciel ?
- Juan, muszę Ci coś powiedzieć  - oparłam się o fotel siedząc bokiem i przyglądałam się zawodnikowi Chelsea.
- Tak ? Słucham Cię - spojrzał na mnie przez sekundę, a potem nadal patrzył na drogę.
- Bo ... nie wiem jak Ci to powiedzieć. Torres powinien się przebadać i ja chyba też powinnam.
- Co ? Dlaczego ? - nie rozumiał o czym mówię. Sama bym była zdziwiona na jego miejscu słysząc takie rzeczy. I to tak nagle.
- Ja zemdlałam bo .. nie powinnam tego robić, ale przeczytałam list, który wypadł z torebki Olalli. Ona jest chora - przerwałam. Nie wiedziałam jak może na to wszystko zareagować.
- To cię tak zszokowało ? - nadal był niewzruszony.
- Juan.. Ona ma HIV - zahamował tak ostro, że o mało nie uderzyłam głową o tapicerkę. Na szczęście nic za nami nie jechało.
- Musiałaś coś źle przeczytać.
- Wiem co widziałam. Ewidentnie było napisane, że wynik jest pozytywny. Proszę, ostrzeż Torresa - chwyciłam jego dłoń, błagając. Musiałam coś zrobić w tej sprawie, ale nie wiedziałam co.
- Jesteś tego pewna ?
- Jeśli mi nie wierzysz, to powiedź, że np. zostawiłam jakiś liścik dla Torresa w torebce Olalli. Wtedy sam się o tym dowie. Zrobisz to dla mnie ? Błagam. Nie mogę go stracić. Nawet jeśli nie będziemy razem, to niech dalej gra.
- Dobrze Blanco, postaram się - ucałował mnie w czoło i odwiózł do domu. Wiedziałam, że nie jest do końca przekonany do tego wszystkiego, ale musiał spróbować. Byłam prawie w 100% pewna, że wybierze tą drugą opcje. Bo co innego mógłby zrobić ? Powiedzieć mu "Siema stary. Blanca twierdzi, że twoja żona ma HIV i chce, żebyś się przebadał" ? To niedorzeczne. Pomyślałby, że jego kolega ze świrował. 

** Torres **

- Jak ona się czuje ? - spytałem przyjaciela od razu po jego powrocie. Na szczęście Olalla poszła się kąpać, więc mieliśmy chwilę swobody by porozmawiać. Chciałem, żeby powiedział mi, że wszystko jest z nią okej. By mnie uspokoił. Przez cały czas cholernie się o nią bałem, ale nie mogłem tego okazać. Co ona takiego zobaczyła bądź zrobiła, że zemdlała ?
- Dobrze. Odprowadziłem ją pod same drzwi, więc mamy pewność, że dotarła cała do domu. Mówiła coś o jakimś liście dla Ciebie w torebce Olalli. Może się bała, że ktoś ją przyłapie i się potknęła ? - spojrzałem na niego zdziwiony, ale podszedłem do szafki nocnej i zacząłem szperać po torebce. Boże, jak te kobiety potrafią tu cokolwiek znaleźć ? Istny chlew. W torebce nie było żadnego listu. O zaraz, spod łóżka coś wystaje. Otwarta koperta, a pod nią pogięty list. Dokładniej przyjrzałem się kopercie. Ewidentnie była ze szpitala. Co to za cholerny list ? To nie jest na pewno ten list od Blanci. Niestety ciekawość wygrała i rozłożyłem go.

"Test na obecność wirusa HIV Pani Olalli Domínguez Liste
Z przykrością informujemy, że wynik testu jest pozytywny"

- Juan, chodź tu szybko ! - zawołałem przyjaciela, który szybko do mnie dołączył. Pokazałem mu to i nie wierzyłem własnym oczom. Zresztą na jego twarzy również malowało się zdziwienie.
- Nic nie rozumiem - powiedział.
- Jakiś czas temu zrobiła sobie tatuaż. Sama wybierała salon, to teraz ma. Nie możliwe, żeby mnie zdradziła, więc to jedyne wytłumaczenie - złapałem się za głowę i usiadłem na łóżku. To nie miało sensu. Halo ! Przecież skoro ona ma HIVa to ja też mogę mieć. Tatuaż robiła na kilka tygodni przed moim wyjazdem. I od tego czasu do mojego wyjazdu kochaliśmy się kilka razy. A potem kochałem się ... Kurwa ! Blanca !
Wybuchłem. Nie obchodziło mnie już to co myśli Olalla i to czy dowie się o rudowłosej czy nie. Akurat wyszła z łazienki.
- Co to wszystko ma znaczyć ? - machałem jej papierem przed oczami.
- Uspokój się. Co to jest ? - była opanowana i nie wiedziała co mam na myśli.
- Może ty mi powiesz ? - podałem jej go i o dziwo nagle sobie przypomniała.
- Fer, ja nie wiedziałam. Zrobiłam ten test, ale nie wiedziałam, że mam HIV. Nie otwierałam jeszcze tego listu !
- Kochaliśmy się tyle razy bez zabezpieczeń ! Mogłaś mnie zarazić ! To Cię nie obchodzi ? - cały drżałem z nerwów. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak ważna jest dla mnie rudowłosa. Ja na prawdę coś do niej czułem i to było silniejsze niż uczucie do mojej żony.Gdy ona robiła krok w moją stronę, ja robiłem dwa w tył. Miedzy nami stanął Mata. Wiedziałem, że nie chciał sie wtrącać, ale chciał nas zatrzymać.
- Kochanie, pozwól mi się wytłumaczyć.
- Wyjedź. Wyjedź natychmiast ! - wkurzyłem się i zrzuciłem wazon z okna, który rozpadł się w drobny mak. Nie wytrzymałem. Jak tak można ? Owszem było mi jej żal, że ma HIV, ale jak mogła się nie zabezpieczyć ? Nawet jeśli tylko podejrzewała, że może być chora na to świństwo.
- Musze do niej pojechać. Teraz ! - wybiegłem z pokoju, zostawiając przyjaciela samego i złapałem pierwszą lepszą taksówkę. Nie chciałem prowadzić. To mogłoby się źle skończyć. Może to był czas wyjawić swoje uczucia ?
Chwile później już stałem pod jej mieszkaniem, czekając aż mi otworzy. Drzwi się uchyliły i zobaczyłem ją w satynowej koszuli nocnej. Wyglądała przepięknie. Wstyd się przyznać, ale mój przyjaciel ucieszył się na jej widok. Nie po to tu przyszedłem. Nie czas na to wszystko.
- Mogę wejść ? - spytałem. Wpuściła mnie i zaprowadziła do swojego pokoju. 

***

Nie odważyłem się wyznać jej uczuć, ale zgodziła się bym tą noc spędził razem z nią. Tak się ucieszyłem móc kolejny raz trzymać ją w ramionach. Była taka drobniutka. Czasami bałem się, żeby jej przypadkiem nie uszkodzić. Prawie zasypialiśmy, gdy nagle odezwał się mój telefon.

"Nie uwierzył w bajeczkę z chorobą, wręcz przeciwnie zostawił mnie ! 
Nie mogę w to uwierzyć. A myślałam, że ze mną zostanie teraz i na zawsze. 
Co ja mam teraz zrobić ?
Olalla"

Chyba pomyliła numery. Ale zaraz. Bajeczka z chorobą ? Czyli tak na prawdę nie miała HIV ? To cudownie ! Pokazałem rudej tą wiadomość i wyściskałem z całej siły. To była wspaniała wiadomość. Teraz już byłem pewny, że Olalla była tylko epizodem w moim życiu. Jak ona mogła mnie tak oszukać ? I to tylko, żeby mnie przy sobie zatrzymać. Nie pozwolę jej wychowywać naszych dzieci. Nie po tym jak mnie oszukała. Najważniejsze, że miałem moją małą kruszynkę obok. Tylko to się liczyło. 

wtorek, 17 września 2013

Rozdział 8

** Torres **

- Cześć kochanie ! - ktoś wszedł do mojego apartamentu i od wejścia darł się wniebogłosy. No może nie tak głośno, ale na kacu wszystko jest głośniejsze. Rano słyszałem jak trawa rośnie za oknem. Na początku pomyślałem, że może Blanca wróciła, ale przecież miała być u chorego Ojca. Leniwie otworzyłem oko i zobaczyłem ją. Z jednej strony ucieszyłem się, a z drugiej przeraziłem. Co ona tutaj robi ?! "To już po mnie" - pomyślałem.
- Cześć, cześć - mruknąłem cicho.
- Kaca masz ?
- Moralnego - wyrwało mi się, ale na szczęście nie usłyszała, więc kiwnąłem tylko głową. Zauważyłem, że ciągnęła za sobą walizkę. To na ile ona tu przyjechała ? I gdzie są dzieci ? Oby ich tutaj ze sobą nie zabrała. To nie jest miejsce dla nich.
- Może zjemy razem obiad ? - spytała. Wstałem z łóżka i założyłem bokserki i jakieś pierwsze lepsze spodnie dresowe.
- Możemy, ale tutaj w hotelu - dziewczyna uśmiechnęła się i rzuciła mi się na szyję ze szczęścia.
- Tęskniłam za Tobą kochanie - powiedziała i ucałowała mnie. 

** Blanca **

Poniedziałek. Najgorszy dzień tygodnia. Nie potrafiłam się zwlec z łóżka. Jednak czegoś albo lepiej mówiąc kogoś brakowało mi w nocy. Nie miałam się do kogo przytulić. Nikt nie ucałował mnie na dobranoc.
Wchodząc do szatni w pracy od razu naskoczyły na mnie przyjaciółki.
- Blan jak mogłaś być taka nieodpowiedzialna ?! Nie odzywałaś się przez dwa dni ! Gdzieś ty była ? - gorączkowały się Milagros i Evita.
- Siedziała u Torresa - wtrąciła się Monic.
- Jak to u Torresa ? Przez cały weekend ?
- Tak to. Zaprosił mnie, to zostałam - wzruszyłam beznamiętnie ramionami i zaczęłam się przebierać.
- Miałaś się w nim nie zakochiwać. Będziesz cierpieć, przecież wiesz, że on wróci do Olalli. - dobijała mnie Milagros, ale mówiła prawdę.
- Dziewczyny ja to wszystko wiem i nie kocham go.
- Nas nie oszukasz, ale rób co chcesz. 
- Lepiej powiedźcie co tam u was i waszych chłopaków - wiedziałam, że dziewczyny spotykają się z piłkarzami. Miałam najlepszego informatora na świecie. Torres wiedział wszystko co się działo w drużynie.
- Z Xavim wszystko idzie po mojej myśli. Boję się tylko rozstania. On będzie musiał wrócić do Barcelony, a ja zostaję tutaj. Nie wiem czy to przetrwa. Boję się, że to tylko wakacyjny romans. Będziemy się starać, żeby to nie przeminęło, chociaż będzie ciężko.
- Mam to samo z Busim. Przyzwyczailiśmy się do siebie. Dziewczyny nie umiem uwierzyć, że to wszystko jest prawdą. Jeszcze tydzień temu byłyśmy spokojnymi, może nie do końca szczęśliwymi, ale najlepszymi przyjaciółkami. A teraz co ? Prawie nie spędzamy ze sobą czasu. Okej, była impreza w piątek, ale nagle się rozdzieliłyśmy i każda poszła w swoją stronę.
- Mam nadzieję, że to wszystko wróci -dodałam - Moni, a jak u Ciebie i u Victora ? 
-Nie wiedziałam, że mogę być tak szczęśliwa. Victor w tym roku zmienia klub i chce znaleźć coś bliżej nas. Planujemy być razem. Mam nadzieję, że wszystko będzie po naszej myśli.
- Wybaczcie, muszę już lecieć. Boję się jak te pokoje wyglądają, po weekendzie - cieszyłam się szczęściem przyjaciółek, ale uświadomiłam sobie, że ja nigdy nie będę szczęśliwa z Fernando. Chciałam się nim nacieszyć póki mogłam. Byłam gotowa na rozczarowanie, ale czy aby na pewno ?

***

Pokój Dzieciaka zostawiłam jak zwykle na koniec. Taka już była nasza tradycja. Po pracy podreptałam do niego uśmiechnięta, nadal w stroju pokojówki. Po weekendzie jego apartament na pewno będzie wymagał porządnego sprzątania. Oby tylko nie wyglądał tak jak podczas naszego pierwszego spotkania.
Otworzyłam drzwi bez pukania i weszłam pewna siebie. Na podłodze zobaczyłam damskie ubrania, co bardzo mnie zaskoczyło. Czyżby znalazł sobie kolejną panienkę do przelecenia ? Zaciekawiona poszłam dalej i nagle zauważyłam całującą się parę, siedzącą przed telewizorem. Ciągnąc za sobą wózek, narobiłam hałasu i ewidentnie im przerwałam. Kobieta odwróciła się w moją stronę i od razu ją poznałam. Olalla. A ona skąd się tu wzięła? On po nią zadzwonił? Zaczął za nią tęsknić?
- A Pani co tutaj robi ?! I dlaczego weszła Pani bez pukania ?! - oburzyła się i zaczęła wrzeszczeć. Torres siedział nie mówiąc nic. Ah tak, no przecież. Gdyby coś powiedział, wszystko mogłoby wyjść na jaw.
- Bardzo Panią przepraszam, proszę mi wybaczyć. Niestety muszę tu posprzątać, to moja praca.
- Nie obchodzi mnie to. W Pani obowiązku jest też zachowywanie się kulturalnie, a wchodzenie do czyjegoś pokoju bez pukania, jest raczej niekulturalne. - Nando położył jej rękę na ramieniu i pierwszy raz się odezwał.
- Daj spokój Oli. Chodź idziemy na obiad i pozwólmy jej tu posprzątać - udobruchał ją tym, a wychodząc z pokoju nawet na mnie nie spojrzał. Czułam się podle. Oparłam się o szafę stojącą nieopodal i błagałam by tylko nie płakać. Nie wytrzymałam. Rozpłakałam się jak głupia.
Nie wiem ile tak płakałam, ale nagle ktoś wszedł do pokoju. Obejrzałam się w stronę drzwi, a tam stał Juan Mata.
- Fernando nie ma, wyszedł z Olallą - powiedziałam, otarłam łzy i chwyciłam odkurzacz.
- Wiem, przyszedłem do Ciebie - podszedł do mnie i przytulił mnie. Tak bezinteresownie. Stałam otępiała i nie mogłam się ruszyć.
- Jak to do mnie ?
- Dzieciak mi pisał, że potrzebujesz pocieszenia. Mimo wszystko on się o ciebie martwi. Uwierz mi - otarł kolejną łzę spływającą po moim policzku.
- Po co on ją tu zapraszał ? - ledwo wydusiłam z siebie to pytanie.
- On jej nie zapraszał. Przyjechała wczoraj wieczorem. Przecież nie mógł jej tak po prostu wyrzucić.
- Przepraszam, muszę wracać do pracy - mimo wszystko byłam wdzięczna Juanowi, że przyszedł do mnie i próbował mnie pocieszyć. Zawsze to był miły gest. Spojrzał na mnie jeszcze raz, uśmiechnął się i wyszedł. Nie mogłam zaniedbać pracy. Niestety musiałam posprzątać ten pokój.
Sprzątałam akurat sypialnię, kiedy przez przypadek strąciłam torebkę żony piłkarza. Cała zawartość torebki wysypała się na ziemię. Musiałam to jak najszybciej zebrać. Pośród rzeczy znalazłam kopertę ze szpitala. Nie wiem co mnie podkusiło, ale otworzyłam ją. Miałam nadzieję, że nie zobaczę tam zdjęcia kolejnego dziecka. Powoli i niepewnie wyciągnęłam papier z koperty i zaczęłam czytać.

"Z przykrością informujemy, że wynik testu jest pozytywny"

Że co?! Jak to wynik pozytywny ?! A co jeśli ?! Nie, nie mogę tak myśleć. To wszystko jest niemożliwe. Nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i uderzając głową o kant łóżka, upadłam na ziemię. Nie pamiętam już niczego. Najwidoczniej straciłam przytomność. Mocno przywaliłam o to łóżko. 

czwartek, 12 września 2013

Rozdział 7

** Monic **
Obudziłam się, tzn zostałam brutalnie obudzona o godzinie 1000. Ludzie jest sobota ! Czy ja nie mogę się nawet wyspać w te dwa wolne dni od pracy ? Codziennie wstaję z samego rana, chyba należy mi się odpoczynek, czy nie ?!
Wyplątałam się z objęć Valdesa, który też się na chwilę przebudził i sięgnęłam po wyjący telefon. Myślałam, że chwile podzwoni i przestanie, ale nic z tego.
- Tak, słucham ? - ziewnęłam.
- O przepraszam Cię, Monic. Czy jest z Tobą Blanca ? - Blanca ze mną ? Rany boskie nie widziałam jej od imprezy, czyli prawie od dwóch dni. Musiałam coś wymyślić na szybko, by uspokoić jej matkę, a potem zacząć jej szukać. Domyślałam się, gdzie może być.. Niestety.
- Tak, proszę Pani. Śpi w drugim pokoju. Zagadałyśmy się wczoraj i poszłyśmy późno spać. Wie Pani, jak ona reaguje, jak ktoś ją obudzi. Dlatego jak tylko wstanie to powiem, żeby zadzwoniła.
- Dziękuję Ci kochana. I jeszcze raz przepraszam - łyknęła kłamstwo jak rybka haczyk.
- Nic się nie stało. Do usłyszenia - rozłączyłam się i bez zastanowienia wybrałam numer do poszukiwanej. Niestety nie odbierała. Zadzwoniłam również do Milagros i Evity, ale one również nie widziały ostatnio naszej zguby. Lecz wszystkie byłyśmy zgodne co do jednej sprawy. Za jej nagłe zniknięcie odpowiedzialny był Fernando Torres.
- Victorkuuu .. - szturchnęłam go delikatnie, nie podziałało - Kochanie, obudź się - potrząsnęłam nim odrobinę i w końcu otworzył oczy.
- Co się stało ?
- Muszę iść szukać Blanki. Nikt jej nie widział od dwóch dni. Przed chwilą dzwoniła jej mama. Gdzie Dzieciak ma pokój ?
- Dzieciak ? - uniósł się na łokciu - a co z tym wszystkim Dzieciak ma wspólnego ?Aaaaah no tak ! To z nią wyszedł z baru. Myślisz, że ona tam nadal jest ?
- Nie wiem Vic, na prawdę nie wiem, ale muszę spróbować. Pójdziesz ze mną ?
- Jasne, tylko daj mi się ubrać - odkrył się i ponownie ujrzałam jego umięśnione ciało i nie tylko.
- Chyba możemy opóźnić nasze poszukiwania o godzinę. Chodź tu do mnie !
Może w tym momencie byłam cholerną egoistką, ale jego seksowne ciało doprowadzało mnie do ekstazy. Złapałam go za rękę, pociągnęłam do siebie i zaczęłam namiętnie całować. O dziwo miałam nadal siłę po nocnych igraszkach. To wszystko była jego wina. To on tak na mnie działał.
- Runda czwarta - zaśmiałam się i poczułam jego nabrzmiałe prącie na moim udzie.

***

Już ubrana czekałam na Valdesa, który jeszcze brał prysznic. Musieliśmy w końcu sprawdzić gdzie podziewa się Blanca. Nigdy nie sądziłam, że może być taka nieodpowiedzialna. Chociaż skoro jest z Dzieciakiem to wszystko możliwe. Jego pseudonim nie wziął się z nikąd.
- O cześć. Co wy tu robicie ? - drzwi otworzył nam w samych krótkich spodenkach, jakby właśnie wrócił z plaży. 
- Widziałeś Blankę ? - przecisnęłam się między nim a drzwiami, nie czekając na zaproszenie.
- No jest u mnie, ale właśnie .. - nie musiał kończyć, bo zobaczyłam przyjaciółkę otuloną kołdrą i z rozczochranymi włosami.
- Co ty tu robisz ?! Zdajesz sobie sprawę, że mama Cię szuka ?! Przez Ciebie zmuszona byłam ją okłamać.
- Monic uspokój się. Jestem dorosła. Nie muszę się nikomu tłumaczyć - uśmiech zszedł jej z twarzy i zrobiła się zdenerwowana.
- Yhym, taaa jasne. Dorosła. Właśnie zauważyłam. A zresztą rób co chcesz, tylko zadzwoń do mamy. Martwi się o Ciebie - obróciłam się na pięcie i już miałam przekroczyć próg tego pokoju, ale usłyszałam ją ponownie.
- Nagle przypomniało jej się o córeczce ? Zresztą to nie twoja sprawa, sama widzę znalazłaś sobie przyjaciela.
- Valdesa w to nie mieszaj - warknęłam i wyszłam.

** Blanca **

Wiedziałam, że nie powinnam wypowiadać tych wszystkich słów, ale co ją to obchodziło co ja robię ? To moja sprawa z kim sypiam. Nie powinna być taka wścibska. Rozumiem, chciała pomóc. Jestem tu cała i zdrowa, nic mi się nie stało, więc po co drążyć temat ?Wiedziałam też, że nie obrazi się na mnie. Często "kłóciłyśmy" się o błahostki, ale taki już nas urok. Zawsze prędzej czy później się godziłyśmy.
Szczerze to zaskoczył mnie widok Victora i Monic razem. Od razu domyśliłam się, że mogli razem spędzić tą noc. A może nie tylko tą ? Kto ich tam wie. Cieszyłam się z tego powodu i nie wierzyłam w to wszystko jednocześnie. Jak całe życie niewiele znaczących istotek potrafiło się zmienić w zaledwie kilka dni.
Tego samego dnia wieczorem zadzwoniłam do rodzicielki, żeby przestała się w końcu martwić i pozwoliła mi się cieszyć życiem. Powiedziałam jej również, że wrócę dopiero w niedzielę wieczorem. Są wakacje, mieszkamy na Ibizie, a ja czuję się jakbym była zamknięta w więzieniu. To może dlatego tak kręcił mnie ten związek z Torresem. On dawał mi jakąś namiastkę wolności. Dlatego tyle czasu chciałam spędzać przy nim. Mogliśmy się kochać całymi dniami, jeść wspólnie posiłki, opalać się na balkonie lub po prostu siedzieć na kanapie i oglądać durnowate seriale.

** Torres **

- Blan, wychodzę z Matą na jednego. Niedługo wrócę - ucałowałem ją w usta na pożegnanie i wyszedłem. Powoli gubiłem się w tym wszystkim. Musiałem porozmawiać z przyjacielem. Kto inny by mnie zrozumiał jak nie on ? Dobrze wiedział, że nigdy nie zdradziłem Olalli. Ten romans powoli mnie wykańczał, ale przyznać muszę, że uzależniłem się od przebywania z nią. No dobra może od seksu z nią.
- Juan, ratuj - powiedziałem od razu od wejścia.
- Nando ? A ty nie z Blancą ? - uśmiechnął się i podał mi piwo.
- Daj spokój. Nie masz czegoś mocniejszego ? Muszę się upić.
- Rany, stary co się stało ? - wyciągnął wódkę z barku i rozlał do kieliszków. Wypiliśmy jednego, żeby nam się lepiej rozmawiało i przeszedłem do sedna sprawy.
- Zaczynam się fatalnie z tym czuć. Inaczej, ja już nie wiem co czuję. Zaczynam się od niej uzależniać. Sam chciałem tylko seksu a teraz co ? Przecież w Londynie czeka na mnie Olalla i dwójka dzieci. Nie mogę ich zawieść. Oni są całym moim życiem.
- A mi się wydaje, że to tego całego twojego życia wdarł się ktoś trzeci. Ty już nie kochasz Olalli.
- Stary co ty pierdolisz ?! Kocham Olallę z całego serca ! - oburzyłem się. Jak on mógł powiedzieć coś takiego ?
- Jesteś tego taki pewien ? - jego głos był nadal bardzo spokojny i opanowany. Nie chciał mnie urazić, tylko coś mi uświadomić. Musiałem się na prawdę zastanowić co i do kogo czuję. Przecież nie mogłem się zakochać w Blance. Nie ! To nie możliwe.
- Polej - powiedziałem i podsunąłem koledze z drużyny swój kieliszek.
Nie mam pojęcia ile wódki poszło, ale nie byłem w stanie wrócić do pokoju, dlatego zostałem u Maty. To było najlepsze wyjście. Musiałem sobie przemyśleć też kilka spraw, ale po pijaku to nie był najlepszy moment.
Gdy wróciłem do pokoju, gdzieś koło 1225 rudowłosej już nie było. Odnalazłem małą samoprzylepną karteczkę na lodówce z wiadomością od niej.

"Tata wylądował w szpitalu. Przepraszam, ale muszę szybko tam jechać.
Do zobaczenia, Blan"

Wyciągnąłem butlę wody z lodówki i poszedłem do sypialni. Nie miałem siły na nic, a taki wolny dzień na pewno mi się przyda. Obiecałem sobie, że pomyślę o wszystkim, więc to był numer jeden do wykonania na dzisiaj. Wziąłem jeden wielki łyk wody i zasnąłem w oka mgnieniu. 

wtorek, 10 września 2013

Rozdział 6

____________________________________________________
dopiska : tak tak, już widzę. Dodałam do Milagros zdjęcie Monic. Wybaczcie. Ale już nie będę zmieniać. Więc patrzcie tylko na sukienkę :)))
____________________________________________________

[Podkład muzyczny]

- Fer, ale ja już muszę wychodzić, na prawdę. Holenderka i tak już będzie wkurzona - zwróciłam się do niego, zakładając stanik i zerkając na niego ukradkiem. Te słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Tak na prawdę to nigdy nie chciałam stąd wychodzić. Ubierałam się bardzo mozolnie, by tylko móc spędzić z nim kilka sekund dłużej.
- Ale nigdzie nie musisz iść - drażnił się ze mną. Dmuchał delikatnie wzdłuż mojego kręgosłupa, co powodowało, że jeszcze bardziej zapragnęłam zostać w jego łóżku kilka godzin dłużej. Oboje byliśmy gotowi na kolejną rundę naszych miłosnych zapasów.
- Też chciałabym zostać, ale nie mogę. Zrozum. Przyjdę jak tylko skończę pracę.
- Dzisiaj nie pracujesz - powiedział całkowicie poważny.
- Dlaczego? Bo ty tak mówisz? - zachichotałam i zapięłam właśnie guziki stroju.
- Ile razy mam powtarzać, że dzisiaj nie pracujesz? - jednym ruchem wszystkie guziki poleciały w cztery strony świata - Nie musisz mi dziękować.
Nie zdążyłam go już o nic zapytać. No dobra, nie byłam nawet w stanie. Jego usta szybko odnalazły moje i już miały lepsze zajęcie niż gadanie.
- Kręcisz mnie pokojóweczko - szepnął i powoli pozbawiał mnie garderoby. Całował moją szyję, lekko ją skubiąc. Uwielbiałam to. Miałam wcześniej chłopaka, ale on nie potrafił zrobić tego tak jak on. Nawet nie wiecie jaką przyjemność sprawiało mi samo podziwianie jego muskularnego ciała. Był idealny w każdym miejscu.
No to zaczęliśmy rundę 2, a może już 3. Nie ważne, którą. Każda jest tak samo emocjonująca i podniecająca. Podczas każdej z nich nie ma ani sekundy, żebym się nudziła. Był prawdziwym demonem, ale to mnie kręci. Powoli uzależniałam się od niego. O dziwo, wcale mi to nie przeszkadzało.
- Zgadzam się. To tylko seks.

** Torres **


Gdy wypowiedziała te słowa, oszalałem. W końcu! Udało się! Teraz mogę być pewny, że się we mnie nie zakocha. Zresztą, będę tutaj jeszcze tylko kilka dni. Niedługo wszystko wróci do normy. Wrócę do Olalli, Nory i Leosia. Pewnie już za mną tęsknią. Przeraziła mnie myśl, że dopiero pierwszy raz od przyjazdu, o nich pomyślałem. Co ze mnie za mąż i ojciec? To Blanca wywróciła całe moje życie do góry nogami. Nie żałuję, bo dzięki niej uczucia takie jak namiętność powróciły. Najbardziej podniecające w tym wszystkim było to, że w każdej chwili nasz romans mógł wyjść na jaw. Może to dziwne, ale podnieca mnie adrenalina krążąca wraz z krwią.

Gdy tylko zobaczyłem Blan w moim pokoju w stroju pokojówki, wiedziałem, że coś z tego będzie. Wtedy, tamtego dnia, wszyscy wyszli z hotelu, a ja zostałem. Zostałem i czekałem, aż znowu ją zobaczę. Może nazwiecie mnie świnią, że robię takie rzeczy mojej żonie, ale nie potrafię się jej oprzeć. To jest silniejsze ode mnie. Mam nadzieję, że jak wrócę do Londynu, to wszystko się ustatkuje. 

** Milagros **

- Cześć dziewczyny - uśmiechnięta, wspominając wczorajszy wieczór podeszłam do stolika, przy którym siedziały już Monic i Evita. Niestety nigdzie nie widziałam Blan. Możliwe, że jeszcze nie zeszła na przerwę.
- Cześć Mili. Widziałaś gdzieś Blankę?
- Nie. Od wczoraj jej nie widziałam. Zresztą mało pamiętam co się wczoraj wydarzyło -serio. Miałam kompletną pustkę w głowie. Co ostatnie pamiętam ? To, że siedziałam Xaviemu na kolanach. Aah, nie! Wiem jeszcze, że cały wieczór spędziliśmy razem. Tylko nie wiem co dokładnie robiliśmy. To już nie było ważne. Najważniejsze było to, że jakoś dotarłam do własnego pokoju.
- Nie ma jej rzeczy w szatni. Myślisz, że tak popiła i nie dała rady przyjść do pracy? - zaśmiała się Monic. Evita nagle zaczęła bawić się telefonem udając, że jest czymś zajęta. Ona musiała coś wiedzieć!
- Evi? Czy ty przypadkiem czegoś nie wiesz?
- Dziewczyny, ja nie wiem czy powinnam. To jej sprawy ... - zakłopotana ledwo wypowiadała słowa.
- Jeśli coś wiesz, to powiedz nam. Proszę - chyba i Monic zauważyła, że coś jest nie tak. Tylko co?
- No dobra, ale jeśli któraś wygada, cokolwiek to nie ręczę za siebie i za Torresa.
- Co z tym wszystkim Dzieciak ma wspólnego?
- Dajcie mi powiedzieć to się dowiecie.
- No mów, mów. Prosimy - powiedziałyśmy z Monic równocześnie i zamknęłyśmy usta na niewidzialne kłódki. Po czym teatralnym gestem wyrzuciłyśmy je za siebie.
 - Dzień przed imprezą nakryłam ich razem w naszej łazience - wytrzeszczyłyśmy oczy z zaskoczenia, ale nic nie powiedziałyśmy, licząc na ciąg dalszy - No i ... Na imprezie, nie odstępował jej na krok. O dziwo wyglądali na szczęśliwych, ale ja nie rozumiem dlaczego po tym co jej zrobił, ona dalej do niego lgnie. Chociaż, to nie nam oceniać.
- I dlaczego nam wcześniej tego nie powiedziałaś ? - jako pierwsza odezwała się Monic. Ja nadal nie potrafiłam otrząsnąć się z szoku. Co prawda, to nie moja sprawa co i z kim Blan robi, ale jesteśmy jej przyjaciółkami. Nam może powiedzieć. Przecież nie polecimy do gazet i nie nagadamy na naszą przyjaciółkę. To chore.
- Nie mogłam. Zrozumcie. Teraz też nie powinnam wam tego mówić. Wybaczcie, muszę już iść - powiedziałam smutna i wyszła, zostawiając nas same z tym wszystkim.
- Co o tym wszystkim myślisz Mili ?
- Pamiętasz, ona od zawsze za nim szalała. I te prezenty co od niego dostała. Powinnyśmy domyślić się już wcześniej, że ona tam nie tylko sprząta - nagle przerwał nam dźwięk przychodzącego sms'a - To mój.

"Wybacz, że dopiero teraz pisze, ale właśnie wstałem. Dziękuję za cudowny wieczór,
mam nadzieję, że będzie okazja go powtórzyć. Jeśli znajdziesz chwilę, to zapraszam do siebie.
Xavi, pokój 120"

- Wiesz co, ja też już muszę iść. Przepraszam - ucałowałam ja w policzek i pobiegłam jak najszybciej do windy, lecz zdałam sobie sprawę, że zrobię z siebie desperatkę. Nie mogę tak po prostu od razu po jego smsie, pobiec do niego jak piesek. Wróciłam się do sprzątania i postanowiłam po pracy do niego podejść. To samo mu napisałam.

***

Przebrana i wyperfumowana weszłam do jego pokoju. Widząc mnie w drzwiach uśmiechnął się promiennie. Chyba nie tylko ja ucieszyłam się, że go widzę. Xavi wyglądał na odrobinę skacowanego, ale i tak był cholernie przystojny. W środku przeżyłam nie małe zaskoczenie. Zobaczyłam roześmianą parkę, EvitęBusiegoChyba wykorzystywali moment, w którym gospodarz poszedł otworzyć mi drzwi. Zarumieniłam się i spojrzałam na Hernandeza. Dopiero teraz zauważyłam, że wygląda olśniewająco. Włosy miał jak zawsze, lekko postawione na żel.
Odchrząknęłam i dopiero wtedy para zauważyła, że nie są sami. Oblali się rumieńcem i serdecznie się do mnie uśmiechnęli.
- To co, gotowi ? - spytał Busquets.
- Na co ? - spojrzałyśmy z Evitą po sobie. Chyba oby dwie nie miałyśmy pojęcia o planach "naszych partnerów".
- No przecież wychodzimy na kolacje ? Xavi, nic im nie powiedziałeś ?
- Stary, jestem na kacu. Za wiele ode mnie wymagasz. No to... Mówię wam, zapraszamy was na kolację - szybko zrobił uśmiech numer pięć, który mówił sam za siebie.
- No ja mogę iść. Nigdzie mi się nie śpieszy - powiedziałam i zdezorientowana podrapałam się po głowie. Serio nie miałam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi. Dopiero gdy zdezorientowanie zniknęło, uświadomiłam sobie co właśnie powiedział. Idę na podwójną randkę z Xavim, Busim i Evitą ! Na randkę z Xavim ! Moje wewnętrzne ja podskoczyło z radości i wykonało kilka piruetów.



sobota, 7 września 2013

Rozdział 5

Kilka słów wstępu:
Chyba powinnam zrobić tego bloga jako +18 xD Chyba, że wam się nie podobają te sytuacje łóżkowe, to mogę to zmienić :D
Miłego czytania ! ;*
_____________________________________________________________

                - Blanca, musisz dzisiaj z nami wyjść ! No nie daj się prosić ! - podczas przerwy obiadowej Milagros nie dawała mi spokoju. Chociaż z drugiej strony, może powinnam z nimi gdzie wyjść, do jakiegoś baru czy dyskoteki. Ostatnimi czasy nigdzie nie wychodziłam. Wychodziłam do pracy, pracowałam i wracałam do domu - tak właśnie wyglądał mój zwyczajowy dzień przez ostatnie kilka tygodni. A przecież w końcu mamy wakacje ! Trzeba korzystać.
- No dobra, ale gdzie chcecie iść ? - spytałam dokańczając swój posiłek i odkładając talerz na bok. Miałam jeszcze niecałe pół godziny dla siebie.
- Dzisiaj w Pacha jest Piana Party. Wskakujemy w stroje kąpielowe i lecimy ! - Mili chyba bardzo chciała spróbować czegoś nowego. Ibiza jest znana z imprez, a ja nigdy ich nie lubiłam. Tak wiem, jestem dziwna. Chyba należę do tych odludków.
- Piana Party ? Idziemy ! - do naszej rozmowy dołączyła Monic. Spojrzałam na Evi i czekałam na jej reakcję. W końcu tylko ona wiedziała co się wydarzyło dzisiaj rano w naszej przebieralni. Myślałam, że zaprotestuje, ale ona poparła ten pomysł.
- Blan, będzie dobrze. Zapomnisz - szepnęła i pokrzepiająco poklepała mnie po plecach.
- No dobra, co mi szkodzi - powiedziałam zrezygnowana, chociaż wcale nie uśmiechał mi się ten pomysł.
- Jeeeej ! - krzyknęła Mili zrywając na nogi pół kuchni - Przepraszam - dodała odrobinę zawstydzona.
- Spotykamy się u mnie o 21, bo ode mnie mamy najbliżej. A teraz lecę, mam dzisiaj więcej pracy niż zawsze. Pa ! - Monic uśmiechnęła się i wstała od stołu, zostawiając nas same.
- To do zobaczenia ! - za nią od razu podążyła Milagros posyłając nam buziaki.
Spojrzałam na Evi, która ewidentnie chciała mi coś powiedzieć, ale nie wiedziała jak zacząć. Coś musiało się stać. Może widziała się już z Torresem ? Jeśli tak to co jej powiedział. Nagle w mojej głowie pojawiło się mnóstwo pytań, którymi chciałam zadręczać przyjaciółkę.
- Rozmawiałaś z nim ? - zaczęłam niepewnie.
- Tak - yhym, okazała się bardzo rozmowna.
- I co mu powiedziałaś ?
- Uświadomiłam mu kilka spraw. Blan, on nie zasługuje na Ciebie - znów poklepała mnie po plecach i zostawiła samą z jej ostatnim zdaniem pałętającym się po mojej głowie."On nie zasługuje na Ciebie". Co on jej takiego musiał powiedzieć ? Zamówiłam sobie jeszcze herbatę i siedziałam przytłoczona tym wszystkim.

***

                Wysiadając z taksówki cieszyłam się, że nie założyłam stroju kąpielowego. Wstydzę się swojego ciała i zakrywam je gdy tylko mogę. Poszukiwania odpowiedniego ubrania trwały wieczność.  Powoli traciłam ochotę na cokolwiek. Aleee.. Udało się ! Po 20 minutach znalazłam zestaw idealny, a do tego dobrałam moje ulubione niebieskie szpilki. Włosy spięłam w najbardziej wygodnego koka, jakiego potrafiłam zrobić. Nawet nie malowałam się za bardzo, ponieważ nie miałam na to czasu i ochoty.
                Już miałam otwierać drzwi, lecz ktoś mnie w tym ubiegł. To były dziewczyny. Wszystkie planowały ubrać stroje kąpielowe, a co się okazało ? Każda miała na sobie sukienkę (chyba). Milagros, Monic i Evi były niesamowicie wystrojone.
- To co ? Idziemy ? - spytała właścicielka domu, zastanawiając się czy go zamknąć.
- Tak - odpowiedziałyśmy chórem.
               Z domu do klubu miałyśmy zaledwie 5 minut. Nawet nie zdążyły nas rozboleć nogi. Byłoby na prawdę źlę, gdyby tak się stało. Ochroniarz wpuścił nas bez kolejki i naszym oczom ukazała się ogromna sala, prawie do pełna wypełniona już ludźmi. Zajęłyśmy wcześniej zarezerwowaną lożę i zostawiając najważniejsze rzeczy w szatni, ruszyłyśmy na parkiet.
                Tańczyłyśmy do zróżnicowanej muzyki. Zaczęło się od David Guetta & Sia - She wolf, następnie DJ zapodał Infected Bros - All my love i od razu zaczęłyśmy wyginać się w rytm muzyki. Pomimo tego, że nie przepadałam za takimi imprezami, to faceci wkoło poprawili mi nastrój. Ich zmysłowe spojrzenia powodowały, że nabierałam pewności siebie.
                Bawiłyśmy się w najlepsze, gdy nagle wystrzeliły race z konfetti, a zaraz po tym na parkiecie pojawiły się ogromne ilości piany. Przez wywołany huk o mało co się nie wywróciłam. Niestety szpilki nie pomagały mi utrzymać równowagi. Lecąc do tyłu poczułam jak ktoś nagle mnie łapie i pomaga wrócić do pionu.
- Dziękuję - powiedziałam nieco głośniej niż zazwyczaj, po czym niezdarnie się odwróciłam - To znowu ty ?
- Nie cieszysz się na mój widok ? - spytał arogancko, a może tylko mi się tak wydawało. Nie byłam pewna czy chcę go teraz widzieć. O ile dobrze pamiętałam, to chciałam od niego odpocząć. Tylko jeden dzień, czy to tak wiele. 
- Miałem nadzieję, że znowu to powtórzymy - dokończył po chwili.
- I co, znowu mnie zostawisz ? - prychnęłam, odwróciłam się i kontynuowałam taniec. On nie dał za wygraną. Położył dłonie na moich biodrach i zaczął kręcić nimi w rytm muzyki. Nagle przestało mu zależeć, na prywatności ? Przecież tutaj każdy nas widział i mógł o tym donieść prasie.
- Przy Tobie nie potrafię się opanować - powiedział mi do ucha swoim aksamitnym głosem. Znowu poczułam to niesamowite uczucie, którego doświadczyłam podczas naszego pierwszego spotkania. Fernando po prostu tak na mnie działał i jak widać, ja na niego też.
- Chodź się czegoś napić - powiedział i niezauważalnie dotknął mojej piersi. Dlaczego on to znowu robi ? A ja oczywiście się na wszystko zgadzałam i nadal to robię. Za bardzo na mnie działa !
                Zgodziłam się i ruszyliśmy nieśpiesznym krokiem w stronę loży, przy której siedzieli chyba wszyscy reprezentanci Hiszpanii, a także moje przyjaciółki. Dziewczyny były pochłonięte rozmową, tak że chwilę zajęło im zorientowanie się o mojej obecności. Monic i Milagros uśmiechnęły się promiennie i wróciły do rozmowy z Valdesem i Xavim . Evita spojrzała na mnie rozczarowana, a ja tylko wzruszyłam bezradnie ramionami. Spodziewałam się, że będzie zawiedziona moją postawą, ale ja na prawdę oszalałam na punkcie napastnika. Nie obchodziło mnie już nic. Nie miało dla mnie znaczenia to czy ma żonę i dzieci. Pragnęłam tylko szczęścia.
- Czego się napijesz ? - objął mnie ramieniem i ucałował w policzek.
- Drinka. Może Tequila Sunrise ?
- Dwa razy Tequila Sunrise - powiedział do kelnerki, gdy tylko do nas podeszła. Od tego się zaczęło. Kelnerka co chwile przynosiła kolejne drinki. Wlewaliśmy w siebie alkohol jak opętani. Evita przestała się przejmować mną i Torresem, i zajęła się rozmową z Sergio Busquetsem. Nawet kilka razy zauważyłam jak ze sobą flirtowali. Co do Monic i Milagros to bawiły się w najlepsze. Valdes wywijał z Moni na parkiecie jak szalony, a Mili siedziała na kolanach Xaviego. Była bardzo rozpromieniona.

***

                Przebudziłam się i poczułam przeraźliwy ból. Złapałam się za głowę, a chwile później przykryłam się kołdrą. Leżąc poczułam słodki zapach naleśników i jakiś perfum, które na pewno nie należały ani do mnie ani do przyjaciółek. Gdzie ja w ogóle się znalazłam ? Ostatnie co pamiętam to to, że tańczyłam na stole z drinkiem w dłoni. O matko ! Czy ja na prawdę to zrobiłam ? Co za wstyd !
                W głowie zaczęło mi dudnić, a podłoga zaskrzypiała. Kroki robiły się coraz głośniejsze, aż w końcu ktoś usiadł obok mnie. Zapach także zrobił się intensywniejszy. Delikatnie i powoli odsunęłam kołdrę z oczu.
- Witaj księżniczko - ucałował mnie w czoło i położył tacę z jedzeniem obok.
- Co ja tu robię ? - spytałam odrobinę się podnosząc. Ból głowy nie ustępował.
- Nic nie pamiętasz ? Sama chciałaś tu przyjechać - uśmiechnął się i na jego piegowatej twarzy pojawiły się te urocze dołeczki, którymi kilka lat temu zdobył moje serce.
- Czy ... - o mało co nie spaliłam się ze wstydu - czy myśmy to robili .. ?
- Na prawdę nic nie pamiętasz ? Tylko mi nie mów, że nie lubisz seksu - wierzchem swojej dłoni dotknął mojego policzka. Cholera, coraz bardziej się w nim zakochiwałam !
- Lubię - powiedziałam nadal zawstydzona. Co to były w ogóle za pytania ? I co on znowu robi ? Jego ręka zawędrowała pod kołdrę i badał każdy centymetr mojego ciała.
- To w czym problem ? - znów podszczypywał moje wrażliwe sutki, a drugą ręką schodził jeszcze niżej. Zadrżałam z podniecenia i już nawet kac nie dawał mi się we znaki.