Zamyśliłam się i nie zauważyłam nawet, że wjechaliśmy na niewielkie lotnisko. Spojrzałam zaciekawiona na mojego kochanka, lecz on tylko uśmiechnął się i nic nie powiedział. Przejeżdżając jeszcze kawałek w końcu zaparkowaliśmy obok jakiegoś budynku. Piegusek wysiadł z samochodu, obszedł go i pomógł mi wysiąść. Chwycił mnie za dłoń i poprowadził do środka. Weszłam i nie wierzyłam własnym oczom. Na ławce siedzieli Milagros z Xavim, Evita z Busim i Monic z Victorem. Dziewczyny widząc mnie wstały i rzuciłyśmy się sobie w objęcia.
- Tak za wami tęskniłam - nie miałam pojęcia kiedy popłakałam się jak głupia.
- My za Tobą też ! Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wiele się pozmieniało. - wszystkie trzy promieniały ze szczęścia.
- Dziewczyny, będziecie miały jeszcze sporo czasu by porozmawiać, a teraz musimy się szykować - poinformował nas najstarszy z nich.
- A co dla nas zaplanowaliście ? - spytałyśmy jednocześnie, co wywołało nagły napad śmiechu.
- Co wy takie ciekawskie ? Idziemy ! - podszedł do mnie Torres i klepnął mnie w tyłek. Podskoczyłam i zachichotałam jak małe dziecko.
***
- Torres ! Chyba śnisz, że ja to zrobię ! - krzyczałam na niego na całe gardło. Miałam nadzieję, że pęd powietrza nie utrudniał do końca naszej komunikacji. Trzymałam ukochanego za rękę i co chwilę odwracałam się do tyłu by spojrzeć na przerażone przyjaciółki. One tak samo jak ja nie były pewne czy mają to zrobić. Wszystkie ufałyśmy naszym facetom, ale czy powinnyśmy to zrobić ? Jak oni nas w ogóle przekonali do tego ?!
- Kochanie nie bój się. Zrób to dla siebie. Nigdy nie będziesz tego żałować, uwierz mi - odpowiedział i zaczął mnie całować. Nie spostrzegłam gdy wylecieliśmy z samolotu. Pocałunek sprawił, że cały strach minął. Trzymałam go za ręce i rozglądałam się wokół siebie. Widok chmur, a później bloków sponad trzech tysięcy metrów to było coś godnego uwagi.
Gdy tylko udało mi się odwrócić widziałam jak wyskakują po kolei moje przyjaciółki wraz ze swoimi chłopakami. Krzyczały wniebogłosy, ale na ich twarzach udało się zobaczyć cień uśmiechu.
Poczułam lekkie szarpnięcie gdy w końcu otworzył się spadochron, ale nadal nie puściłam jego dłoni. To było romantyczne. Całą drogę spadaliśmy trzymając się za rękę, chociaż to nie należało do najłatwiejszych rzeczy. Kiedyś planowałam to zrobić, skoczyć ze spadochronem, ale zawsze panicznie się bałam. Będąc już w samolocie, myślałam że zemdleję. Otuchy przez cały czas dodawali nam piłkarze.
- To było super ! - krzyknęłam lądując na zielonej trawie lotniska. Uwolniona z uprzęży pobiegłam do Torresa i rzuciłam mu się na szyję. - Dziękuję Ci, że mogłam spróbować !
- Widzisz kochana, a tak bardzo nie chciałaś. Mówiłem, że nie będziesz żałować ! - ujął moją twarz w dłonie i zaczął mnie całować. W takiej przyjemnej atmosferze czekaliśmy na resztę naszych przyjaciół.
Chwilę po nas wylądowali Evi z Busquetsem. Dziewczyna siedziała sparaliżowana strachem i przez dłuższy czas wcale się nie podnosiła. Była cała zielona na twarzy. Podbiegłam do przyjaciółki i przytuliłam ją z całej siły.
- Tak bardzo się bałam - mówiła przez łzy, lecz nie była smutna. Ukradkiem można było dostrzec to jaka jest szczęśliwa, że już jest na stałym lądzie. Uwolniła się z mojego uścisku, wstała powoli i przyglądała się Busiemu. Nie do końca wiedziałam co zamierza zrobić.
- To było ... - była poważna. Jej mina wcale nie wskazywała na to co zdarzyło się później - To było.. cudowne ! - rzuciła się na niego i wyściskała go z całej siły. Busquets delikatnie się zachwiał. Nie był gotowy na to co się stało. Sama byłam w szoku, że tak nagle zmieniła zdanie na temat skoku.
Obydwoje odeszli na chwilę na bok, my podeszliśmy do lądujących Milagros z Xavim i Monic z Victorem. Dziewczyny były równie zadowolone co ja. To było niesamowite przeżycie, którego nigdy nie zapomnimy.
Poczułam lekkie szarpnięcie gdy w końcu otworzył się spadochron, ale nadal nie puściłam jego dłoni. To było romantyczne. Całą drogę spadaliśmy trzymając się za rękę, chociaż to nie należało do najłatwiejszych rzeczy. Kiedyś planowałam to zrobić, skoczyć ze spadochronem, ale zawsze panicznie się bałam. Będąc już w samolocie, myślałam że zemdleję. Otuchy przez cały czas dodawali nam piłkarze.
- To było super ! - krzyknęłam lądując na zielonej trawie lotniska. Uwolniona z uprzęży pobiegłam do Torresa i rzuciłam mu się na szyję. - Dziękuję Ci, że mogłam spróbować !
- Widzisz kochana, a tak bardzo nie chciałaś. Mówiłem, że nie będziesz żałować ! - ujął moją twarz w dłonie i zaczął mnie całować. W takiej przyjemnej atmosferze czekaliśmy na resztę naszych przyjaciół.
Chwilę po nas wylądowali Evi z Busquetsem. Dziewczyna siedziała sparaliżowana strachem i przez dłuższy czas wcale się nie podnosiła. Była cała zielona na twarzy. Podbiegłam do przyjaciółki i przytuliłam ją z całej siły.
- Tak bardzo się bałam - mówiła przez łzy, lecz nie była smutna. Ukradkiem można było dostrzec to jaka jest szczęśliwa, że już jest na stałym lądzie. Uwolniła się z mojego uścisku, wstała powoli i przyglądała się Busiemu. Nie do końca wiedziałam co zamierza zrobić.
- To było ... - była poważna. Jej mina wcale nie wskazywała na to co zdarzyło się później - To było.. cudowne ! - rzuciła się na niego i wyściskała go z całej siły. Busquets delikatnie się zachwiał. Nie był gotowy na to co się stało. Sama byłam w szoku, że tak nagle zmieniła zdanie na temat skoku.
Obydwoje odeszli na chwilę na bok, my podeszliśmy do lądujących Milagros z Xavim i Monic z Victorem. Dziewczyny były równie zadowolone co ja. To było niesamowite przeżycie, którego nigdy nie zapomnimy.
***
Wróciliśmy do bazy by poczekać na naszą zakochaną parkę, która nadal do nas nie wróciła. Musieli się gdzie wyśmienicie bawić. Za to my postanowiliśmy zjeść wspólnie obiad. Usiedliśmy razem przy wspólnym stole. Vic z Monic cały czas się obściskiwali, Mili z Xavim również. Tylko Torres siedział jakiś zamyślony. Wcale się nie odzywał. Czułam się idiotycznie. Przed chwilą skoczyliśmy razem z samolotu, a teraz nawet nie odezwał się do mnie słowem. Widząc szczęśliwych przyjaciół z jednej strony się cieszyłam, a z drugiej smuciłam wiedząc, że ja nigdy nie będę szczęśliwa. Właśnie w tej chwili zaczęłam w to wątpić.
- Dziewczyny ! - usłyszałyśmy krzyk biegnącej w naszą stronę Evi.
- Co się stało ? - odwróciłyśmy się w jej stronę. Co się takiego stało, że nie mogła do nas powoli podejść, tylko biegła jak oszalała ?
- Fer, Xav i Vic idźcie do Busiego - wyszczerzyła zęby, robiąc dobrą minę do złej gry. Właśnie wywaliła najlepszych piłkarzy Hiszpanii i nic to dla niej nie znaczyło. Była tak podekscytowana, że niczym się nie przejmowała.
Piłkarze posłusznie wstali i uśmiechając się pod nosem skierowali się do swojego przyjaciela. Już wiedzieli co się stało, ale czekali aż ta sama im powie. Stanęli z boku i czekali, aż wszystko się wyda.
- Muszę wam coś powiedzieć - Evita aż piszczała ze szczęścia.
- No to mów ! - zaśmiała się Milagros, która jak my już się niecierpliwiła.
- Bo wczoraj ...
- Nie przeciągaj, proszę Cię. Do sedna ! - tym razem to ja nie wytrzymałam.
- Dobra już dobra. Wczoraj Sergio spytał czy pojadę z nim do Barcelony i ..
- Zgodziłaś się ?! - uśmiech Milagros poszerzył się kilkakrotnie.
- Taaak ! Sergio zostaje jeden dzień dłużej i pomoże mi się spakować. - od razu przypomniałam sobie, że jutro wszyscy wracają do swoich domów. Xavi, Busquets i Valdes do Barcelony, a Torres do Londynu. Z jednej strony cieszyłam się, że przyjaciółce się udało, a z drugiej bałam się o własną przyszłość.
- To i ja muszę wam coś powiedzieć. Ja również zamieszkam w Barcelonie. Razem z Xavim. Nie wiem czy coś miedzy nami będzie na zawsze zawsze, ale chcemy spróbować.
- Tak się cieszę ! - wtuliłyśmy się w siebie i nie potrafiłyśmy uwierzyć w nasze szczęście. W ciągu tych kilku tygodni cały nasz świat odwrócił się o 180 stopni. Z pokojówek zostałyśmy dziewczynami bądź kochankami sławnych piłkarzy.
- Taaak ! Sergio zostaje jeden dzień dłużej i pomoże mi się spakować. - od razu przypomniałam sobie, że jutro wszyscy wracają do swoich domów. Xavi, Busquets i Valdes do Barcelony, a Torres do Londynu. Z jednej strony cieszyłam się, że przyjaciółce się udało, a z drugiej bałam się o własną przyszłość.
- To i ja muszę wam coś powiedzieć. Ja również zamieszkam w Barcelonie. Razem z Xavim. Nie wiem czy coś miedzy nami będzie na zawsze zawsze, ale chcemy spróbować.
- Tak się cieszę ! - wtuliłyśmy się w siebie i nie potrafiłyśmy uwierzyć w nasze szczęście. W ciągu tych kilku tygodni cały nasz świat odwrócił się o 180 stopni. Z pokojówek zostałyśmy dziewczynami bądź kochankami sławnych piłkarzy.